Dziwny czas, nic nadal nie wiadomo, nie ma pewności, a zatem trudno zmobilizować organizm do ciężkiej, ukierunkowanej pracy. Nie ma sensu trenować intensywnie, specjalistycznie!
Jest za to obszar do szukania nowych rozwiązań, spokojnego budowania szerokich fundamentów, odnowę i bycia z rodziną 😊
Po Kwietniowym urazie przez cały Maj go wyciszałem. Dwugłowe ud i pośladki miałem ciągle spięte, źle reagowały na szybsze bieganie, jednak nie dawałem im się rozleniwić. Lekki bodziec-odnowa, mocniejszy bodziec-odnowa, dużo sprawności, wizyty w Fizjoperfekt i automasaże. Woda, lód, solanka.
Nowością jest rower szosowy wkomponowany na stałe w trening biegowy. Zamiast długich tlenowych biegów 90 – 2 h:20 min kręcenia po szosach Mazowsza. Zrobiłem nawet fitting roweru u Mateusza Dzięgielewskiego. Teraz jeździ się o niebo lepiej. Zazwyczaj wyjeżdżam 2 razy w tygodniu – niewiele, ale zmienia to moje ciało, mam już kilka ciekawych obserwacji, ale żeby się nimi podzielić, poczekam jeszcze kilka tygodni – porządnie sprawdzę.
Dużo działo się ze sprawnością. Coponiedziałkowe sesje siłowego treningu obwodowego: tu macie jeden przykładowy:
płotki
piłki lekarskie
sztanga
rozciąganie – sporo rozciągania, poprawy mobilności
W liczbach nie było to zbyt imponujące. Na to przyjdzie czas. Wprowadzenie roweru to proces wymagający większego czasu przerwy między jednostkami.
Jednak wszystko co zadziało się w Maju pięknie przełożyło się na trening 1 czerwca, o którym w następnym wpisie (jak sobie go przypomnę, to chcę wstawać i od razu wychodzić na trening – było fantastycznie😎💪❗️)