Wystarczy popatrzeć na powyższe zdjęcie, żeby Albuquerque oflagować na mapie jako biegowy raj. Tu 3 równoległe drogi o różnym podłożu. Asfaltówka jest trasą rowerowo – biegową do treningów specjalnych, obok dwie naturalne drogi do spokojnego biegania. Szlak ciągnie się wzdłuż słynnej z westernów rzeki Rio Grande. Nie dobiegłem jeszcze do końca drogi – musi być bardzo długa.
Jest to miejscowość którą upodobali sobie do treningu liczni Maratończycy najwyższej światowej klasy. Trenowała to Paula Radcliffe, widuje się Meba Keflezigi, grupę Salazara z Oregonu. Trenują tu i trenowali przez lata Polacy. Rekordzista Polski Henryk Szost, Dorota Gruca i wielu innych. Niewielu z czołówki list All Time nie odwiedziło Nowego Meksyku.
Od lat mieszka tu, a wcześniej trenował były Rekordzista Polski pan Antoni Niemczak, który w tej chili prowadzi hotel przy wielkim polu golfowym. Warunki dla biegaczy są tu idealne: kuchnia sprofilowana pod potrzeby długodystansowców i bardzo smaczna.
Pogoda jest zazwyczaj korzystna, szczególnie w okresie polskiej zimy i przedwiośnia. Pierwszy tydzień był trochę chłodniejszy, ale teraz…
W tej chwili w Albuquerque, poza mną, jest wspomniany Henryk Szost, oraz grupa Trenera Jakubowskiego: Iwona Lewandowska, Emil Dobrowolski i Kuba Nowak.
Jeśli chodzi o trening, to idzie nie zapeszając doskonale. Objętościowo ciągle blisko 30 km dziennie. Do tego biegi w II zakresie intensywności, lekka siła biegowa, przebieżki i siła ogólna. „Zabawa” rozpoczyna się już niebawem, bo po aklimatyzacji, która z uwagi na wcześniejszy pobyt w Kenii idzie bardzo dobrze, zaczną się biegi w tempie okołostartowym i długie bieganie w średniej intensywności.
Od pewnego czasu w moim treningu nastąpiły duże zmiany, za sprawą podjęcia współpracy z nowym Trenerem – Michałem Bartoszakiem. „Szkoła Poznańska”, jaką wyznaje Michał opiera się na spokojnej, objętościowej pracy i dopiero w najważniejszym momencie treningu tempowym, którego nie ma w całym treningu wiele. Z nadzieję realizuję kolejne jednostki i czekam z utęsknieniem na formę, której nie doświadczyłem już bardzo długo. Już a niespełna 6 tygodni Wiedeń Maraton, wcześniej startować będę w półmaratonie w Venlo – to już za niewiele ponad 2 tygodnie.
Współpraca z nowym Trenerem to zawsze zagadka, jednak też duży dopływ motywacji – kiedy ktoś patrzy z boku i bierze na siebie ciężar decyzji, jest dużo łatwiej. Jestem od początku nauczony, że mam wiele do powiedzenia w treningu i jest to bardzo dobre, bo zawodnik musi czuć swoje ciało i rozumieć co się z nim dzieje w czasie treningu – to podstawa dobrej współpracy, jednak czasem lepiej zacisnąć zęby i zwyczajnie biec, to co zadane.
Nowy Trener to również nowe bodźce, bo przecież rutyna nie prowadzi do wzrostów poziomu sportowego. Często ten aspekt powoduje progresją – na to liczę 🙂
W moim przypadku chodzi w pierwszej kolejności o powrót do dyspozycji. W zeszłym roku zrobiłem duży błąd, bo zbyt ambitnie trenowałem, szedłem na skróty, żeby przygotować się do Mistrzostw Europy w Zurichu, skończyło się to marnie. Teraz budujemy wszystko bardzo spokojnie, mam nadzieję, że zdążymy. Czasem obawiam się, nauczony ciężkiej pracy, że trenuję zbyt zachowawczo. Niecierpliwie chciałbym już przycisnąć…
Najważniejsze jest zaufanie – więc ufam i odhaczam kolejne treningi z nakreślonego planu.
Do dyspozycji mam wiele tras. Poniżej szutrowy wał po drugiej stronie Rio Grande niż pierwsze zdjęcie. Tu biegam popołudniami przed fitnessem, gdzie rozciągam się, wzmacniam ogólnie, a także korzystam z odnowy biologicznej (pływalnia, sauna, jakuzi).
Nowy Meksyk to nie tak przepiękne miejsce jak Sant Moritz, ponieważ większość terenów to piaszczyste stepy, ale i tak jest bardzo, bardzo ładnie. Nawet z pokoju widzę szczyt Sandia (3255 m n.p.m), gdzie mam zamiar wybrać się już w najbliższą niedzielę 🙂
7 Comments
Zgodnie z zasadą „wszędzie lepiej, gdzie nas nie ma” zazdroszczę tych wyjazdów, choć z drugiej strony podziwiam ciężką pracę na treningach ;). Miło słyszeć o poznańskim akcencie u Ciebie. Czekam zatem na wizytę w stolicy wielkopolski. Może będzie mi dane spotkać Ciebie podczas treningu wokół Rusałki ;)? Pozdrawiam!
Miło się czyta.
Wiele osób odczytuje takie wyjazdy, że są to wakacje. Nic bardziej błędnego…
Dziękuję za taki sposób myślenia!
„Na Rusałce” będę pod koniec marca, jak wrócę z obozu.
Pozdrawiam!
widzimy sie w Wiedniu 🙂
@Mariusz Giżyński
No to w takim razie rozbijam nad Rusałką namiot w drugiej połowie marca i będę Ciebie wypatrywał :D!
@FilipO
Filip, weź wędkę, to może coś zahaczymy 😉
@Mariusz Giżyński
Obawiam się, że woda w Rusałce jest tak czysta, że po zjedzeniu z niej czegokolwiek moglibyśmy świecić w ciemnościach. Mógłby być kłopot przy kontroli antydopingowej :D.
Super!!, czekamy na spotkanie w Polsce;-)