To był krótki, ale dobry obóz. Przyjechałem słaby, niepewny zdrowia, z obawami czy będę mógł normalnie trenować. Początek był trudny, tylko krótkie biegi, plecy ciągle bolą, ale z dnia na dzień coraz mniej. Najlepszym dla nich lekiem jest bieganie i przywrócenie odpowiedniego tonusu mięśniowego. Po tygodniu wszystko wróciło do normy i teraz można powiedzieć, że jest już wszystko dobrze.
W Font Romeu było fantastycznie. Słońce świeciło każdego dnia, było ciepło, ale nie za gorąco z powody wysokości nad poziomem morza. Coraz więcej biegałem, nawet jednego dnia udało mi się prawie dobić do 30 km. Zacząłem od samych rozbiegań, żeby 5-tego dnia zaliczyć dwie szóstki w drugim zakresie, 7-go dnia 15×400 m na 2130 m n.p.m., a 9-tego 9-cio kilometrowy podbieg z 1700 m na 2130 m n.p.m., później jeszcze jedne 400-setki. Wszystko przeplatane wybieganiami w crossowym terenie, przebieżkami i sprawnością ogólną.
W ostatnią środę miałem doskonały dzień, możliwe że przed pełnią księżyca? To bardzo ciekawe zagadnienie, trzeba się w nie bardziej wgłębić. Pierwszy wniosek powtórzył się już po raz kolejny – w dzień czuję się świetnie, a wieczorem nie mogę zasnąć. Chyba jestem wilkołakiem…
Mieliśmy szczęście nie tylko do słońca, ale również do gwiazd. Nie tylko chodzi o bezchmurne nocne niebo, ale o zawodników, którzy w Pirenejach trenują. Udało mi się spotkać z Paulą Radclife. Byliśmy u niej w apartamencie – dokładnie piętro nad nami. Pocieszyliśmy ja po opublikowanej decyzji o wycofaniu się ze startu w Igrzyskach. Daliśmy winko, uściskaliśmy, a następnego dnia zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie i dostaliśmy pamiątkowe autografy. Paula to bardzo pogodna osoba, uśmiecha się i czasem co jest aż wstydliwe, pierwsza mówi część. Zawsze chętnie pogada, choć trapią ją przez ostatnie lata ciągłe problemy. Powiedziała nam, że kocha biegać i będzie jeszcze próbowała swoich sił w bieganiu. Świetna Babka!
Na stadionie łatwo spotkać grupę Alberto Salazara. Mo Farah chętnie rozmawia i pozuje do zdjęć, też ciągle się uśmiecha. Galen Rupp z Datanem Rizenheimem ciągle żartują i śmieją się. Kiedy Mo zaczął samowolnie biec przez płotki, Alberto rzucił hasło Mo! – No! i później chłopaki to ciągle powtarzali kopiując charakterystyczne kiwanie palcem przez Alberto 🙂
Swoje przygotowania uskutecznia tu również inny znakomity biegacz z wysp – Chris Thompson srebrny medalista Mistrzostw Europy z Barcelony na 10 000 m – PB 27:27 i 13.11 na 5 000 m. Ostatnio biegał rozbieganie wspólnie z Mo. Wcześniej widziałem ich razem w akcji na żywo w Bydgoszczy podczas Mistrzostw Europy Młodzieżowców (poniżej 23 lat). Wtedy na dystansie 5000 m Mo uciekł całej stawce i wydawało się, że niezagrożenie podąża po zwycięstwo, tymczasem na ostatnim kole osłabł, a piorunujący finisz rozpoczął Chris. Pogoń trwała od samej linii mety, gdzie rzutem na taśmę wygrał właśnie goniący. Mo wycieńczony nieudaną ucieczką i upalną pogodą, skończył w karetce pogotowia. Już wtedy było widać, że to świetni biegacze z wielkim charakterem do walki. Jestem dumny, że kiedyś na ulicy prawie wygrałem z Thomsonem na 5 km w Armagh w 2009 r., kiedy to pobiegłem 13.59, a on 13:56, za to za 3 dni w crossie już wygrałem zdecydowanie, bo Chris to kawał chłopa, biega do tego wysoko jak rasowy bieżniowiec, a tacy w grząskim terenie maja dużo trudniej. W tym roku nie idzie mu zbyt dobrze. Nie śledziłem dokładnie, ale prawdopodobnie miał jakieś problemy, bo na treningach w górach nie wyglądał specjalnie, chociaż biegnąc milę miał po drodze na 1000 m ok. 2:36, później jednak przebiegł tylko 800-setkę i kilka 400-setek, męcząc się przy tym strasznie. Zobaczymy już dzisiaj jak chłopaki wypadną w Londynie – start o 22:15 naszego czasu.
Widywałem, też przeszkodówkę z Tunezji – liderkę tabel, która otoczona sztabem walczyła o jak najlepszą formę.
Generalnie nie ma w Font Romeu zbyt dużo zawodników. Z Maratończyków widziałem tylko Lee Mariena, który mimo, że ma życiówkę tylko 2:13.41, będzie reprezentował swój kraj. Mówił, że jest w życiowej formie, więc mam nadzieję, że sprawi niespodziankę – będę mu kibicował. Może jeszcze kiedyś się pościgamy i zrewanżuję się za Barcelonę, gdzie mimo dalekiego rekordu życiowego zajął tam wysokie 8 miejsce, czego zasługą była doskonała taktyka.
Szkoda mi, że nie mogę uczestniczyć w tym wielkim sportowym wydarzeniu, że trafiłem akurat na taką politykę związku i tak mocnych rywali. Kurcze, jak sprawdziłem z tym moim 2:11,20 biegałbym na wszystkich wcześniejszych Igrzyskach.
A co do Maratonu, to zapraszam na wspólne oglądanie do Sklepu ForPro 12 sierpnia na 10:00. Ja będę jednym z komentatorów 🙂
Najważniejsze, że z obozo-wakacji wracam, wypoczęty, dwa razy lepszy i z wielkimi chęciami do pracy!
4 Comments
Cześć Mariusz 🙂
oby teraz forma była jeszcze lepsza , po takim obozie co czytam to aż chce sie biegac 🙂
a można wiedziec na czym dokładnie u Ciebie polega kontuzja pleców bo też ja mam i troche nie mogę sobie poradzic.
pozdrawiam
Najważniejsze są chęci i zdrowie! Powodzenia!
nawet nieźle pobiegł Lee Merrien, bo był 30. z czasem 2:17:00 🙂
Lee pokonał wielu dużo lepszych od siebie rywali. Wypadł nieźle, choć liczyłem, że wejdzie w pierwszą 20-stkę.