W niedzielę przyjechałem do Szklarskiej Poręby budować fundamenty pod tegoroczny sezon, a już dzisiaj jestem z powrotem w domu. To mój najkrótszy obóz w ciągu blisko 18-tu lat treningu.
Nie udało się porozumieć z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. Inaczej wyszło, niż było planowane na starcie. Byłem zmuszony zrezygnować z obozu, a tym samym z całych tegorocznych przygotowań oferowanych przez Związek.
Nie pierwszy raz szkolę się za własne środki i z pewnością sobie z tym z żoną poradzimy. Mam przed sobą niewiele lat wyczynowego biegania, dlatego staram się wykorzystać je optymalnie. Kilka ostatnich dobrych sezonów nauczyło mnie, że w sporcie traci się, idąc na kompromisy. Tak musiałoby się stać, gdybym poddał się innej myśli szkoleniowej niż moja i trenera.
Cóż, czas pokaże czy moja decyzja była dobra, jednak dzisiaj czuję spokój i niezależność, a to w moich przygotowaniach uważam za rzeczy podstawowe.
Wracając przez 8 godzin samochodem, miałem czas na przemyślenia. Jako młody zawodnik w głowie układałem sobie wiele marzeń – marzeń idealnych. Te oczywiście spotykają się z szarą rzeczywistością, jak podczas ostatnich dni, ale czy trzeba się temu poddawać…
20 Comments
Smutne, ale niech to będą złe dobrego początki.
Fantastycznie piszesz, wpis „Wałcz” przeczytałem jednym tchem.
kopnik czasem dobrze robi – wierzę, że i w tym przypadku też tak bedzie. trzymam kciuki!
Inaczej nie znaczy gorzej. Także trzymam kciuki!
wytrwałości!
Który to trener taki twardogłowy? Kurcze, Mariusz, serio zakładałeś, że z PZLA można się dogadać? ; ) To jest możliwe tylko wtedy, gdy twój trener jest trenerem kadrowym – a wnioskuję, że już nie jest. Możesz zobaczyć, jak wygląda szara rzeczywistość tych, którzy trenują u kogoś innego. Na obozie mają słuchać i nie kwękać. Ale czy to oznacza, że rezygnujesz z MP w przełajach?
Swoją droga, szkoda całego wyjazdu – nie dało się wcześniej telefonicznie uzgodnić z trenerem kadry, że przedstawiasz mu plan przygotowań i robisz swoje? Ja bym od tego zaczął, bo wiem z doświadczenia, że gdy pan od W-F zostaje nagle „trenerem kadry”, potrafi zmienić się nie do poznania ; ) Na szczęście nie dotyczy to wszystkich.
Keep going, rób swoje i trzymaj się z dala od kadry. Ja generalnie nie rozumiem, po co maratończykowi ta kadra i obozy. Pobiegniesz 2:08 to przybiegną do Ciebie z powołaniami na imprezy mistrzowskie w zębach. Nie pobiegniesz – masz ten komfort, że robisz swoje i startujesz, gdzie chcesz.
Witaj Marcin,
Zakładałem, że można się dogadać, można pójść na kompromis bez szkody dla przyszłych wyników.
Rezygnuję z przełajów. Będę przygotowywał się tylko do Maratonu, jak w ostatnich latach.
Ogólnie powodów rezygnacji było kilka. „Zapalnikiem” było, jak odezwałem się na temat warunków mieszkaniowych, które mieliśmy w budynku Szrenicy, co pociągnęło za sobą inne nasze różnice w poglądach.
Po Tilburgu znowu czasem lekko czuję stopę, z którą miałem problem we wrześniu, co było decydujące. Biegając przełaje sporo się ryzykuje, choć zgodzisz się, że to dobra droga przygotowań.
W domu mam świetne warunki do treningu i doleczenia urazu, a to że zmuszono mnie do rezygnacji, tylko dodatkowo mobilizuje.
