Po miesięcznej przerwie na rehabilitację rozcięgna podeszwowego, wracam do treningu 🙂
jak pisałem wcześniej rozcięgno to „marna” kontuzja, ponieważ struktura jest mało ukrwiona, trudno się goi, a do tego musimy się przemieszczać, toteż ciągle je podrażniamy.
Leczenie urazów zajmuje każdego dnia dwukrotnie więcej czasu niż nawet wymagający trening biegowy, do tego dochodzi frustracja, która powoduje, że czas rekonwalescencji jest okresem smutnym, dłużącym się i generalnie męczącym, choć teoretycznie powinno się odpoczywać…
Do leczenia zaangażowałem poważne siły. Byłem w Bieruniu w doskonałej klinice Galen Ortopedia, wcześniej USG u Dr Bienia w Warszawie. Oczywiście Szczepan z Fizjoperfekt, Magda Wierzbicka i jako przyspieszenie powrotu do zdrowia Technologiers Tomasza Gawrona (ARP Wave).
Przez miesiąc ponad 3 tys. km w aucie (głównie po mieście), wiadra lodu, godziny masaży i wczoraj pierwsze szybsze 12 km, z czego 9 po 3:45 – wygląda na to, że JESTEM NA PROSTEJ!
Biegowo straciłem bardzo wiele, ale wydolnościowo nie jest najgorzej. Podtrzymywałem się głównie bieganiem w wodzie, gdzie robiłem bardzo mocne interwały 60-90 sekundowe 10-15 razy. Nadrobiłem zaległości w sile ogólnej i rozciąganiu. Układ ruchu wypoczął, krew odbudowana. Można wchodzić w większe objętości i intensywności.
2 października mam Maraton, w którym jestem zobligowany wystartować – będzie ciężko o optymalne przygotowanie, ale mam nadzieję, że zdążę. Teoretycznie jest to możliwe, jeśli od teraz wszystko będzie szło choćby w 80% po myśli.
Zostałem w treningu całkiem sam. Jak pisałem wcześniej nie ma Trenera. Będzie trudniej, może poproszę kogoś o wsparcie, ale na to jeszcze za wcześnie. Najpierw muszę doprowadzić się do stanu, z którego można myśleć o prawdziwym treningu. Ważne, żeby był ktoś, kto choćby przygląda się z boku, uczestniczy w całym procesie, chłodno ocenia, studzi emocje – jest choćby po to, żeby było z kim pogadać, przeanalizować…
Cieszę się, że będę mógł niebawem zacząć znowu mocno trenować. Wprowadzić w życie moje pewne patenty treningowe, które na mnie działają. Są to jednostki treningowe dosyć wyszukane, ktoś z boku powie: dziwne, ale u mnie wywołują zawsze bardzo pozytywne efekty. Stosowałem je kilkukrotnie, kiedy trenowałem sam. To bardzo ciekawe – były to moje najlepsze okresy wynikowe lub mój trening poprzedzał te najlepsze starty.
w 2005 roku od stycznia do maja trenowałem sam. W czerwcu i lipcu pobiegłem wszystkie poza 1500 m życiówki z bieżni.
w 2009 roku, kiedy pół roku sam przygotowywałem się do sezonu, wygrałem Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych, gdzie ścigała się absolutnie cała polska czołówka.
W 2011 i 2012 roku sam uzyskałem 2:12.34 i 2:11.20, czyli moje 2 najlepsze wyniki w Maratonie.
Owszem, zawdzięczam te wszystkie rezultaty Trenerom, z którymi współpracowałem – doskonałymi specjalistami, ale w wytrzymałości różnicę robi przygotowanie indywidualne, a tylko zawodnik wie w 100% co czuje – ile może i jak mocno. Trener nawet jak stoi obok, to nie wszystko jest w stanie wychwycić i odpowiednio zareagować.
Z żadnym z Trenerów nie stosowałem moich tzw „patentów”. Raczej realizowaliśmy trenerską myśl szkoleniową – tak ma być – Trener dyktuje warunki, serwuje to, w co wierzy, co ma sprawdzone, często to, co działało na niego, kiedy był zawodnikiem.
Nie żeby trening i bieganie było czymś wielkim, patetycznym – to tylko zabawa, ale przy tym jaka ekscytująca 🙂
Ach… już nie mogę się jej doczekać!!!
