To był doskonały tydzień! Wypełniony śledzeniem każdego ruchu lekkoatletów podczas Mistrzostw Europy w Monachium. Do tego bieganie w ulubionej Szklarskiej Porębie (157 pokonanych kilometrów – rekord roku💪), a przede wszystkim czas spędzony wspólnie z Żoną tuż przed 15 rocznicą ślubu :).
W podróży do Szklarskiej Poręby oglądałem Maratony – jak dla mnie najważniejsze wydarzenia sportowe roku.
Po filmikach Oli Lisowskiej z facebooka, na trochę ponad tydzień przed Mistrzostwami napisałem Oli w komentarzu – „ale wyścigana😀” Do tego poszły ✊✊ powodzenia. Od razu odpowiedziała dziękując – czuć było, że jest energia!
Wiadomo było, że jest dobrze i można spodziewać się czegoś wielkiego! Mamy od wielu lat świetne relacje, choć były i różnice zdań :). Śmiejemy się, że jest moją siostrzyczką, a ja braciszkiem :D. Po obejrzeniu tego krótkiego filmiku widać było, że jest w formie, że może powalczyć o top 6 – tak wtedy myślałem. Biegała wyjątkowo lekko! W czasie samego już Maratonu nadal w to wierzyłem, a im bliżej mety, coraz bardziej było jasne, że może być medal. Pomyliłem Niemkę, myśląc, że to medalistka Mistrzostw Świata w półmaratonie z Gdyni. Bałem się Jej. Okazało się, że to ktoś inny z życiówką tylko 2:28. W grupie nadal była Holenderka z 2:22, a więc piekielnie szybka. Trudno było prorokować złoty medal. Dopiero na 40-stym kilometrze byłem pewien i spokojny, że Ola wygra ten bieg. Przypomniał mi się finisz z Dębna, kiedy „Lisu” pobiegła 42-gi kilometr w 3:04 – sam nigdy tak szybko nie pobiegłem 😜 Tak potrafią tylko Mistrzynie!
Maraton w Monachium to był fantastyczny bieg, niezapomniane emocje. Nie biegłem, ale czułem się, jakbym sam zdobył medal.
W maju Ola poprosiła mnie o radę w jednej sprawie, później okazało się, że zrobiła tak, jak polecałem – to mała sprawa, ale mam ogromną, ogromną satysfakcję, żę coś tam odrobinkę pomogłem😃. Wiadomo, sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą 🙂
Sukces jest składową tysięcy czynników, a zdecydowanie najwięcej z nich to sama Zawodniczka i mądre prowadzenie przez trenera Jacka Wośka👏👏👏 i wcześniejszych trenerów z Braniewa i Olsztyna. Między innymi ś.p. Trenera Zbigniewa Ludwichowskiego.
Ola zrobiła lwią część pracy dla drużyny. Na niezłym poziomie pobiegła Angelika Mach i Monika Jackiewicz. Dziewczyny z pewnością nie są do końca zadowolone ze swoich biegów – miały znacznie lepsze w swojej karierze, ale to wystarczyło na medal brązowy, za co należą się WIELKIE GRATULACJE! Medal ten jest szansą na więcej, bo będą miały zapewnione szkolenie i środki finansowe, żeby się rozwijać! Bardzo się cieszę, bo będzie to też możliwość „wskoczenia” na wyższy poziom nie tylko dla Nich, ale też dla całego Polskiego Maratonu.
Ola zrobiła dla konkurencji Maraton bardzo, bardzo wiele, ale tak naprawdę grupa i kilka sukcesów może na trwałe zmienić sytuację w Polskim Sporcie, który przez ostatnie lata nie wspiera Maratonu na tyle, żeby można było skutecznie rywalizować z innymi reprezentacjami, które otaczają swoich lekkoatletów nieporównywalnie większą opieką.