Mam nadzieję, że jak nabiegam jeszcze lepszy wynik, to zostanę przyjęty do szkolenia jako maratończyk, jak Heniu Szost, czy Iwona i Karolina. Na takich zasadach chętnie będę współpracował z PZLA.
Pozdrawiam!
Trzeba było spytać się zawczasu Nagóra:)
No przyznam, że ja trochę nie rozumiem tego pędu do wyjazdu na obozy w Polsce. Jeszcze ok, Portugalia zimą czy wysokie góry mają uzasadnienie. Ale jeśli masz w domu dobre warunki, to co za różnica czy siedzisz w W-wie, Płocku, Spale czy Szklarskiej? Dom jest nawet lepszy – własne jedzenie, znane trasy, znajomi pod ręką, żona na miejscu. Pozostaje kwestia motywacji, ale z tym nie powinno być problemu.
Ja jak pomyśle o tych pokojach, gdzie mieszkasz z kimś obcym, śmierdzących ciuchach suszących się na korytarzu, wrzaskach w Szrenicy, jedzeniu w tej podziemnej stołówce… to aż mnie ciarki przechodzą ; ) I jeszcze tłuc się tam przez całą Polskę… Nie, dziękuję. Ciesz się więc treningiem u siebie, w takich warunkach są najlepsze możliwości relaksu i regeneracji.
A ja się właśnie tak ostatnio nad tym zastanawiałam….Na ile obozy faktycznie pomagają,a na ile to jest jakiś owczy pęd. Bo faktycznie wysokość nad poziomem morza na wpływ,ale z drugiej strony jest inne jedzenie (a jak wiadomo wpływ diety jest ogromny), warunki do regeneracji czy snu gorsze niż w domu… Rozumiem jechać kilka razy w roku,ale co rusz? Niech się zawodowcy wypowiedzą 😉
nie wiem, nie znam się, nie było mnie przy tym. o związkach mam taką a nie inną opinię, powiem tyle, że negatywną, nie ma się co rozpisywać (tu i teraz)
niezależnie jednak od tego jestem prawie przekonany, że postąpiłeś słusznie. biegi to sport indywidualny, biegi długodystansowe, szczególnie wymagają od zawodnika uporu (we wszystkim?) i „samoczucia” – to zawodnik musi wiedzieć co dla niego najlepsze.
poza tym na trasie, czy to maratonu, czy przełaju, czy nawet na bieżni na dystansie sprinterskim będziesz sam, tam jest tylko zawodnik. Związkowcy pojawią się dopiero na finiszu (albo żeby wytykać palcami, albo żeby spijać śmietankę sukcesu) – zawodnik niezależny będzie mógł ich posłać w cholerę i rozgonić (aż ciężko nie wspomnieć naszego „złotego Adriana” z Londynu na przykład)
zresztą wracając do biegów – Henia pzla też jakoś niezbyt rozpieszczało…
pozostaje mi stwierdzić, że znacznie lepiej by było rozwiązać to w sposób amerykański – państwo tam nie finansuje sportu, nie ma związków, za to kwitnie sponsoring prywatny, który i u nas jest głównym źródłem utrzymania sportowców…
a na koniec – mniej już narzekając i krytykując – serdecznie życzę powodzenia i ściskam mocno kciuki, za niezależną postawę, za wspaniałe wyniki, za owocny sezon. ja dam z siebie wszystko, wiem że Ty dasz z siebie jeszcze więcej! 🙂
MARIUSZ!JEDNEGO Z TEGO WSZYSTKIEGO NIE MOGĘ ZROZUMIEĆ!NIE DOGADAŁEŚ SIĘ Z PZLA, BYŁEŚ W SZKLARSKIEJ. Zmieniam pensjonat i trenuję na własny rachunek. Dla czego tak nie zrobiłeś, będąc już tam???Pozdrawiam
Na pocżatek zaległe życzenia
Życzę Tobie Mariuszu Udanego Roku 2013. By było jak najmniej kontuzji i wszystkie przygotowania przebiegały tak jak je zaplaujesz
By w domu wszystko harmonijnie sę rozwijało i firma się rozwijała.
