Dzisiejszy start we Wiedeńskim Maratonie okazał się klapą. Od początku czułem, że tempo jest dla mnie trudne do utrzymania. Czasy na poszczególnych kilometrach były coraz słabsze niż założenia. W pewnym momencie nie miałem już nawet szans na rekord życiowy. W konsekwencji zmęczony i mono rozczarowany nie ukończyłem biegu.
Już od stycznia liczne problemy zakłócały przygotowania. Wierzyłem, że mimo wszystko uda mi się dobrze pobiec we wieńczącym zimowy i wiosenny okres maratonie. Nawet jeśli już w tym starcie nie uda się uzyskać wymarzonej normy na Igrzyska Olimpijskie, to chociaż poprawię rekord życiowy.
Słynnemu Haile Gebreselassie, który dzisiaj we Wiedniu biegł pokazowo półmaraton, również zdarzyło się nie ukończyć maratonu. Sport jest piękny, ale czasem brutalny. Wysokie cele wymuszają trening na granicach możliwości, ja je w tym roku przekroczyłem zbyt daleko. Wszystko to bardzo dobre doświadczenie na przyszłość.
W moim bieganiu liczą się uzyskane wyniki, które dopuszczają do startów w imprezach mistrzowskich. Przeciętny rezultat nic zawodnikowi nie daje, a tylko męczy organizm. Gdybym ukończył bieg, musiałbym po nim długo odpoczywać, a tak to już dużo wcześniej mogę zacząć przygotowania do kolejnej próby.
Nie poddaję się tak łatwo. Liczę na to, że całe przygotowania, a w tym 7 tygodniowy pobyt w górach zaowocuje w późniejszym okresie i jeszcze w tym roku pobiegnę naprawdę szybko.
Na pocieszenie mój brat Przemek, któremu pomagam w treningu, ustanowił kolejny rekord życiowy – 2:26.45 (czas nieoficjalny).
Teraz muszę trochę odpocząć…
41 Comments
Nie teraz to następnym razem 😉
nie martw się Mariusz! jesienią będzie minimum- kibice w Ciebie wierzą!!
Mariusz i nie ma co się załamywać!! następnym razem będzie życiówka :)) na pewno!
kibice i tak trzymali kciuki!! 🙂 i będą trzymać z pewnością za kolejny bieg… na pewno na Twój nowy rekord 🙂
Gratulacje dla Brata! niesamowity wyczyn!! 😀
Tak jak napisalem pod poprzednim komentarzem – dobra decyzja w takich okolicznosciach. A juz planujesz kolejna probe? Moze w jakims chlodniejszym klimacie bo do jesieni to juz pewnie ciezko bedzie znalezc cos 'przyjaznego’? Powodzenia!:)
Dobra decyzja. Trzymamy w takim razie kciuki za następny strat.
Podobnie jak Krzysiek myślę, że była to dobra decyzja. Nic nie zyskałbyś dobiegając do mety a tak zaoszczędziłeś siły na kolejną próbę. Patrząc po czasach czołówki warunki nie były optymalne, Ciekawi mnie czy będziesz próbował jeszcze przebiec jakiś maraton na wiosnę czy będziesz szykował się na jesień.
Męskie decyzje są trudne ale czasami konieczne. Według mnie dobry wybór, mimo że transmisję oglądałem na żywo (+ bieganie.pl) i do końca trzymałem za Ciebie kciuki. Trening zostaje w nogach i na pewno z czasem zaowocuje. Trzymam kciuki za kolejny start, daj znać jakie masz plany startowe na najbliższy czas.
Treningi procentują i tak będzie u Ciebie!
Wybrać rozsądnie jakiś fajny start i dopiąć tego na co Cię stać!!!
trzymamy za Ciebie kciuki cierpliwość połaca!!!!
Powodzenia
Akurat czytalem wczoraj u Skarzynskiego, ze jak nie idzie to najlepiej zrezygnowac do 25 kilometra (i przy okazji wspomina jak zszedl z trasy bodajze w Rotterdamie jak… przebiegal obok hotelu, w ktorym nocowal 😉 ) i sprobowac jeszcze raz za 3 tygodnie. Mariusz, wpadaj do Pragi 8. maja (bede tam dreptal 🙂 ) – podobno szybka plaska trasa.;)
Mariusz! Mariusz! Mariusz! Mariusz! Brakowało Ci na pewno kibiców:) Kiedy następny start?
