Mistrzostwa Polski w Biegach Przełajowych to miejsce, gdzie spotykają się Lekkoatleci z rozmaitych specjalizacji: Biegacze uliczni, Maratończycy jak ja, bieżniowcy z biegów długich i średnich – ściganie jest zwykle ciekawe, bo nieprzewidywalne. Wiele zależy nie tylko o aktualnej formy, ale też od trasy. Dzisiejsza była piekielnie trudna. Na moich 10 km – 5 okrążeń, gdzie podbieg liczył grubo ponad 500 metrów, później zbieg z zakrętami. Absolutnie nie było się gdzie rozpędzić… Trasa faworyzowała silnych fizycznie zawodników, wydolnych, wybieganych. Biegający wysoko na śródstopiu, co sprawdza się na bieżni, tutaj mieli utrudnione zadanie.
Dla mnie pomysł startu w dzisiejszych Mistrzostwach Polski zrodził się, kiedy dowiedziałem się, że dopiero pod koniec maja biegamy Maraton. Ucieszyłem się! Umożliwiło to spokojne, długie przygotowania, gdzie można wykorzystać pokrewne formy treningu i startów, jakimi w moim przypadku stały się biegi przełajowe. Bieganie tylko i wyłącznie Maratonu, to w moim przypadku nie sprawdza się najlepiej – tego typu przerywniki działają.
Od dziecka miałem duże predyspozycje do przełajów, to mnie zawsze budowało przed sezonem letnim, zatem szykowałem się solidnie. Crossy, Szklarska Poręba, biegi przełaje w Hannut i Falenicy, może troszkę za mało siły biegowej…(na taką trasę).
Do Jeleniej Góry przyjechałem po długiej podróży z Kenii. W czwartek w nocy byłem w Warszawie, w piątek do Jeleniej, ale całe szczęście jako pasażer. Rozruch był rano w Warszawie – 8 km z czego 5-ty w 3:45, a myślałem, że 4:00 – super obiecujące! 🙂
W sobotę rano o 6:20 rozruch w pięknym parku w Cieplicach. (6:20, to dla mnie jeszcze 8:20 z Kenii, więc bez problemu).
Na start pojechałem nastawiony na walkę, choć z respektem do rywali i biegów przełajowych. Czas leciał szybciutko, stresowałem się strasznie, jak za dawnych czasów, szczególnie przy rutynowych czynnościach jak zmiana wkrętów (na najdłuższe), czy przypinaniu numeru startowego.
Rozgrzewka pokazała, że jest świetnie. Duże podbiegi na rozgrzewce nie były dla moich mięśni zupełnie odczuwalne, oddech nie przyspiesza – jest dobrze, góry działają 🙂
Wystartowaliśmy punktualnie. Zaraz po szybkim starcie buty mokre, błoto na twarzy – to lubię 🙂
Po 200 metrach krótki odcinek z błotem ponad kostki zasysającym buty – nieźle – będzie ciekawie.
Zaraz za bajorkiem początek długiego ok. 750 metrowego podbiegu (z czego samej pochyłości ok. 500).
Na górze luz, później 200 m płasko, a dalej zbieg – łagodny, bardzo długi, pocięty zakrętami. Zbieg wyglądał mniej więcej jak serpentyny. Na zbiegu pierwszej pętli ja nadaję tempo. Nie chciałem przestojów, wiedziałem, że dla mnie to kluczowe, choć piekielnie ciężkie. Po 3 km – w 2/3 drugiego podbiegu trójka Tomek Grycko, Krystian Zalewski, Marek Kowalski uciekają mi nieznacznie. Widzę już, że będzie to bardzo trudny bieg. Na zbiegu wyglądam lepiej, jednak kolejny podbieg trzeciej pętli, rywale uciekają mi jeszcze bardziej. Mam świetny doping. Poznaję głosy, ale także kibicują osoby, których nie znam. Ktoś krzyczy: „Znam Cię z O co Biega – dawaj” – bardzo miłe!!!
Na czwartej pętli czuje się genialnie. Doganiam Krystiana. Skrzydeł dodaje fakt, że mam v-ce Mistrza Europy na 3000 m z przeszkodami, zawodnika, który osiągnął to, czego mi się nie udało, człowiek, którego podziwiam i któremu kibicuję.
Niesie mnie doping, mam coraz więcej wsparcia, jestem zmotywowany, żeby gonić srebro. Tomek „odjechał”, złoty medal był już poza zasięgiem.
Równo koło do mety doganiam Marka. Jestem już mocno zmęczony, ale biegnę dobrze. Teraz podbieg, gdzie wszystko się rozegra.
Niestety…po moim ataku Marek odpowiada. Nie mam mocy podnosić nóg, „nogi jak z waty” ręce obolałe, już nie pracują. Na górze podbiegu ledwie wchodzę w zakręt. Duża strata, jakieś 40 metrów. Jednak nie poddaję się. Już wcześniej wyczułem, ze lepiej zbiegam. Ostatnie 500 metrów biegnę już z maksymalną prędkością – jakoś to będzie. Nie mam powietrza, nogi uginają się, biegam na całych stopach, ale gonię. Strata zmniejsza się, ale zbyt wolno. 200 metrów do mety wiem, ze nie mam już szans, ale dalej idę „w trupa”. Dobiegam na pozycji medalowej – jestem szczęśliwy.
