Jesteśmy z reprezentacją wojsk lotniczych w Amsterdamie na biegu przełajowym państw NATO. Wczoraj zwiedziłem spacerkiem kawałek miasta. Podróż trwała prawie cały dzień, przez co nie było czasu wyjść na rozruch. Spacer był przyznam bardzo ciekawy, szczególnie słynna czerwona ulica – ciekawe doświadczenie 🙂
Dzisiaj w południe biegaliśmy na terenie bazy Ramstein na dystansie 9660 m.
Przed nami pobiegły kobiety, wśród których najlepsza była Triatlonistka Agnieszka Jerzyk.
Przed i podczas rozgrzewki zapoznaliśmy się z trasą, dopasowałem wkręty. Zapowiadało się, że będzie to trudny cross. Spora część po sypkim piasku. Długi łagodny ok. 400 metrowy podbieg po najtrudniejszym podłożu, później jeszcze dłuższy zbieg po leśnych drogach. Trasa trudna.
Wystartowaliśmy mocno. Na początku prowadził Heniu Szost, za nim Michał Kaczmarek i ja. Pierwsze metry prowadziły utwardzoną piaszczystą drogą, po 300 m metrach skręciliśmy w lewo na wspomniany długi, piaszczysty podbieg. Prowadził Michał, później na zbiegu uciekł nam na kilka metrów Heniu, puszczając swoje długie nogi. Biegliśmy bardzo szybko. Po pokonaniu pierwszej z czterech pętli czułem się bardzo dobrze. Przewaga nad resztą rywali była już znaczna, więc zostało nas trzech. Na drugim podbiegu przyspieszyłem odrywając się na kilka metrów od chłopaków, którzy dogonili mnie pod koniec zbiegu. Na trzeciej pętli czuć było pierwsze objawy zmęczenia, nogi zaczynały uciekać w nierównym piasku. Na trzecim podbiegu, znowu próbowałem się „urwać”, tym razem konkurenci trzymali mnie krótko, tak samo było na ostatnim podbiegu na ok. 1500 m do mety. Wiedziałem, że właśnie tam jest moja jedyna szansa na zwycięstwo. Biegłem ile dawałem radę, niestety było to za mało na Michała. Heniu zaczął stopniowo tracić dystans. Po zbiegu i 200 metrowej prostej na ok. 250 m do mety Michał zdecydowanie zaatakował uruchamiając swój piorunujący finisz, którym wygrał ponad 10 złotych medali Mistrzostw Polski w crossie, na 5 i10 km. Robiłem co mogłem, jednak przegrałem 3 sekundy – zdecydowanie.
Michał jest 10 dni do Maratonu, więc dyspozycja zgodnie z planem jest już na wznoszącej, Heniu ma 3 tygodnie do Maratonu, dlatego tego dnia siłą rzeczy nie mógł być w optymalnej dyspozycji. Ja to właśnie wykorzystałem, to plus nawierzchnię, której Heniek nie lubi.
Cieszę się ze zwycięstwa z naszym najlepszym Maratończykiem, to zawsze duży sukces pokonać 2 w Europie zawodnika jeśli chodzi o sezon best i dziewiątego na Igrzyskach w Londynie.
Notabene teraz każdy będzie chciał wygrać z Mistrzem zgodnie ze sportowym powiedzeniem „Bij Mistrza”.
Sport jest piękny, bo z jednej strony Henio pokazał w tym roku wielką klasę, pokazał nam i kibicom, że można biegać bardzo szybko, a z drugiej strony inni biegacze z nieco niższego w tej chwili poziomu mogą go pokonać przy odpowiedniej taktyce, wykorzystując swój lepszy dzień i etap w cyklu przygotowań.
Jestem totalnie wyczerpany – dużo mnie to kosztowało, nie wycisnąłbym dzisiaj nawet sekundy lepiej. Całość wyszła mi w 30:12, czyli po 3:07,5 – jak na takie warunki, to bardzo dobre tempo świadczące, że biegaliśmy na wysokim poziomie.
Szykuję mundur i ruszam na uroczystą kolację 🙂
Takie zdjęcia robi mój nowy Nikon V1 z obiektywem 30-110. Zaczynam dopiero się uczyć, ale już mi się podoba.
3 Comments
Jest forma – Brawo!
Gratulacje. 🙂 Wrzuć jakąś fotkę w mundurze. 🙂
Red Light Discrit 😉 uważaj na siebie 🙂 🙂 🙂