Przed Tobą Wiele Sukcesów Trzymam Kciuki!!!
A co do obozu i rzygotowań to obecny nowoczesny świat powinien odbić piętno na naszych związkach sportowych. Działacze muszą nauczyć się wspierać pomagać załatwiać sponsorów i pieniądze. i dziękitemu wspierać najlepszych w danej dyscyplinie i tych co sa nadziejami na sukcesy i to nie już a za nawet 5 lat. Tworzyć ośrodki szkoleniowe ale dla młodzieży. Wyczynowcy jak TY Mariuszu pracujecie z ulubionym trenerem, w ulubionym miejscu i jeśli spełniacie warunki to dostajecie kasę by wspomóc Was przy reprezentowaniu Polski. A ambicje działaczy i trenerzy kadry w sportach indywidualnych to chyba już przeszłość starych systemów.
POZDRAWIAM!!!
Mamy podobne zdanie.
Obozy są niezbędne z wielu powodów. Przede wszystkim ucieczka w sprzyjające warunki terenowe (plusowe temperatury), wyjazdy w góry (czynnik hipoksji – http://mariuszgizynski.pl/index.php/trening/trening-w-warunkach-hipoksji-wysokosciowej/), okresowa zmiana klimatu, która pozytywnie boźcuje organizm – względy zdrowotne, zmiana otoczenia i pozbycie się monotonii i co również ważne zgrupowanie, czyli bieganie w grupie na zbliżonym poziomie(choć kilka jednostek treningowych w tygodniu – przykład Farah + Rupp).
Jednak zbyt dużo wyjazdów, to problem. Ciągłe życie na walizkach, rozłąka z rodziną, brak miejsca dla siebie i miejsca, gdzie można wracać. Psychologicznie to ważny aspekt.
Moim zdaniem pół na pół obozy i pobyt w domu to jeszcze zdrowy układ.
@wiadran
Dziękuję za dobre słowa!
System amerykański byłby najlepszy, problem w tym, że daleko nam jeszcze do Ameryki. Przede wszystkim chodzi mi o gospodarkę i postrzeganie sportu przez pryzmat sponsoringu i korzyści jakie z niego płyną – nie tylko tych materialnych, ale przede wszystkim wizerunkowych. Zresztą teraz, gdy straszy się kryzysem firmy zaciskają pasa głównie w marketingu. Z tego powodu w Polsce piekielnie trudno znaleźć Sponsora. U nas Ci, którzy go mają muszą być albo Światową ścisłą czołówką, albo ktoś z bliskich pomoże. Po prawie 18-stu latach w sporcie widać to jak na dłoni – nie narzekając, bo wierzę, że niedługo się to zmieni.
W komentarzach o tym wspomniałem. Chodzi o uraz, który trzeba doleczyć, a w Szklarskiej byłoby to utrudnione.
Dziękuję i również Tobie życzę powodzenia!
Moim zdaniem trafiłeś w sedno sprawy.
Również jestem zdania, że ośrodki, obozy kadrowe itd. dobre są dla młodzieży, a nie dla ukształtowanych zawodników.
Ja jeszcze w 2009 roku byłem w sportowej próżni, teraz doszedłem z pomocą Trenera i ludzi, którzy mnie wspierają do poziomu czołówki europejskiej. Osiągnęliśmy to poprzez nie tylko ciężką pracę, ale głównie pracę indywidualnie dopasowaną. W Maratonie to najważniejsze!
Myślę, że powinna działać zasada – przede wszystkim nie przeszkadzać. Dać w 100% wolną drogę przygotowania do najważniejszej imprezy. Skupić się na zaoferowaniu wsparcia, ale takiego, jakie zawodnik naprawdę potrzebuje, żeby spokojnie trenować.
Taki system jest dla Związku nawet łatwiejszy i tańszy, a jestem przekonany, że byłby wiele skuteczniejszy.
