W grudniu biegałem mało, trenowałem raz dziennie, głównie były to I zakresy, do tego tylko krótkie II zakresy w łagodnej formie, raz mała zabawa biegowa na 200-tkach, raz na 400-setkach. Tydzień przed biegiem sylwestrowym w Trierze lekkie przetarcie 1 km w 3:00, 2 km w 6:05 i 1 km w 2:50. Cały miesiąc dużo siły ogólnej, w tym jak to mówi Tomek z ARPwave „czołg” w postaci ćwiczeń siły wykonywanych przez leczonego/trenującego połączonej z elektrostymulacją. Nowa metoda treningu współpracująca z bodźcem prądu, potocznie mówiąc włączającego wszystkie włókna ćwiczonych grup mięśniowych z zawrotną częstotliwością (impuls nerwowy jaki wychodzi z urządzenia dochodzi do 500 na sekundę). Brzmi to niewiarygodnie i rzeczywiście jest momentami bardzo ciężko, ale przecież cel uświęca środki. Zdecydowałem się na tę metodę ponieważ z końcem sezonu stopa nie była jeszcze w pełni sprawna. Kuracja miała z założenia przywrócić pełen zakres ruchu, przywrócić właściwy wzorzec ruchowy. Układ ruchu podczas treningu z ARPwave poddany jest takiemu obciążeniu, którego nie spotka w normalnej pracy na treningu, czy zawodach i kiedy podczas leczenia zaadoptuje się i później przyjmie znacznie więcej bez ryzyka przeciążenia. Ból leczy się na zasadzie uruchomienia wszystkich jednostek motorycznych, wtedy chore są odciążone i mogą spokojnie się leczyć, a nie są ciągle poddawane presji (np. stopa leczy się piekielnie ciężko, ponieważ jest używana nie tylko podczas treningu, ale w całym codziennym życiu, zatem nie ma kiedy wypoczywać i goić się). Więcej, o świetnej moim zdaniem metodzie, można poczytać na stronie kliniki www.TechnologieRS.pl
Efekt ok. 15 odbytych sesji jest bardzo dobry. Robię już głęboki wypad w tył z maksymalnym zgięciem w stawach śródstopno-paliczkowych, nie kuleję, zaczynam wracać do mojej techniki biegu. Siłowo w tej chwili czuję się również dobrze. Przerwa między opisanymi zabiegami, a startem była wydaje się dla mnie zbyt krótka. Tydzień po zakończeniu ćwiczeń z elektrostymulacją startowałem we wspomnianym biegu ulicznym na 8 km, do 3 km fruwałem, a później mięśnie siadły całkowicie, jednak uczciwie nie można łączyć tego wyłącznie z „ćwiczeniami na prądach”, ale generalnie z raczkującym dopiero poziomem przygotowania biegowego i niestety szaloną taktyką.
W styczniu po kiepskim starcie w Trierze przyszły jednak lepsze dni. Przez 2 tygodnie kilometraż znacznie się zwiększył. Nic dziwnego w Portugalii biegało się fantastycznie. Byliśmy na rodzinnym wakacjo-obozie, który zapisuję do zdecydowanie udanych. Nie dość, że fajnie odpoczęliśmy, to trening „wchodził” nadspodziewanie dobrze. Kilka czynników się na to składało: 5 tygodniowe łagodne wprowadzenie, mocne przetarcie w zawodach, bardzo mocny trening siły w grudniu i poza wspomnianymi idealnymi warunkami do treningu, „zimny prysznic” po fatalnym starcie – to zawsze działa pozytywnie.
W Monte Gordo nie tylko zrobiłem pracę objętościową, ale również 4 wartościowe treningi z naprawdę wysokiego poziomu. Zaczynając od 16 km „czystego” II zakresu w tempie 3:22/km, przez zabawę biegową 16×3’ przerwa 2’ gdzie na 2 mierzonych odcinkach wychodziło tempo w granicach 3:02-3:04, przebiegłem też 30 km po 3:48 HR średnie 143, czyli tradycyjne średnie rozbiegań. Hit wyszedł na koniec: 4 x 3 km na hamulcu ręcznym w tempie 3:05 przy mleczanach poniżej 5 milimoli/l. Ten ostatni trening zrobiłem za szybko, ale tak to jest, kiedy po długiej nieudanej passie słaba psychika nakazuje czasem się sprawdzić. Takie treningi trzeba robić później, żeby teraz nie nadużywać dobrej dyspozycji i zdrowia, żeby stopniowo iść do przodu, a nie na przełaj, bo taka droga nie prowadzi do optymalnych wyników. Nic, przynajmniej wiem, że jest dobrze i z wiarą pracuję dalej.
Od soboty jestem już w Iten. To już mój 5 wyjazd do Kenii, czuje się tu naprawdę dobrze, już prawie jak u siebie… Niechętnie wyjeżdżałem opuszczając rodzinę, ale kiedy wsiadałem do samolotu w Amsterdamie i usłyszałem powściągliwym tonem How are you? od razu dusza się roześmiała 🙂
Czekają mnie tu 3 tygodnie objętościowej pracy. Pogoda jest idealna, teren wymagający, więc nogi będą się wzmacniać mimowolnie. Pierwszy tydzień to tradycyjna aklimatyzacja, więc tylko spokojne bieganie z przebieżkami. Już nie mogę doczekać treningów.
Niedzielne bieganie wyszło całkiem nieźle, choć średnia częstość skurczów serca wyszła 140 przy 4:28, więc miał organizm co robić. Na 23 kilometrach wyszło 300 metrów przewyższenia w górę i 300 w dół!
8 Comments
Mariusz a jaki jest koszt takiego zabiegu ARPwave?
Sprawa jest dosyć indywidualna, zależna od sposobu i czasu leczenia. Polecam dzwonić na numer telefonu podany na stronie kliniki, gdzie otrzyma się pełną informację na ten temat.
Dobrze znowu przeczytać dobre informacje, powodzenia! Liczę na częste relacje.
Dobrych treningów i czekamy na dalsze relacje;-)
Jaka była przerwa między tymi trójeczkami? 🙂
powodzenia i czekamy na dobry wynik na wiosne 🙂
Po 1 i 3 odcinku przerwa była lekko poniżej 4 minut, ale już po 2 minutach HR spadło do 120. Po drugiej mierzyłem mleczan, dlatego wyszła 5 minut.
Nie pisałem o tym, ale w Monte Gordo biega się bardzo łatwo. Jest świetne powietrze, zresztą zawsze nad morzem biega się łatwiej. Tego dnia była też idealna aura – było bezwietrznie i optymalnie ciepło. W Portugalii największą przeszkodą bywa wiatr, czasem głowę urywa…
[…] zeskoku do rowu z wodą. Więcej na facebooku Mariusza lub na jego stronie. Trzymamy kciuki i życzymy sukcesów […]