Maraton w Turynie kosztował mnie fizycznie bardzo dużo. Przez pierwsze 2 tygodnie czułem się bardzo zmęczony. Całe szczęście było to normalne lizanie ran, a nie leczenie kontuzji. Bolało wszystko po trochu. Tym razem najbardziej 4-głowe. Cieszę się, że udało się opanować problem słabiutkich łydek, które zarówno zeszłą jesienią, jak tegoroczną wiosną były najsłabszym ogniwem. Poza sprawami mięśniowymi, byłem ogólnie przemęczony, ciągle senny, zwyczajnie słaby.
Wiedziałem jednak, że 27 października czeka mnie cross, gdzie będzie mocne ściganie. Wierzę w to, że po Maratonie warto wystartować na krótszym dystansie, aby przed roztrenowaniem zostawić organizm z zapasem szybkości, wtedy znacznie lepiej wchodzi się w kolejne przygotowania, łatwiej realizuje później trening.
W tym roku, gdyby nie wspomniane przełaje chyba od razu zacząłbym roztrenowanie. Kiedy jest się niedotrenowanym, super po Maratonie jest postartować, kiedy przeciąży się organizm, należy dać mu dużo czasu na odpoczynek. Ile potrzeba dokładnie – trudno określić. Z mojego doświadczenia wynika, że powinny to być nawet 2 bardzo łagodne miesiące.
Idąc tą drogą, przez 3 tygodniowy okres między Maratonem w Turynie, a przełajami w Malborku właściwie na takim pół roztrenowaniu. W pierwszym tygodniu wyszedłem na trening 2 razy (8 i 10 km truchtu), w kolejnym przebiegłem 5 treningów z czego raz 40 minut na progu mleczanowym i raz kilka przebieżek. W 3 tygodniu drugi ciągły na dystansie 8 km i znowu przebieżki, tym razem w kolcach – to dało mi dużo przyjemności.
W sobotę, na 6 dni przed corssem, wystartowałem w Biegu Soczewki z BOP. Jest to malowniczy cross dookoła jeziora. Ruszyłem tam dosyć mocno, zrobiłem przewagę, a następnie myśląc o nadchodzących przełajach w Malborku „luzowałem”, jak tylko to było możliwe. Czułem się słaby, jednak trzeba oddać, że pracowałem przy organizacji wydarzenia, co wiązało się z wieloma dodatkowymi obowiązkami. Przez pierwsze 2 kilometry rozgrzewki trudno się było rozpędzić.
Troszkę w Triathlonowym stylu – to było spontaniczne. Przyniosło nam wszystkim wiele radości J
Do czwartku już tylko truchtałem w niedzielę 15 km, niestety w poniedziałek poczułem się podziębiony. Cały dzień odpoczywałem, wtorek również wolny. W środę na rozruchu było ok, ale robiłem go maksymalnie luźno jak się tylko dało, jedynie przebieżki mocniej – 4 setki w kolcach. Cieszyłem się, że jakoś organizm zwalczył infekcję. Miał czas, żeby się odbudować. Środę poza rozruchem całą przeleżeliśmy w łóżkach. To oglądając filmy, to grając w Herosa 🙂 Profeska! 🙂
Na bieg byłem nastawiony bardzo bojowo. Koszulka z Orzełkiem, mocni „młodzi” rywale na starcie. Uwielbiam przełaje, a one mnie również lubią 🙂 W zasadzie tylko raz specjalnie się do nich nie przygotowywałem, zawsze cele były inne, a cross? Tylko „po drodze” jako forma treningu.
Na rozgrzewce czułem się fajnie mięśniowo. Robiąc przebieżki nie czułem zmęczenia. Czułem, że tonus mięśniowy jest na odpowiednim poziomie. Już wtedy wiedziałem, że będę mocny.
Ruszyliśmy w dość szybkim tempie. Jeśli wierząc pomiarowi trasy nawet poniżej 3:00/km. Trasa dość szybka, choć liczne pagórki, miejscami błoto, nawroty i raz na okrążenie tunel, gdzie trzeba było się pochylić, skutecznie zwalniały tempo biegu. Takie okoliczności zawsze mi sprzyjały. Zwykle źle radziłem sobie na trasach szybkich, jednostajnych. Mój organizm dobrze reaguje na zmiany rytmu, a rywali zwykle kosztuje to znacznie więcej.
Tym razem moimi konkurentami okazali się Henryk Szost, który zawody tzw. Air Nord wygrał już 6 razy. Tomek Grycko – tegoroczny 5-cio krotny medalista Mistrzostw Polski i co najważniejsze Mistrz Polski w biegu przełajowym, a także Łukasz Kujawski – solidny zawodnik. Niedawno 30:10 na 10 km.
Początkowo biegliśmy w piątkę z zawodnikiem z Anglii. Jednak już p 2 km zostaliśmy w czwórkę.
