Zeszły tydzień był wreszcie udany – w samą porę 🙂 Przebiegłem kawał drogi, bo 180 kilometrów po trudnych terenach doliny Keiro.
Oczywiście nie szalałem zbytnio, bo nauczony doświadczeniami poprzednich lat i niedawną jeszcze kontuzją, wiem, że trzeba się teraz wprowadzić do biegania, że w w tak wysokich górach najlepiej skutkuje zachowawczy trening. Na intensywne bodźce będzie czas w marcu i kwietniu.
Zdecydowaną większość środków treningowych stanowiły zwykłe wybiegania i to w dosyć wolnym tempie, ale mimo tego na wysokim i nierównym tętnie, co powodują liczne podbiegi i zbiegi oraz oczywiście wysokość nad poziomem morza w granicach 2350m. Z szybszych treningów zrobiłem zabawę biegową na 300-setkach, podbiegi i pierwsze wprowadzające tempo – na zmianę 800-setki i 600-setki. Niedługo wrzucę filmik – ale się wymęczyłem, mimo, że biegałem niezbyt szybko. Tu nie ma jak oddychać…
Wiem, że to niektórych może zdenerwować, ale słońce świeci bez przerwy. Pogoda jest idealna. Nie szkoda tych zainwestowanych pieniędzy, wiedząc, że w Ojczyźnie straszne mrozy. Trzymajcie się już za 12 dni do Was dołączam.
4 Comments
U nas też cały czas świeci słońce 😉
a czy 25 na plusie czy 15 na minusie to przecież żadna różnica 😀
i super najważniejsze ze wszystko idzie pozytywnie.
teraz ja szybko się kuruje i ruszam do roboty 🙂
powodzenia i pozdrawiam
Miejmy nadzieję, że jak wrócisz za te 12 dni to mrozy ustąpią:) ja się wczoraj poddałem i przeniosłem się na bieżnie (nawet udałeo się zmęczyć – wyszedł całkiem mocny trening), wiem że to profanacja, ale bieganie przed pracą o 6rano przy tym mrozie uznaję juz za lekką przesadę – szkoda płuc
Mariusz, u nas też słońce świeci 🙂 ale jest troszkę chłodniej, rano było jakieś – 16 stopni 😉