To był bardzo dobry trening, choć być może sam w sobie niezbyt imponujący jeśli chodzi o tempo biegu, czy długość przerw odpoczynkowych…
Biorąc jednak pod uwagę, że to już koniec 3 tygodnia obozu i zmęczenie zaczynało się nawarstwiać, można go uznać za solidnie zamocowaną cegiełkę.
Przez doświadczenia zdobyte przez kilka lat biegania wiem, że najlepiej wychodziły przygotowania, gdzie w górach nie było jakiegoś jednego wyjątkowo trudnego treningu, a kilka umiarkowanych. Ten właśnie takim był.
Był też dokładnie podprogowy
Zastanawiam się teraz głęboko, czy może warto byłoby zaryzykować i zrobić tego dnia więcej odcinków np.: zamiast ostatnich kilometrówek dodatkową trójkę i dwójkę… Być może udałoby się to wytrzymać i tak „zabodźcować” organizm, żeby odpowiedział świetną dyspozycją za kilka tygodni. Ryzyko byłoby jednak spore. Wielu w Albuquerque wykonywało dużo trudniejsze treningi, jednak całą formę zostawiali w Nowym Meksyku.
Fantastycznie, kiedy poziom wytrenowania dochodzi do tego poziomu, że szybkie bieganie staje się przyjemnością. Nogi stają się „zabiegane” i co ciekawe nic wtedy już nie boli, nie wiele może się stać – można w pełni oddać się specjalnemu treningowi.
Po treningu dotarło do mnie przekonanie, że mogę wiosną pobiec w Maratonie naprawdę szybko. Oczywiście forma to tylko jeden z elementów skomplikowanej układanki, ale ten zdecydowanie najważniejszy.
Życzę Wam równie wiele przyjemności w treningu! Trzymajcie się w ostatniej fazie Waszych przygotowań do Maratonów! Mam nadzieję, że macie już jasno obrane cele. Może to się wydać dziwne, nieprofesjonalne, ale ja jeszcze w tym roku nie mam na 100% potwierdzonego startu…
W filmiku wykorzystałem muzykę zasłyszaną w serialu Breaking Bad, którego akcja toczy się w Albuquerque i którego kilka odcinków udało mi się tu obejrzeć – świetny serial 🙂 !