Pomysł, żeby jednak pobiec i ścigać się zrodził się na jakieś 2,5 godziny przed startem 🙂 Pierwotnie miałem pobiec z Żoną po 4:00/km. Przeważyły pozytywne emocje związane z tą imprezą. Do tego też doszła dobra pogoda, do której Biegnij Warszawo, czy wcześniej Run Warsaw zawsze miały wielkie szczęście – od 2005 roku pierwszy weekend października był idealny do biegania! Choć prognozy były niekorzystne.
Zaczęliśmy spokojnie. Podbieg na Agrykoli na drugim kilometrze i dalej odcinek pod wiatr „do Palmy” tym bardziej spowolniły tempo. Później było trochę szybciej,
Interakcja z kibicami była, więc również spora rezerwa 🙂
Na 5 kilometrze zameldowaliśmy się z oficjalnym czasem 16:02, wiec teoretycznie bardzo wolno. Choć moim zdaniem było inaczej 🙂
Kilometry 7 i 8 znowu spokojne. To odcinek tuż przed i na Moście Świętokrzyskim, gdzie mocno powiewało. Chowałem się tam za sporo młodszym rywalem. Czekałem na sposobność, żeby mocno zaatakować.
Zaatakowałem na początku 9-tego kilometra, który przebiegłem w 2:53, co wystarczyło do uzyskania bezpiecznej przewagi.
Nie czułem, że aż tak przyspieszyłem. Trochę bałem się jak to będzie, bo po Szklarskiej Porębie zwykle biegało mi się ciężko… Pierwsze 2-3 dni są najgorsze, później ciut lepiej, a dopiero od 7-dmego dnia Szklarska „oddaje”.
Brawo dla ING za doping i pomysł na wsparcie dla biegaczy – dodało skrzydeł!
To było fantastyczne uczucie – kiedy uciekasz i czujesz, że jest to skuteczne i wytrzymasz do mety, choć wiadomo, że będzie ciężko, ale najprawdopodobniej właśnie dlatego, że wygrywanie nie przychodzi łatwo – cieszy tak głęboko.
ostatnie metry to celebrowanie – chwila tylko dla mnie!
a nagrodą będzie moment uniesienia rąk tuż przed metą i uczucie dobrze wykonanej roboty 🙂
Bardzo się cieszę, że ciągle jestem w dobrej formie. Byłem prosto po trudnym obozie. Dowiedziałem się, że nie będę startował w Mistrzostwach Świata Wojskowych w biegach przełajowych 12 października, więc mogę sobie pozwolić na większą ilość startów i zabawę bieganiem! W sobotę zrobiłem w sumie 20 km i umiarkowaną siłownię ze sztangą… Może dlatego tak łatwo przyspieszyłem 🙂 To nie było profesjonalne, ale czasem trochę szaleństwa jest w życiu potrzebne! Lubię czasem improwizować, zmieniać plany i próbować nowych rzeczy w treningu. To było ciekawe doświadczenie.
Nie sądzę, żebym tego dnia pobiegł jakoś wyjątkowo szybko, ale z pewnością byłby to wynik poniżej 31 minut. Tu było 31:31, jednak niektóre kilometry pod 3:20/km, najszybszy 2:53 i kilka po ok 3:01-03.
Z Iwonką muszę chyba stworzyć drużynę, bo dobrze nam ostatnio razem idzie 🙂
Zdecydowanie zabawa bieganiem to mój Świat!
Szczególnie, że nie byłem sam 😍