Rozmawiając z biegaczami najczęściej mają Oni sprecyzowane cele biegowe, świadomie wiedzą, co chcą osiągnąć i po co podejmują aktywność fizyczną, jednak jest też wielu, którzy biegają bez konkretnych przesłanek, czasem trochę chaotycznie, przez co mało regularnie i skutecznie. Podejście usystematyzowane daje zdecydowanie lepsze efekty. Czy Wy takie macie?
Poniższy wpis ma na celu wsparcie w drodze do sukcesu, a dla mnie ułożenie sobie wszystkiego jeszcze raz w głowie 🙂 – mój blog służy mi czasem jak coś w rodzaju medytacji, zebraniu myśli, lepszemu zaplanowaniu. Niestety ostatni wpis ukazał się 11 grudnia, a ten piszę już 3 tygodnie. Ostatnio nie mam wolnych chwili, a jeśli są, to wykorzystuję je maksymalnie na wypoczynek. Trenuję 10-12 razy w tygodniu, gotuję najlepiej jak potrafię i sporo czasu spędzam z córeczką,
która przeżywa przez ostatnie pół roku aklimatyzację przedszkolną, która wiąże się z ciągłymi infekcjami – ciężko w takim układzie cokolwiek planować, ale planować trzeba i to perfekcyjnie! Trzymam się maksymy, że im trudniej, tym ostatecznie będzie lepiej! 🙂
Do rzeczy. Pewnie spotkaliście się np. przy okazji szkoleń w pracy lub na studiach z teorią formułowaniu celu SMART. Tłumacząc to na język polski S oznacza Specyficzny/sformalizowany – konkretny.
powinniśmy wiedzieć dokładnie:
Cel powinien być Mierzalny – prowadźmy dzienniczek treningowy – planujmy w nim kolejne etapy w liczbach (kilometrach/minutach) napiszmy to, a będzie to łatwiejsze do kontrolowania / reagowania w razie trudności. Ja wreszcie mam wszystko w jednym miejscu. Wrzucam do PolarFlow ewentualnie dopisuję HR spoczynkowe, masę ciała odczucia etc.. coś jak w moim ulubionym Polar Precision Performance, później ProTreiner – niestety te nie działają pod Windows 10…
Cel powinien być Ambitny. Trudny do osiągnięcia, przez co zmuszający nas do poważnego podejścia. Osiągnięcie go da nam wtedy wielką satysfakcję, a co za tym idzie wzmocni to w dążeniu i pokonywaniu trudności – te będą – na bank! Dobrze też wypisać sobie jakie te trudności będą i od razu rozwiązania jakie zastosujemy. Np. kiedy zwiększam objętość treningu mam tendencję do przeciążania lewej łydki – zaradzę: 1. rozciągam regularnie obręcz biodrową i całą tylną taśmę obu nóg, 2. dzwonię bez odkładania na później do mojego fizjoterapeuty, mam nawet zarezerwowane wizyty w przód, nic najwyżej odwołam 😉
Tu oczywiście moje plecki i biodro nie współpracują do początku idealnie, ale pomaga Szczepan z Fizjoperfekt. Jest naprawdę dobrze, w końcu nie jestem już młodzieniaszkiem 🙂
ale Rzeczywisty, czyli osiągalny, nieoderwany od realiów. Tu warto mierzyć bardzo wysoko – w galaktyki, najwyżej wyląduje się na jakiejś gwieździe bliżej 🙂
Ja nauczony jestem od dziecka, kiedy to prowadził mnie mój pierwszy Trener Marek Zarychta – Mistrz motywacji. Od początku stawiał mi bardzo ambitne cele. Wydawało mi się, że są nieosiągalne, ale to się spełniało. Przykazywał mi trzymać zawsze pierwszą grupę i to robiłem, czasem kończąc bardzo źle, ale ostatecznie przesuwałem się do przodu, pokonywałem własne słabości, nie zostawiałem w głowie, że na starcie jestem słabszy – wtedy z pewnością się przegra! To piękne wspomnienia, choć i ciężka szkołą życia. W tej chwili idzie to ciągle za mną – startuję w możliwie najlepszych biegach, nawet tam, gdzie nic nie mam szansy zarobić, ale mam nadzieję, że przesunę się do przodu. Irytujące jest, że nie mogę biegać w pierwszych grupach, które zarezerwowane są na dzień dzisiejszy dla Afrykan. To przyznam dla mnie bardzo demotywujące i załamuje całą wspomnianą strategię. Ciągle trzeba olbrzymiej pokory, szczególnie w Maratonie, który nie wybacza nonszalancji.