Jeśli chodzi o bieg mężczyzn, to niestety nasza reprezentacja wypadła bardzo blado. Nie znam wszystkich szczegółów przygotowań i tego, co zadecydowało o takim, a nie innym występie. Mocny trening i ambicja to w letnich Maratonach nie wszystko, tu trzeba inaczej niż w Maratonach, gdzie warunki są komfortowe szafować siłami w przygotowaniach i podczas samego wyścigu. Myślę, że tu była główna przyczyna niepowodzenia. 2 debiutantów Kamilów z pewnością zyskało nowe doświadczenia – to powinno zaowocować w kolejnych startach.
Zaraz po przyjeździe do Szklarskiej Poręby poczułem się zrelaksowany i przełączyłem na tryb obozowy. Jedzenie, spanie i odpoczynek. Poprzedzający tydzień był słabszy treningowo z powodu dużego wyzwania, jakim była organizacja 2 biegów Falcon Żelazny Bieg i 5-tka z Żołnierzem – 2 imprezy w 2 dni to naprawdę dużo, szczególnie, że to pierwsze edycje zawodów, a czasu na ich przygotowanie było niewiele. Wszystko się jednak dobrze udało, więc była satysfakcja i zasłużony odpoczynek.
Wyszedłem późnym popołudniem na spokojną 15-stkę. Niesiony emocjami z Monachium. Wieczorem zupełnie opadłem z sił.
Następnego dnia było już znacznie lepiej. Zrealizowałem wraz z Szymonem Kulką trening siły biegowej i techniki biegu. 8×400 m (100 m skp A + 100 m skip C + 100 m wieloskok + 100 m przebieżka) było to trochę ryzykowne, bo w moim wieku szczególnie wieloskoki są niebezpieczne, jednak w ostatnim czasie robiłem je na krótkich odcinkach, a tego dnia raczej zachowawczo. Kiedyś robiłem bardzo dużo siły biegowej, kiedy przygotowywałem się do biegów na 3000 m z przeszkodami , jednak było to naprawdę dawno, bo w 2008 roku. Ostatni raz na belkach wystartowałem w czerwcu 2009 już po debiucie w Maratonie.
Po południu tylko rower stacjonarny i sprawność – tej miałem zamiar na obozie robić bardzo dużo.
W środę ruszyliśmy z Anią Bańkowską na wycieczkę w góry – spokojną, choć nikt na szlaku nas nie wyprzedził 🙂
Trafiliśmy na świetne warunki pogodowe.
Po południu jeszcze spokojnie pobiegałem.
Wieczory to śledzenie poczynań lekkoatletów. Najbardziej interesowały mnie biegi średnie, a czekałem też na 3000 m z przeszkodami, z ciekawością oglądałem dyszki i 5-tki.
W czwartek rozbieganie z żywymi przebieżkami, a w piątek Fartlek 26×1′ przerwa 1′ od zera na Reglach, prawie do „Rury” czyli strumyka w drodze do Przesieki i na Chojnik. Teren był mocno urozmaicony – po raz kolejny wyszedł z tego akcent akcent siłowy.
To świetne przygotowanie, a pogoda dopisywała. Nie było też tak gorąco jak na nizinach – idealnie!
W sobotę rozbieganie i znowu sprawność, a w niedzielę deser tygodnia – bieg na Chojni. Wyszło ponad 30 km w dresach, bo bałem się ulewy, która wisiała nad nami, ale wytrzymała do końca treningu… Mocno się wypociłem i zmęczyłem nogi.
Tydzień zamknąłem kilometrażem 157 km, a więc bardzo dobrym.
W tym była podróż na obóz i 2 razy popołudniami rower zamiast biegania, żeby nie przeciążyć układu ruchu, a „przepompować krew” przez zmęczone mięśnie.
do tego sauna 🙂
Każdy dzień podczas Mistrzostw oferował emocje i medale dla naszej reprezentacji, choć długo wisienką na torcie był nasz Maraton. Złoto w tak pięknym stylu przyćmiewało nawet występy naszych medalistów olimpijskich.
Fantastycznie, mądrze taktycznie, idealnie na swoje możliwości na 3000 m z przeszkodami pobiegła Alicja Konieczek, zajmując 4 miejsce, którą miałem okazję poznać na obozie w Albuquerque w 2020 roku, od tego czasu mocno Jej kibicuję. Zresztą przeszkody zawsze będą mi bardzo bliskie. 9 lat walczyłem o jak najlepsze rezultaty(1999 – 2008). To piękny i zarazem trudny dystans, genialnie przygotowujący do biegu maratońskiego.