Również tak jak pisałem wcześniej: NIC SIE NIE STAŁO! W naszą „profesję” wpisane są czasem porażki… Nie poddawaj się, a cały sezon jeszcze przed Tobą!
Witam!Musi być Tobie niezmiernie ciężko!Prawie 2 miesiące w Kenii (koszty, dłuuuuuuuugi pobyt poza domem) itp.DOBRYMI CHĘCIAMI PIEKŁO USŁANE – to chyba pasuje do Twojej obecnej sytuacji!Musisz przeanalizować wszystkie przygotowania ale na pierwszy rzut oka i z tego co pisałeś (moim zdaniem). Przygotowania były za ciężkie, za mocno trenowałeś!Brakowało startów kontrolnych, zwłaszcza jakiejś dyszki po Venlo (choćby w Gnieźnie, gdzie wygrywałeś). To pozwoliłoby realniej ocenić aktualną formę i możliwości!Wg mnie zawodnik schodzący w maratonie, nie z powodu kontuzji robi sobie ogromna krzywdę (chociażby psychicznie, w obliczu kolejnych maratonów)!
PS. Życzę tylko wyciągnięcia ODPOWIEDNICH WNIOSKÓW!UDANYCH I MIŁYCH ŚWIĄT!Pozdrawiam
Terlik, moim skromnym zdaniem nie ma żadnej krzywdy psychicznej. Nawet ja, amator biegający na 3h, schodzę z trasy na 20-30-tym km jak widzę, że nie będzie wyniku. Zszedłem w Lęborku na 20-tym (trudna trasa, upał), w Poznaniu na 30-tym, ale już pół roku później zrobiłem życiówkę we Wrocławiu. To jest norma, to było celowe, w tym nie ma żadnej porażki, tylko chłodna kalkulacja. To chyba jest tak, że jak się biega maratony na 3:30-4:30h, to się myśli, że można je zaliczać na pęczki. Im wyższa prędkość tym większy zakres ruchów, większy procent włókien mięśniowych pracuje, a geny ludzie mają mniej więcej te same. Podejrzewam, że właśnie dlatego maratonów na 2:10-15 można pobiec 2-3 w roku. Każdy maraton to jeden wielki znak zapytania. Jak forma? Jak temperatura i inne warunki? Trasa? Loteria. Jak się zły los wylosuje, to się po prostu schodzi, bo są przecież następne starty. Na innych dystansach też jest taka loteria, ale nie ma takiego odwodnienia, wyczerpania organizmu i dochodzenia do siebie przez miesiąc. Dlatego się schodzi w maratonie.
To chyba odwrotnie dziala – im ktos wieksza amatorszczyzne odstawia to tym bardziej traktuje to jak sprawe zycia i smierci (wiem po sobie) i nie odpusci chocby mial po tym miesiac odchorowywac.;) A profesjonalista umie rozsadniej zwazyc za i przeciw i nie szarzowac swoim organizmem bo nie moze sobie na takie odchorowywanie pozwolic.
U mnie natomiast poprawa życiówki na Cracovia Maraton o ok. 13 min. W ostatnich latach zmniejszyłem dystans do p. Mariusza juz o 30 min! Cóż, wciąż brakuje ok. 1 h ale dystans się zmniejsza!
Zawodnik klasy Giży biegnie na założony cel. Nie oszukujmy się… gdyby zwolnił do 4:00/km na kilkanaście minut to by i tak złamał Wasze/nasze marzenia o życiówkach.
Tak czy inaczej, Mariusz, masz cel – Londyn – i ciągnij do przodu. Pamietasz powiedzenie: „przegrałeś bitwę, ale nie przegrałeś wojny”? No właśnie…
Pozdrowienia
A ja Gratuluję Tobie Mariusz! Gratuluję mądrej i cięzkiej decyzji! Chyba faktycznie amatorowi begającemu na 3:30 lub wolniej przez głowę nie przejdzie żeby zejść z trasy nawet jak wie, że nie zrealizuje celu, nie osiągnie wyniku. I tym się między innymi różnimi od profesjonalistów. Oni muszą zimno kalkulować – będzie wynik czy nie? Co da mi wynik, na który biegnę?
