W Szklarskiej trenowałem blisko 3 tygodnie. Jestem z tego czasu bardzo zadowolony, a najbardziej, że wreszcie przekroczyłem granicę swego rodzaju bezsilności. To fajne uczucie, kiedy po trudniejszych okresach, wreszcie „zaczyna się biegać”, kiedy wchodzi się na wysoki poziom biegowy. Jest to już czas, kiedy cieszę się bieganiem. Niestety kiedy jest się słabym, trening nie daje aż takiej radochy.
Całość zgrupowania nie zamknęła się jakąś imponującą objętością treningową – w końcu jeszcze na to nie czas. Udało się zrobić przede wszystkim dużą ilość pracy w strefie mieszanej i siły biegowej, co swoją drogą w Szklarskiej Porębie łatwo połączyć z uwagi na konfigurację terenu. Jeśli chodzi o zrealizowane jednostki treningowe, to dwukrotnie robiłem podbiegi pod górkę na 300-metrowych odcinkach, 3 razy cross II na Reglach, na koniec obozu 16-stka z Piechowic do Jakuszyc, 33-kilometrowa wycieczka górska. Z treningów o większych prędkościach – 2 razy 400-metrówki i tyle samo razy tysiące. Do tego dużo treningu uzupełniającego – siły ogólnej, gibkości. Dołożyłem też 4 razy bieganie w wodzie(zamiast popołudniowych rozbiegań) i 6 razy saunę. 9 nocy spędziłem w namiocie hipoksyjnym na wysokości od 1800 do 2200 m n.p.m. + Szklarska.
Praca treningowa to oczywiście nie wszystko. Największa walka była z dietą. Wyciskałem soki, życzyłem sobie na posiłkach to i tamto… Całe szczęście elastyczni i wyrozumiali gospodarze pensjonatu, w którym mieszkałem znieśli jakoś moje dziwactwa 😉
Po przyjeździe z obozu badania krwi pokazały wzrost poziomu hemoglobiny z 13.9 na 15.0! z czego cieszę się niezmiernie. Mam zamiar kontynuować produkcję wspomnianych soków, koktajli, chleba, pasztetów – Krzysiek, jak chcesz przepis – wal śmiało 😉 itd…
Dodatkowym wyraźnym i dobrym efektem obozu był czwartkowy trening tempowy. Mimo, że nogi były jeszcze po górach ciężkie 3 x (2 km+1 km przerwa 3′) wszystko dużo poniżej 3:00/km. Poniżej trasa treningu – prawda, że ideał…
Kończyłem tak późno, że w Kampinosie już nawet mgła się podniosła:
Po Szklarskiej Porębie, czy Zakopanem dyspozycja przychodzi zwykle po tygodniu, a super jest po 10 dniach. Już 26 lipca 5 km podczas biegu Powstania Warszawskiego – w tych okolicznościach nie mogę się już doczekać 🙂
7 Comments
Mariusz! Świetnie, że udał się Tobie obóz. Cały czas trzymam kciuki za progress i liczę, że kiedyś, przy okazji wizyty w klubie, będzie Cię można spotkać osobiście w Poznaniu ;). Czy mógłbyś się podzielić (najlepiej w osobnym artykule) przepisami, które między innymi poprawiają Twój skład krwi :)?
Pozdrawiam!
Właśnie może jakieś przepisy na te soczki itd?:D
Powodzenia!!!
Hej Mariusz. Fajnie słyszeć, że znowu zaczyna Ci się dobrze biegać 🙂
Podrzucisz jakieś fajne przepisy na soki? Używasz sokowirówki czy wyciskarki?
Jak wygląda Twoje bieganie w wodzie?
No i napisz jeszcze coś o saunie? Parowa czy sucha? Ile sesji i po ile minut i z jaką przerwą?
Przepis na soki bardzo chętnie:) degustuję też w specjalistycznych sałatkach jak masz swój ulubiony jakiś przepis to może podziel się publicznie bo widzę są na to chętni:)
Domyślam się że w rękawie masz kilka ukrytych swoich specjałów, poświęć może oddzielny wpis na temat ciekawych specjałów które uwielbiasz:)
Soczki są różne:
1. takie owocowe z tradycyjnej wirówki do cytrusów(są mechaniczne lub ręczne) – tu nie ma filozofii, byle jak najszybciej pić po wyciśnięciu (głównie zimą, bo wtedy mamy najlepsze cytrusy)
2. owocowe z sokowirówki – jesienią głównie jabłkowe
3. warzywne
a) buraczane
b) marchwiowe
c) mieszane (z dodatkiem a, b, pietruszki korzenia, selera, nawet pokrzywy)
4. koktajle (na krwinkę)
np. z pietruszką (pęczek), sok z grejfruta, gruszka, banan, 3 szklanki wody
5. koktajl białkowo-węglowodanowy
np. 0,5 litra mleka sojowego lub krowiego, 2 banany, pół garści orzechów pistacjowych, łyżka oleju lnianego, 2 serki danio ew zamiennie 2 łyżki serwatki lub inny miks białkowy(gotowa odżywka dla sportowców lub suplement diety)
smacznego!
Jeśli chodzi o wyciskarki, to nie ma badań, że są one zdecydowanie lepsze od sokowirówek – lepsze są te, które nie mają metalowych elementów, niestety witamina C przy kontakcie z metalem ulega rozpadowi. Jeśli wyciskarka, to musi być porządna za jakieś 1,5 tys. (nad taką ewentualnie warto się zastanowić – ma ślimak wyciskający z materiałów nie reagujących z sokami i nie nagrzewający się). Wyciskarki są lepsze dla osób, które mają problem z trawieniem pokarmów – tak medycznie to uzasadniają producenci.
Ja piję sok z buraczka i marchewki i dla mnie to podstawowy sok warzywny domowej roboty.