Ostatni dzień Mistrzostw był jakoś szczególnie ciekawy, mimo, że bez moich ulubionych konkurencji. Zadziwiła Pia Skrzyszowska, zaskoczyły krótkie sztafety. Niespodzianki są zawsze wyjątkowe.
Gwiazdami Mistrzostw z pewnością Holenderka Femke Bol, która zdobyła aż 3 złote medale, następny niesamowity Jakob Ingebrigsten z 2 złotami na 5000 m i 1500 m, gdzie szczególnie zasłużył na podziw prowadząc bieg od startu do mety, uzyskał Rekord Mistrzostw Europy.
W naszej reprezentacji multimedalistką okazała się Ania Kiełbasińska – 2 srebra w sztafetach i brąz indywidualnie na 400 m – fantastycznie!
Zawiedli trochę nasi średniodystansowcy, za to super taktycznie pobiegła Ania Wielgosz na 800 m zdobywając brązowy medal. Bardzo się cieszę, że może dalej spełniać swoje marzenia. Mam nadzieję, że teraz ze spokojem i w komforcie ✊✊ Jej przykład pokazuje, że w sporcie nie ma sentymentów – słabszy sezon, kontuzja i musisz radzić sobie samemu.
Wiele medali zdobyli Żołnierze – Sportowcy, którzy mają stworzone dobre warunki do rozwoju. Zachęcam do przeczytania krótkiego artykułu – mojego 🙂 o Oli Lisowskiej i jej maratońskiej drodze.
Jest to znakomity przykład, że kiedy damy szansę komuś ambitnemu i konsekwentnemu, może spodziewać się wielkich wyników, jednak droga jest długa. Trzeba być cierpliwym i wcale nie trzeba trenować najciężej, biegać najwięcej, żeby być najlepszym. Liczy się coś więcej, a wśród nich z pewnością pasja i poświęcenie.
Brawo Ola, brawo Polska Reprezentacja!
Tydzień zamknąłem przeciążeniem. Naprawdę solidnie potrenowałem💪
Polar oferuje nam dzisiaj nie tylko podstawowe pomiary GPS, częstości skurczów serca, czy planowania interwałów, ale też analizę obciążenia, a także jakości regeneracji.
Dzięki rejestracji statusu obciążenia serca poprzez analizę poszczególnego treningu i trendu długoterminowego porównując obciążenie każdą kolejną jednostką treningową do tolerancji, która rośnie wraz z wytrenowaniem.
U mnie świetnie przekłada się to na realną formę.
Teoretycznie powinniśmy poruszać się w granicach progresu. Jednak wskazane jest okresowe przeciążenie, utrzymanie, a nawet regres, co wynika z zasady periodyzacji treningu, jako najskuteczniejszej dzisiaj drogi do postępów w sporcie.
Regenerację mierzy też funkcja analizy długości i jakości snu.Świetna sprawa. Jeśli weźmiemy to pod uwagę przy planowaniu kolejnych sesji treningowych mamy szansę trenować bez ryzyka przetrenowania. Zegarek wyrzuca np komunikaty Nightly Recharge DOBRZE – wtedy śmiało można „naparzać” 🙂 a tak napradę realizować kolejne treningi w celu stopniowego postępu – dokładnie jak robi to duet Lisowska-Wosiek✊✊
Tu w butach On CloudGo – są lekkie, wygodne z dużą amortyzacjią, jednak są twarde, zatem nie pochłaniają energii powodując wolniejsze bieganie. To jest bardzo ciekawe, że aby wykorzystać pełną amortyzację buta, trzeba na nie zadziałać dużą siłą tj. albo dynamicznym biegiem po twardym podłożu, albo dużą masą natarcia. Zatem lekkie jak ja osoby nie są skazane na bieganie w zbyt miękkim bucie. W ten sposób buty stają się uniwersalne dla biegaczy o różnej masie ciała i prędkości biegu.