W ostatni weekend w Sopocie miało miejsce wielkie wydarzenie, jakim były Halowe Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce. Przyglądałem się im bacznie, emocjonując wzmaganiami naszych reprezentantów z całą światową czołówką.
Z perspektywy Kenii wyglądało to imponująco. Tyle gwiazd „Królowej Sportu” nie gościło u nas nigdy wcześniej!
Miałem przyjemność oglądać relacje na żywo wraz z dużą grupą osób z różnych europejskich krajów oraz z miejscowymi, kibicującymi swoim kolegom i koleżankom. Przed telewizorami w Keiro View byli między innym Mo Farach, czy Bob Thari 🙂 Wszyscy gratulowali, że u nas odbywają się takie zawody i mamy taką ładną halę.
Już pierwszy dzień rozpoczął się bardzo obiecująco – nasi średniodystansowcy kolejno zdobywali awanse do finałów, lub biegali na swoim dobrym poziomie, nie oddając łatwo skóry, mimo że nie udawało się przejść do kolejnych biegów.
Od początku imponowali 800-metrowcy, pewnie rozgrywając swoje biegi. Bardzo cieszę się, że do naszej „eksportowej” dwójki Marcin Lewandowski, Adam Kszczot, dołączyła trenowana przez Tomka Lewandowskiego Angelika Cichocka. W tym sezonie przebojem wdarła się do światowej czołówki!
Renata Pliś świetnie taktycznie rozegrała swój bieg eliminacyjny, jednak niestety kosztowało ją to dużo sił. W finale Afrykanki pokazały swoją dominację.
Wieczorny finał pchnięcia kulą niestety nie był zbyt szczęśliwy, Tomek Majewski mimo najlepszej formy w sezonie zajął 4 miejsce, do medalu zabrakło bardzo niewiele.
W sobotę ze znakomitej strony pokazały się nasze skoczkinie wzwyż – Karolina Lićwinko „skoczyła” nowy Rekord Polski i zdobyła złoty medal, choć do niedzieli żyłem w przekonaniu, że była druga, ot fajna niespodzianka 🙂
W biegu na 3000 m mężczyzn występował Łukasz Parszczyński, który w swoich eliminacjach pobiegł drugi wynik w historii Polskiej Lekkie Atletyki, Rywale byli zbyt mocni, ale należą się słowa uznania za walkę i życiową formę. Finał był dla mnie bardzo emocjonujący, nie tylko dlatego, że to najbliższa mi konkurencja, ale biegał w niej 40-już letni Bernard Lagat. Nie wiem do końca dlaczego, ale w nim upatrywałem od początku faworyta tego biegu. Wyścig układał się dla gwiazdy biegów średni-długich bardzo dobrze, tempo było wolne, a więc na finisz. Lagat swym idealnym biegowym krokiem i dojrzałą bezbłędną taktyką, do ostatniego okrążenia wydawało się kontrolował przebieg rywalizacji. Niestety Kenijczyk okazał się zwyczajnie mocniejszy i nie pozwolił wyprzedzić się na ostatniej prostej. Był to fantastyczny bieg!
Oczywiście wisienką na torcie miały być finałowe biegi na 800 metrów. W pierwszym Angelika, mimo, że nie wyglądała jak na mój gust zbyt świeżo, pobiegła dobrze taktycznie i wywalczyła swój największy sukces w historii i z tego co pamiętam, największy sukces w historii naszego kraju na 800 m Pań! Zawsze drżę, jak na finiszu nasi biegają przy krawężniku i rozluźniam się, kiedy rywale cudem odbiegają w stronę 2 toru, robiąc miejsce, żeby dać się wyprzedzić ufff….
Biegowi na 800 metrów chłopaków towarzyszyły jeszcze większe emocje. Dwie szanse medalowe pomimo, że rywale doskonali. Początek niezbyt udany dla Marcina, pobiegł szybko początek, niestety został „zamknięty” i musiał zwolnić na drugim łuku. Później nasi biegli popisowo, ustawili się idealnie na ostatnie decydujące koło. Od razu przypomniała mi się Barcelona 2010, kiedy to podobnie radzili sobie z rywalami.
Tym razem Etiopczyk Amman był mocniejszy i skutecznym finiszem uciekł na ostatnich metrach. Adam pobiegł finisz idealnie, pewnie wbiegając na metę na drugiej pozycji. Marcin, był tuż za nim, dzielnie odpierając atak Anglika.
Niestety, po kilku chwilach dotarła do nas wiadomość o dyskwalifikacji Lewandowskiego. Moim zdaniem było to niesłuszne i bardzo krzywdzące dla zawodnika. Owszem, przepisy mówią jasno, nie wolno przekraczać krawężnika, jednak potknięcie Marcina – to się czasem zdarza – bieg zbyt blisko wewnętrznej łuku i zwyczajnie zachwiał się stawiając stopę poza bieżnią. Tym „fałszywym” ruchem tylko wybił się z rytmu, nikomu z rywali nie przeszkodził, jedynie sobie. Cóż sędziowie byli bezwzględni…
Zaimponowała mi postawa Adama, który na podium wyrazi kamienną miną, co myśli o całej sytuacji.
Mina dekorującej Pani Ireny Szewińskiej przedstawiała to samo!
Na koniec zawodów z bardzo dobrej strony pokazali się nasi waleczni 400-metrowcy, jednak Rekord Świata zwycięzców i zaraz za nimi wbiegające mocne ekipy Jamajki i Wielkiej Brytanii rozwiały nadzieje na medal. Czwarte dobre miejsce i bardzo dobry wynik, to wszystko tego dnia.
Przed zawodami zabawiłem się w typowanie ilości medali. Postawiłem na 3-4. Trzy były, a powinny być 4-ty, więc trafiłem 🙂
Ogólnie brawa dla Organizatorów imprezy i więcej takich wydarzeń w naszym kraju, bawiłem się przez te 3 dni świetnie!