U nas w męskim Maratonie tylko nasz lider, zasłużenie zresztą, dostał taką niezależność – reszta miała cel pośredni przełaje, które musiałyby być kompromisem, dlatego większość wycofała się ze szkolenia.
Ja szanuję stanowisko Związku, z pewnością chcą dobrze, mamy wspólne cele, jednak mam nadzieję, że moje ostatnie działania i to, co tu piszę, zaznaczą problem. Wiem, że Szklarska Poręba rozeszła się już szerokim echem w środowisku, mój blog czytają tysiące. Może przy planowaniu w przyszłości, nasze potrzeby zostaną rozpatrzone.
Nie rozumiem takiego sposobu myślenia na jakiej podstawie PZLA ma iść Ci na rękę spoko nie jesteś ani pierwszym ani drugi ani nawet trzecim zawodnikiem z polskiej czołówki. Nie wykazałeś się ostatnio jakimś wynikiem – Masz wyniki masz ustępstwa… to raczej logiczne!
Jak dla mnie to bicie piany!
Polski Związek Lekkiej Atletyki zaproponował swoje warunkiprzygotowań doMistrzostw Europy Zurich 2014, co przewidywało przejście całegoprocesu szkoleniowego w tym startu w marcowych Mistrzostwach Świataw w Przełajach – ja ich nie przyjąłem. Wyjaśniłem dlaczego. Na blogu piszę nie tylko fajne rzeczy, ale też to, co mnie trapi, nad czym się zastanawiam. Nie rozumiem, co nie jest dla Pana dostatecznie jasne i o jakie bicie piany chodzi.
być może pomoże Panu fakt, że zawodnicy nr. 2 i 3 z polskich tabel 2012 w Maratonie też zrezygnowali jak ja.
Moim zdaniem nie ważnee jaki mam wynik w Polsce(dla przypomnienia nr 4), tylko jaki w Europie(nr. 11), bo mowa była o przygotowaniach do Mistrzostw Europy 2014(pod tym kątem chciano nas szkolić na swoich zasadach). Proszę też pamiętać, że 3/4 szkolonych zawodników ma wyniki słabsze. Polecam tabele EAA.
Być może te zasady zaproponowane przez Związek byłyby bardzo dobre, jednak tego się nie dowiemy, ponieważ chcę dalej iść swoją drogą, jak robię to od 4 lat i stale się poprawiam.
Uważam, tak samo jak mój Trener, że Maraton wymaga indywidualnego podejścia. Stwierdzilismy, że obozy zaproponowane przez Związek i dodatkowe starty zwyczajnie nie są dla nas optymalną drogą.
Hej!
Mariusz masz prawo wyboru, a to jest już coś. Uważam że należy podążać własną drogą, by potem nie żałować i nie zrzucać na nikogo winy.
Jesteś sympatycznym gościem, robisz systematyczne postępy nie schodząc przy tym poniżej pewnego poziomu, mimo przeciwności losu. Mądre podejście (rozwój) pozwoli biegać na wysokim poziomie jeszcze przez kilka lat. Sukcesy na które się samemu zapracowało najlepiej smakują!
Pzdr
P.S.
Stwierdzenie mojego przedmówcy „nie wykazałeś się ostatnio jakimś wynikiem” jest wyraźnym nadużyciem. Chyba nie śledzi on uważnie kariery Mariusza, który krok po kroku wspina się co raz wyżej, poprawiając życiówki. Ten najlepszy wynik jeszcze przyjdzie.
Nomen omen imiennik autora tych słów Marcin Chabowski wykazał się jakimś wynikiem i co z tego, ile nabiegał w Londynie ?
Mariusz rób jak zawsze swoje i pisz przy tym w miarę możliwości jak najwięcej, gdyby nie Ty to mało kto w Polsce wiedziałby jak wyglądają kulisy PZLA.
Brawo Polski Związek Lekkiej Atletyki. Jeszcze trochę i naród będzie Was kochał tak samo mocno jak Polski Związek Piłki Nożnej.