Aktualnie trudno jest mi sformułować swój cel. Przegrałem 8-letnią bitwę o Igrzyska, ale wojny nie przegrałem. W sporcie przecież nie tylko chodzi o zdobywanie medali, a o czystą walkę o nie. W sierpniu zaraz przy granicy, bo w Berlinie mamy Mistrzostwa Europy – tam mam plan osiągnąć swoje maksimum i zdobyć medal – dlaczego? bo … tak i tyle! 🙂
i powinien być Terminowy. Osadzony ściśle w ramach czasowych – kalendarzu. Kiedyś mój trener pomylił się w tygodniach treningu. Zamiast 3 mocnych tygodni zrobiłem 4, co poskutkowało nie tylko przetrenowaniem, ale też pasmem kontuzji… To my kontrolujemy ile czasu należy mocno trenować, a ile odpoczywać. Terminowość pozwoli nam uniknąć błędów i osiągnąć cel zarówno krótko, jak długoterminowy.
Wyczynowcy planują rozwój na lata, często w systemie 4-letnim(czas Igrzysk Olimpijskich), lub nawet dłuższe w przypadku początkujących zawodników. Ja miałem tak w 2008, kiedy zakończyłem przygodę z dystansem 3000 m z przeszkodami, wtedy postawiłem sobie za zadanie połamania 2:12 w Maratonie na 2012 rok (takie było minimum na Igrzyska 2008 roku do Pekinu, więc miałem nadzieję, że do Londynu będzie takie samo). Wtedy cel osiągnąłem, bo pobiegłem w 2009 – 2:15:59, w 2010 – 2:13:30, w 2011 – 2:12.34 i w 2012 – 2:11.20 🙂
Moje aktualne najważniejsze terminy to:
Życzę Wam powodzenia w Nowym Roku, niech cele się zrealizują, a walka o nie przysporzy mnóstwa frajdy!
7 Comments
Mariusz, pytanie mam o pogodzenie Ottawy i Berlina. To mało czasu, patrząc realnie i uwzględniając czas na odpoczynek po Ottawie i okres taperingu do Berlina, to czasu na trening nie tak wiele.
Ciekawi mnie, jak do tego podchodzisz. Czy trenując do Ottawy jednak w głowie masz Berlin i tak to układasz, żeby jednak Ottawa była mocna, ale jednak trochę podbudową pod Berlin? Czy po Ottawie szybko odpoczywasz i odrazu ruszasz z kopyta pomijając jakoś specjalnie okres wprowadzenia w trening? W końcu zakładam, że będziesz w gazie i tu chyba już nie będzie czasu na sentymenty i kalkulowanie, czy obciążenia nie będą za duże.
Pytam oczywiście z czystej ciekawości i chęci poszerzenia wiedzy 🙂
I do zobaczenia w Kampinosie. Albo na Łosiowych!
@Bartek Olszewski
Cześć,
Bardzo chętnie odpowiadam na takie pytania 🙂
Biegając 2 Maratony rocznie, kiedy do pierwszego przygotowania są długie, budowane od podstaw, poprzedzone długim roztrenowaniem, następny Maraton w roku może być nawet po 3 miesiącach i to wychodzi. Pomija się wtedy roztrenowanie i pracę ogólną w długim wymiarze. Po ok miesiącu luźnego biegania, wchodzi tzw. BPS, czyli Bezpośrednie Przygotowanie Startowe, czyli cały cykl, ale znacznie skrócony. Podokresy nie trwają tak długo jak w pełnych przygotowaniach (po ok. 2 miesiące), wystarczą 2-3 lub 4 tygodnie. Miesiąc po pierwszym Maratonie, który jest odpoczynkowo-wprowadzający zaczyna się trening właściwy, jednak nie tak mocny jak do pierwszego startu (w ostatnich 3 jego miesiącach).