Tak jak napisał Krzysiek – Skarżyński też schodził z trasy po to, żeby za kilka tygodni zrobić bardzo dobry wynik.
Do Londynu jeszcze jest dużo czasu. Wierzymy w Ciebie i nadal kibicujemy!
Po prostu…NIC SIĘ NIE STAŁO!!! 🙂
Nie wiem czy widziałeś mój wpis na blogu twojego brata, obstawiałem że będzie gorąco i najlepszy będzie Szost z czasem ok. 2:13-zapewne gdybyś wiedział że moja przepowiednia się sprawdzi to byś tam nie wystartował….
Dobra decyzja. Mariusz-spokojnie, będzie dobrze trening nie wyparuje. Odpocznij trochę, wyluzuj a wszystko dobrze się ułoży i bez problemu połamiesz minimum. Kibice są z Tobą!
Czy warto schodzić?Podam kolejny przykład: Czy dziś Giża i inni polscy maratończycy „pałowali” – (przepraszam za słownictwo ale ono najlepiej oddaje to co chcę napisać) z 2:10:30 (ekstremalnie wysokie minimum), gdyby Heniu z Adamem dobiegli w Barcelonie nawet w 2:30?To minimum to tylko i wyłącznie pokłosie Barcelony!Tylko „malkontenci” nie piszcie tylko, że był to „inny” maraton!Dziś zmagaliby się być może z 2:11:30!Nikt nie ma na dziś minimum, a szans każdy ma już tylko max.2(jesień-wiosna)!
PS. Spierajmy się na rzeczowe argumenty, dla wszystkich miłych świąt – pozdrawiam
Dokładnie. Ja przynajmniej raz powinienem zejść z trasy, a po prostu nie potrafiłem. Może z wiekiem ambicja zejdzie na dalszy plan.
Mariusz powodzenia następnym razem. Na pewno będzie dobrze! Trzymaj się
Myślałem że Ci się uda już we Wiedniu, ale cóż…….. widocznie nie tym razem 🙁
Trzymaj się dzielnie i życzę powodzenia i wytrwałości w przygotowaniach do następnego maratonu !!
Ja tylko dodam że osobiście nie widzę szans by ktoś zrobił minimum na IO, na jesieni będzie ostatnia szansa a tym samym większa presja, nie liczę już wiosny przyszłego roku, bo jeżeli ktoś jakimś cudem minimum wtedy zrobi-to będzie za słaby by jeszcze coś z siebie wykrzesać w Londynie, tak m.in. twierdził Heniu Szost że po Wiedniu był zbyt krótrki okres na przygotowania…. I bądźmy realnymi optymistami, Mariusz wierze w Ciebie że jeszcze zrobisz dobry wynik, ale jednak 2:10.30 jest dla Ciebie nierealne
Mariusz…. to dopiero początek twojej drogi. Może to będzie pocieszenie ale taki jest sport, ja po swoim najgorszym maratonie jesienią w 2005 miałem wiosną 2006 najpiękniejszy maraton w życiu 😉
I tego również życzę ! tzn najbliższego najpiękniejszego z życiówką !
Arti
Dziękuję Wam za wsparcie! To bardzo buduje i motywuje do dalszej pracy. Nawet słowa krytyki są w tym miejscu pomocne.
Może uznacie, że jestem szalony, ale po wczorajszej największej porażce w karierze dalej wierzę, że będę biegał szybko. Teraz przez kilka dni odpocznę, bo mimo, że wczoraj przebiegłem zaledwie 25 km, czuję się jakbym ukończył maraton, a psychicznie to ze dwa.
Mariusz, porażka to by była jakbyś dobiegł ostatni. Jeszcze wygrasz niejeden maraton ;)) więc czeka Cię szybkie bieganie 🙂 nie ma się co łamać!