Druga z pięciu pętli 10 kilometrowej trasy była minimalnie wolniejsza, ale tempo nie było równe. W pewnym momencie zaatakował Tomek. Lekko odpuściłem, bo czułem, że jest zbyt mocno, a daleka droga przed nami. Biegnę trzeci ze stratą ok. 10-ciu / 15-stu metrów. Widzę, że zyskuję w trudnym terenie, a tracę na płaskim – myślę sobie standard, ale to dobrze wróży, bo wraz z upływem dystansu w trudnym terenie zyskiwać będę coraz więcej, a prędkość na płaskim będzie sukcesywnie spadać. Już na 5-tym kilometrze dochodzę prowadzących. Widzę, że Tomek wygląda słabo. Atakujemy z Heniem zdecydowanie i już po 400 metrach wyrabiamy sporą przewagę. Wiemy już, że pierwsze i 2 miejsce są nasze. Teraz, kiedy Maratończycy się oderwali i biegną ze sporą swobodą, to „młodzi zaodnicy – szybsi, ale mniej wytrzymali nie mają już szans. Heniu prowadzi, ja chowam się pod wiatr, wychodzę na bok, kiedy wieje w plecy. Robimy swoje. Dla Henia to świetne, bo bezpieczne przetarcie przed kolejnym etapem przygotowań Maratońskich, ja zdobywam swój kolejny medal w zawodach wojskowych. To w crossie 5-ty w 5-tym starcie. Rozumiemy się bez słów. Biegniemy w dość równym tempie. 4 pętla była wolniejsza, ale 5-ta znowu w granicach 3:02/km. Ja dyszę mocno, ale trzymam bez trudu.
Na ok 400 metrów do mety Heniek zdecydowanie przyspiesza, ma swobodę i potężny zapas. Jest w treningu, krótko po obozie. Na pagórkowatej, ale twardej trasie czuje się świetnie. Od początku pewne było, że będzie tu mocny. To dla niego idealny moment, żeby przed Maratonem 4 Grudnia przetrzeć się w tego typu biegu. Ja zadowalam się drugim miejscem. Bardzo dobrym drugim miejscem! Zaskakuje mnie lekkość biegu. Cieszę się, że idealnie rozegrałem ostatnie 3 tygodnie. Wyciągnąłem z tego okresu dobrą dyspozycję. Kibice i inni zawodnicy mówili, że świetnie wyglądałem, że biegłem luźno i wyglądało to przy tym na szybkie tempo. Mam poczucie dobrze wykonanego zadania.
Cieszę się, że po raz kolejny pokazaliśmy podczas zawodów wojskowych wysoki poziom. Razem z Heniem wygraliśmy zdecydowanie z czołówką biegaczy, nabiegaliśmy 30:24, Rywale 31:01 którzy to ścigali się w tym roku z sukcesami podczas imprez Mistrzowskich.
Wiosną mam w planie start w Mistrzostwach Polski w biegach przełajowych. Ostatnio startowałem w 2009 roku, ponieważ ciągle nie były one po drodze z uwagi na zbyt krótki czas do Maratonu. Wiosną Maraton mam dopiero pod koniec maja, więc cross będzie tym razem jak najbardziej na miejscu. Cieszę się na te zawody, jednak decydująca o moich szansach będzie z pewnością trasa. Mam nadzieję, że będzie to przełaj z prawdziwego zdarzenia!
Nie unikajcie crossów – są idealną formą przygotowań do każdej specjalności!
zdjęcia: Malbork.NaszeMiasto.pl
8 Comments
Mariusz piszesz, że „opanowałeś problem słabiutkich łydek”, mógłbyś trochę więcej o tym co robiłeś?
Dzięki za długo wyczekiwany wpis, jak zwykle ciekawy.
Cześć Mikołaj,
1. Przez 4 miesiące więcej skupiałem się na rozciąganiu łydek i płaszczkowatych. Uelastyczniłem i wzmocniłem rozcięgna podeszwowe.
2. Podczas Maratonu nie starałem się usilnie biegać wysoko na śródstopiu.
3. W formie dodatkowych ćwiczeń siłowych, poza podbiegami, wzmacniałem zginacze stopy tylko poprzez stanie i wspięcia na rurach, o których pisałem wcześniej
4. Niestety biegłem w Turynie dosyć wolno jak na moje możliwości, więc siłą rzeczy nie angażowałem trójgłowego łydki tak mocno :/
nabrałem ochoty na przełaje 🙂
@Mariusz Giżyński
Mariusz, dziękuję za odpowiedź.
Przedostatnie zdjęcie… ręce Heńka… aż prosi się o mema 😀
Może warto pokusić się o przepustkę na ME w biegach przełajowych w tym roku? Eliminacje odbywają się 26 listopada w Łodzi 🙂
wszystko zależy od wyobraźni 🙂
Witaj Damian,
Niestety ten rok był dla mnie zbyt trudny. 2 słabsze Maratony, organizm mocno przeciążony. Po Malborku odezwało się kontuzjowane wiosną rozcięgno podeszwowe.
Chciałoby się startować dalej, szczególnie w tak fantastycznej imprezie jak Mistrzostwa Europy oraz uczestniczyć w kwalifikacjach, obozie przygotowawczym dla Kadry Narodowej etc.. ale realia są takie, a nie inne.
Przede wszystkim w Mistrzostwach Europy trzeba startować w maksymalnej dyspozycji. Tu przygotowanie na pół gwizdka lub „przy okazji” może skończyć się dalekim miejscem, a to kompletnie nie ma sensu.
W tej chwili już wygaszam formę, od 11.11 mam zaplanowane roztrenowanie – 10 dni bez biegania, później przez przynajmniej miesiąc wprowadzenie i trening ogólny.
Pozdrawiam!