Kończę drugie 3-tygodniowe zgrupowanie w Jakuszycach. Kontuzja coraz mniej daje o sobie znać. Coraz więcej biegam, udaje się też coraz szybciej. Coraz więcej myślę o treningu, a mniej o urazie👍
W pierwszym tygodniu pokonałem łącznie 125 km, ale z wolnym poniedziałkiem w podróży i na szkoleniu. Najbardziej zadowolony byłem z piątkowego tempa. Przebiegłem 5×1000 m średnio ok 2:55, zmierzyłem mleczan – był wysoki, więc zdecydowałem się na trzy 500-setki, później znowu 1000 m – mocno – w 2:49 i jeszcze 400-setka w 66 sekund na koniec.
Potrzebuję trochę szybciej pobiegać, na większym zmęczeniu, choć najważniejsze są podprogowe, ładujące treningi, których robię zdecydowaną większość. W drugim tygodniu były to klasyczne minutówki – 18 razy na przerwie 1:1 – tuż pod progiem przemian beztlenowych, a w sobotę 4×2 km po 3:08 na mleczanie 4,5 mmol/l.
Ciągle nie jestem w dobrej dyspozycji, jeszcze nie. Nie ma lekkości biegania, sporo pracuję z fizjoterapeutą, więcej niż w ostatnim czasie na siłowni.
Powodem moim problemów jest przeciążenie odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Już pierwsze sygnały pojawiły się po Maratonie w Wuhan – specyficznie bolały mnie mięśnie 2-głowe ud. Rozluźnianie ich niewiele dawało. Problem powrócił w kwietni, kiedy wróciłem do butów z płytką węglową. Buty te dają lepsze odbicie, jednak trzeba mieć doskonale przygotowany układ ruchu i cały „cor”, być może mniej doświadczony 😉. W tej chwili, kiedy udało się ostatecznie znaleźć przyczynę, wychodzę z problemów💪
W drugim tygodniu obozu, mimo wyjazdu na 2 dni, przebiegłem 150 km. W trzecim odpoczywam przed nie lada wyzwaniem. Startuję w Mistrzostwach Polski na 10000 m w Karpaczu. Pomogę chłopakom z przodu, w równym prowadzeniu biegu. Jest wielu dobrych młodych zawodników z nadziejami na wartościowe rezultaty. Ciekaw jestem jak zawodnicy zareagują na mikroklimat Karpacza. Byliśmy na jednym treningu i większość zawodników miała problemy z treningiem, który w Szklarskiej Porębie nie byłby taki trudny. 600 m n.p.m. nie jest decydujące, ale specyficzny mikroklimat… Zobaczymy.
Po Karpaczu przez miesiąc trenował będę w Warszawie. 4 Października wystartuję w Biegnij Warszawo z nadzieją na dobry bieg, choć trasa jest bardzo wymagająca, ale jak powiedział ostatnio mój brat Przemek – „dobrze, że jest trudna, bo poradzisz sobie z tą trudnością lepiej niż inni :)” Potrzebuję się mocno zmęczyć na zawodach – powalczyć o zwycięstwo. To są zupełnie inne emocje, które budują nie tylko pewność siebie, ale całą fizjologię organizmu.
Celem nadrzędnym pozostaje Maraton w Dębnie 6 grudnia, do którego jest jeszcze bardzo dużo czasu. W obecnej sytuacji trudno jest mi nawiązać walkę z dużo młodszymi kolegami na krótszych dystansach, jednak 42 195 m, to już mój dystans 😉