Schemat taki przećwiczyłem w 2010 roku, kiedy to 19 Kwietnia startowałem we Wiedniu (2:13:30 w prawie solowym biegu), a już z początkiem Sierpnia Maraton w Barcelonie podczas Mistrzostw Europy. Miałem wtedy nawet odrobinę mniej czas niż w tym roku.
Przykładów jest wiele. Np Artur Kozłowski – koniec stycznia biegał Huston 2:14, choć był na lepiej, później miał tylko 3 miesiące do Orlenu, a jeszcze po drodze przebiegł 2 półmaratony i skończyło się rewelacyjnie 2:11 i zwycięstwo, pewnie gdyby były lepsze warunki, byłoby jeszcze lepiej.
Jak wspomniałeś, kiedy będę na obrotach, mając wypracowane solidne fundamenty, organizm powinien szybko wypocząć i być gotowy do kolejnych wyzwań.
Oba Maratony traktuję podobnie, że pobiegnę je na maksymalnych możliwościach. Co do Ottawy mam wiele obaw jeśli chodzi o termin (nigdy nie startowałem tak późną wiosną), co do Berlina, to już nie mogę się doczekać – zawsze chciałem tam wystartować, jednak nigdy nie było sposobności. Jak tam nie nabiegam super wyniku, to już chyba nigdzie 😉
Ja mam pytanie a propos spinania lewej łydki i rozciągania obręczy biodrowej.
Czy w Twoim przypadku spięta jest wewnętrzna czy zewnętrzna część łydki i czy przenosi się to na ból w okolicach kaletki maziowej Achilesa?
Może możesz zdradzić jakie ćwiczenie przynosi najlepszy efekt?
Witam,
W moim przypadku jest to dolna(płaszczkowaty) oraz zewnętrzna część brzuchatego łydki. Achilles mi nie doskwiera, ale jak pobiegam z bolącą łydką, to zaraz się odzywa.
Najlepiej pomaga mi rozluźnianie odcinka lędźwiowego kręgosłupa oraz mięśni pośladokowych i przywodzicieli ud poprzez masaż lub automasaż z użyciem rollerów, a także rozciąganie mięśni gruszkowatych (ćwiczenie: lewa stopa do prawego stawu biodrowego, noga ugięta w kolanie, udo i podudzie prostopadle do tułowia, leżą poziomo na stole/szlabanie etc.. biodro do stopy), plecy wyprostowane – to ćwiczenie pomaga najlepiej. Można to ćwiczenie robić również na leżąco(trudniejsza wersja: ćwiczenie 12a, tylko jedna noga analogicznie jak do ćwiczenia w pozycji stojąc)Kolejne sprzyjające to rozciąganie mięśni pośladkowych ćwiczenie 4 i przywodzicieli: ćwiczenia 2,3 i 9, dla zaawansowanych ćwiczenie 8 – to jest petarda, tylko spokojnie z nim, bo można czasem pogorszyć, jeśli robi się za mocno). Pomagają ćwiczenia na płotkach lekkoatletycznych, również wszelkiego rodzaju skręty i krążenia stawów biodrowych. Siad „płotkarski” – (wykroczno-zakroczny). Ważne jest też rozluźnianie dynamiczne np. ćwiczenie 10
Właściwe siedzenie przy komputerze 🙂
np.: przez 1-2 h dziennie na dużej pompowanej piłce z zachowaniem właściwej pozycji – brzuch napięty, lędźwia w przód.
Wielkie dzięki za tak dokładny opis.
Będę testował.
Mariusz, kto jeszcze jedzie w drużynie do Ottawy?
Pozdrawiam 😉
Cześć,
Nie chcę pisać nazwisk, bo ustalanie składu nie zależy do moich kompetencji.
U nas zasada jest prosta – 4 najmocniejszych kropka.
Odpowiednio wcześniej będzie to wiadomo, zależnie jak pójdą zimowe przygotowania, kto mocny, kto zdrowy. Nigdy nie było problemu z ustaleniem składu, przynajmniej od 2010 roku, od kiedy biegam w imprezach CISM.
Również pozdrawiam! 🙂