Mariusz! Gratulacje za podjecie meskiej decyzji i przerwanie walki, ktora mijala sie z Twoim celem. Jestes WIELKIM biegaczem i jeszcze dopniesz swego! 3maj sie, bo my 3mamy za Ciebie kciuki 🙂
Jak już ochłoniesz to napisz nam co planujesz, bo tutaj już każdy z nas ma dla Ciebie przygotowany mistrzowski plan przygotowań i startów. 😉
@Krzysiek
dobre 😀
Oczywiście jestem otwarty na Wasze propozycje – nie żartuję.
Mariusz trzymaj się.
Ja Ci powiem słowa piosenki, które śpiewam swoim synom gdy coś im nie wychodzi. IDZIE ZUCH, WICHER DMUCHA, I DO TYŁU CIĄGNIE ZUCHA, ALE ZUCH SIĘ NIE PRZEJMUJE I DO PRZODU MASZERUJE.
Tranformacja treningu i za jakiś czas ponowny atak.
Pozdrawiam
Ty lepiej spisz sobie plany treningowe od brata 😉 Przemek co maraton urywa kilka minut i za 5 maratonów Cie wyprzedzi 🙂 a tak na serio teraz ja bym wybrał Berlin
@gasper
Po drodze do jesiennego startu mam jeszcze Maraton wojskowy w Rio de Janeiro 17 lipca, a tam są ciężkie warunki i nie ma szans na dobry wynik (będzie to bieg taktyczny).
Myślę nad Frankfurtem 30.10 albo Amsterdamem 16.10, bo Berlin jest trochę za wcześnie.
Oczywiście. Musi być zimno. Pamiętam kiedyś w Maratonie Warszawskim chyba 3 października było 25 stopni. Jak na złość. Natomiast tegoroczny Półmaraton Warszawski pokazał, że w temperaturze 0 stopni można zrobić doskonałe wyniki.
A zupelnie nie bierzesz pod uwage mozliwosci wiosennej 'dogrywki’ jeszcze gdzies?
9.10 jest maraton w Eindhoven padają tam naprawdę dobre wyniki. Życzę żebyś pobił tam wynik najszybszego Polaka 😉
albo rybki albo akwarium…. Rio jest dobre do zabawy ale nijak nie pasuje w Twojej układance złożonej z pięciu kółek…. ;( wiem, że rozkaz jest rozkaz ale na Londyn chrapke ma wielu 🙂
@Krzysiek
Odpisując sobie samemu 😉 – nie tylko Skarżyński ale Kenijczycy też się chcą szybko poprawiać: „Rok 2009 nie zaczął się dla Mutaiego pomyślnie. W pierwszym stracie, w marcu zszedł z trasy maratonu w Seulu ale już cztery tygodnie później zajął ósme miejsce w Daegu International Maraton z czasem 2:10:45.” 🙂
@Krzysiek
Być może masz rację, że za 3-4 tygodnie będzie świetna forma. Ja nie zdecyduję się jednak na poprawkę, bo za 3 miesiące startuję w kolejnym maratonie.
Z bieganiem na wynik będę czekał do jesieni.
ale dzięki!
Czyli następny maraton w lipcu, a poprawka wyniku na jesieni. Co z pozostałymi planami startowymi, na 10 km itd., masz coś w planach?
Witam!Startowałem we Frankfurcie (2008) i Amsterdamie (2009)!Mariusz nie popełnij błędu – tylko Frankfurt nad Menem, żadnej Holandii. Austriak Wedlinn…. startuje we Frankfurcie!Będzie z kim biec!Niemcy będę pewnie później, aniżeli Amsterdam!To po drugim maratonie, większa przerwa, czyli też bardzo ważny atut za Frankfurtem!Wesołych świąt!
dzięki za rady – rozważę
Co do innych planów startowych, to zupełnie nic nie planuję. Teraz mam 5km 3 maja w Warszawie, a później od 10 maja obóz w Szklarskiej Porębie. Starty dopasuję zależnie od potrzeb jako formę treningu. Teraz mój organizm zachowuje się trochę dziwnie, muszę mu dać trochę odpocząć, a później zobaczymy.