To dla mnie duży sukces. To pozwala mi się ponownie odrodzić. Za metą czuje się świetnie. Gratulujemy sobie wszyscy nawzajem. Dostaję też wiele gratulacji od Kibiców i Trenerów – w tym jedna, którą zapamiętam na zawsze. Dziękuję!!!
Później za chwilę podium – kolejny fantastyczny moment! Chwilo trwaj, czas zwalnia. Poczucie dobrze wykonanej roboty. Poświęcenie spłaca się z nawiązką.
Teraz wracamy autem kawał drogi do Warszawy – piszę, serce cieszy się. Wiem, że mogę wiosną pobiec dobry wynik. Oczywiście musi się złożyć wiele rzeczy, ale jest nadzieja. To nie mrzonki, to jest możliwe!
Wyniki:
Gratulacje dla Organizatorów! Przełaje są fantastyczne, są dla wszystkich, budują wydolność, charakter. Szkoda, że są tak mało promowane, szkoda, że biegi długie w kraju są niedoinwestowane. Mówią o tym nie tylko symboliczne nagrody na mecie. Ja wydałem na obóz w Kenii ok. 8 tysięcy złotych, w Jeleniej Górze dostałem talon na 200 zł. To jednak nie jest dla mnie ważne, szczerze wolałbym nie dostać tej nagrody, bo jest to trochę demotywujące. Jestem marzycielem, idealistą. Wierzę, że Lakkoatletyka jest super i warto w nią inwestować. Owszem mocno w tym siedzę, więc mam być może trochę zatarty obraz… Z wszystkich uczestników można policzyć na palcach jednej ręki osoby, które mają wsparcie z Ministerstwa Sportu – to nie fair, bo to piekielnie ciężki kawałek chleba.
Walczymy dalej, morale wzrosło o 300%. Czekam na nowe wyzwania. Już za 2 tygodnie półmaraton w Venlo – może być dobrze 🙂
Wątroba boli mnie jak nigdy, wymęczyłem się do cna… ale już przebieram nogami na jutrzejsze rozbieganie :)))
9 Comments
Wielkie gratulacje! Bardzo dobrze czyta się tekst, który piszesz tak zadowolony i pełen nadziei.
Pokonać Krystiana Zalewskiego na przełaju to naprawdę coś znaczy!
Jeszcze krótkie pytanko: rozruch w Cieplicach był biegowy?
Gratulacje medalu, świetna robota. W Polsce chyba każdy biegał przełaje w szkole, a kto trenował dalej to i później, więc pamiętamy ten klimat 🙂
O tych nagrodach też ostatnio rozmawialiśmy, PZLA dostało 30mln budżetu, a w takich kwestiach dalej nic się nie zmieniło. Ale trzeba robić swoje, powodzenia w dalszych przygotowaniach!
Dzięki Mikołaj,
Samo rywalizowanie z Krystianem to wielka sprawa!
Rano zrobiłem lekkie 15 minut truchtu + ćwiczenia sprawnościowe – takie rozruchowe – luźne krążenia, trochę rozciągania + 3x40m skip A lekko pod górkę z płaskim wybiegiem 60 m na 85% mocy + trucht 3-4 minuty.
Po takim czymś czuję się po południu znacznie lepiej – szczególnie na pierwszych kilometrach biegu. Nie potrzebuję też wtedy mocnej rozgrzewki przed zawodami.
Dzięki Kuba!
Cieszę się bardzo 🙂
Masz rację, trzeba robić swoje, ale też starać się, żeby nie pomijano wytrzymałości. Jeśli my będziemy się na to godzić, to zaraz już nikogo nie będą wspierać…
GRATULACJE
Mariusz, trzeba zaktualizować zakładkę „osiągnięcia” na blogu 😉 raz jeszcze gratulacje!
Brawo! Też mam problem z wątrobą. Jak ją szybko „zregenerować „?
przyjemna robota 🙂
U mnie wygląda to tak, że wątroba boli po pierwszym mocnym starcie lub po długim biegu „docelowym”, kiedy dam z siebie bardzo dużo.
Jeśli nie za często, a na zasadzie przetarcia mamy takie dolegliwości, to nie ma w tym nic złego. Zwyczajnie organ bardzo mocno popracował i odczuwamy ból / dyskomfort etc.. Ja nawet się cieszę, że doprowadziłem się do momentu, gdzie organizm „otworzy się na zmęczenie”, wiem, że będzie teraz dużo lepiej.
Pomaga uzupełnienie zasobów glikogenu – stopniowe, małymi porcjami. Mogą być odżywki węglowodanowe lub węglowodanowo-białkowe. Na mnie najlepiej działa naturalne uzupełnienie w postaci dobrze zbilansowanego posiłku. Ważne, żeby pożywienie było lekkostrawne, dosyć proste i przygotowane z niewielką ilością tłuszczy. Błędem jest podanie zbyt wcześnie po wysiłku sporej porcji pożywienia – powinno się to odbywać stopniowo, ale do 2 h po wysiłku (porcja ok 1/2 tradycyjnego posiłku powysiłkowego, kolejna godzinę-dwie później).