3 Comments
Mariusz. Już prawie rok mija odkąd zacząłem walkę z rozcięgnami i nadal zero rezultatów. Było już chyba wszystko… Ultradźwięki, fala uderzeniowa, fizjoterapia, 3miesiące przerwy od jakiegokolwiek sportu, igły, a nawet 3 zastrzyki sterydów (pomogło na chwilę). Obecnie ból jest nadal. Najgorszy rano oraz przy wstawaniu od biurka/po dłuższym siedzeniu. Jak porozciągam to jest okej. Podczas samego biegu i po biegu ból nie doskwiera, ale pojawia się po kilku godzinach, kiedy stopa odpocznie. Masz jakieś konkretne rady? Mieszkam w Poznaniu.
@FilipO
Filip,
Nie mam pełnej wiedzy o Twoim urazie, czyli o miejscu bólu i jego pochodzeniu, ale postaram się wyjaśnić jak ja to postrzegam i jak leczę moje rozcięgna. Z prawą nogą męczyłem się 2 lata i jakoś się udało. Lewą nogę właśnie leczę i jest bardzo obiecująco – wczoraj 17,5 km bez bólu i całkiem fajnie tempowo 🙂
Niestety struktura Twojego rozcięgna podeszwowego, nawet całości aparatu ruchu pracującego łącznie z rozcięgnem podeszwowym, mimo upływu czasu i rehabilitacji nie działa jeszcze u Ciebie właściwie…
Jeśli rozcięgno jest bez uszkodzeń, a mimo to jest cięgle przykurczone, to pomocy należy szukać w zniesieniu napięć, przywróceniu właściwego wzorca ruchowego.
W leczeniu często jest tak, że jakaś część naszego ciała wyleczy się, ale układ ruchu nie działa jak trzeba. Badania obrazowe pokazują, że jesteś zdrowy, a boli, przeszkadza, coś jest nie tak – nie można w pełni trenować. Przerabiałem to niestety wielokrotnie.
Problemem jest kompensacja naszego ciała w celu omijania/wyłączania część uszkodzonych i całych struktur, które przed urazem pracowały łącznie. I tak rana wygojona, a układ ruchu nie działa. Mózg nie włącza ponownie wyłączonych struktur i tym wydaje się cały problem.
Często organizm „jakoś” sobie radzi tj. wracamy do treningu i ciało samo znajduje z czasem drogę wyjścia. Niestety rozcięgna są słabo ukrwione, a przy tym ciągle je drażnimy, dlatego długo trwa rehabilitacja. Idzie to wszystko „jak po grudzie”.
Z początkiem lipca byłem w Bieruniu u Dr Bienka – dostałem wskazanie delikatnie masować i rozciągać – przez miesiąc kilka razy dziennie. Za każdym razem masować 3-5 minut, tyle samo rozciągać. Robię to ciągle sam i pomocą fizjoterapeutów.
Do tego kilka razy w tygodniu jeżdżę na wspomniane we wpisie prądy ARP do Konstancina. Ta terapia znacznie przyspiesza cały proces i pomaga organizmowi przywrócić właściwy wzorzec ruchowy – rzecz kluczowa!
Jednak to, co pomaga w moim przypadku, nie musi być skuteczne u Ciebie.
Bardzo istotne w Twoim przypadku wydaje się po pierwsze:
przed wstaniem po śnie rozruszanie rozcięgna, mięśni łydki i mięśnia piszczelowego przedniego poprzez masaż, a następnie lekkie rozciąganie. Zawsze rano, później przed wstaniem po długim siedzeniu itd.
Do tego po bieganiu, kiedy struktury są dobrze rozgrzane sesja porządnego rozciągania łydek ćwiczenie 6 z zestawu http://mariuszgizynski.pl/index.php/trening/cwiczenia-rozciagajace/ i tym podobne 10×20 sekund na nogę.
Do tego poleciłbym po treningach i wieczorem lód po 6 minut na części ciała z którymi jest problem, a także możliwie dużo odciążania, bieganie i chodzenie w sprawdzonych butach, nie przesadzanie z chodzeniem boso po twardych powierzchniach, a także wzmacnianie jak ja stojący na rurach – to jest świetna sprawa!
Powodzenia i dużo zdrowia!
@Mariusz Giżyński
Dziękuję Mariusz. Jak zwykle wyczerpująca odpowiedź :). Póki co znów rozłąka z bieganiem, ale nie ukrywam że motywujesz (Ty i Twój blog) także w walce z kontuzją. Pozdrawiam!