Kiedy zawodnicy stali na starcie, czułem że moja dusza płacze. Nie jestem tam z nimi, tylko siedzę przed telewizorem. To smutne, ale niestety sport jest tak samo piękny jak brutalny. Maraton dostarczył mi i tak wielu emocji. Podczas walki zwrotów sytuacji było wiele. Kto obstawiłby przed Maratonem zwycięzców? Niespodzianki są przecież zawsze mile widziane.
Nie będę już zanudzał o moich nadziejach i problemach, o tym wystarczająco pisałem przez ostatnie dwa lata. Start w Zurichu miał być podsumowaniem ostatnich 4 lat treningu. 2012-2:12:34, 2013-2:11.20, 2013 i 2014 kontuzja i bezskuteczna walka o powrót do biegania na europejskim poziomie.
Jak pisałem wcześniej o prognozach wynikowych Mistrzostw Europy, nie faworyzowałem Polaków, nie mówiłem głośno, że liczę na medale – w środowisku od wiosny przewijały się takie rozważania. W Polsce jak to w Polsce – wielu mówiło, że jak nie przywieziemy dwóch medali, to będzie porażka – to moim zdaniem błędne myślenie. Imprezy Mistrzowskie różnią się znacznie od Maratonów komercyjnych, gdzie mniej liczy się taktyka i walka, a bardziej talent i możliwości fizyczne. 4 na mecie w Zurichu był biegacz z rekordem życiowym tylko 2:12:21, 5 miejsce zajął doświadczony 40-letni weteran Viktor Rothlin.
Byłem pewien, że błędem było wysłanie tylko 4 biegaczy do drużyny. Wszystkie liczące się reprezentacje zawsze mają komplet 6 biegaczy, nawet gdy 1-2 jest dużo słabszych. Jak widać opłaciło się to Rosjanom, Francuzom i gospodarzom – Szwajcarom, czy Włochom, którzy zajęli miejsce tuż za podium Pucharu Europy.
Sukces Yareda Shegumo jest historyczny, to pierwszy medal dla Polski – wielkie gratulacje! Yari pobiegł jak profesor! Przygotowuje się od 2 lat do swoich Maratonów w Etiopii, co okazało się jedyną i skuteczną drogą do osiągnięcia wysokiego poziomu sportowego. Trening na dużej wysokości w swoim środowisku przyniósł wielki efekt.
Nie dziwi mnie zwycięstwo Daniele Meucciego – mimo, że dysponował tylko rekordem życiowym na poziomie 2:12, był to wynik z Nowego Jorku, gdzie nie dość, że trudna trasa, to w ubiegłym roku aura nie pomagała. Włoch 4 dni wcześniej był 4-ty na 10000 m, co budzi we mnie tym większy podziw. Włosi byli doskonale przygotowani do imprezy, byli w Zurichu na rekonesansie trasy. Meucci pobiegł doskonale taktycznie – oderwał się od 2 grupy książkowo – dokładnie wtedy, kiedy trzeba. Tylko oglądać i szkolić młodych lekkoatletów!
Nie wypada pisać źle, o rywalach, jednak kontrowersyjny występ Marcina Chabowskiego moim skromnym zdaniem skazany był na porażkę już od 8 km, kiedy to Marcin zaatakował. Owszem w sporcie trzeba przełamywać szablonowe rozwiązania, a tym bardziej bariery psychologiczne, szczególnie, gdy ma się ogromny talent, czego zawodnikowi z Wejherowa odmówić nie można. Niestety Maraton odebrał Marcinowi co swoje. Na takiej trudnej trasie bieganie samemu poszczególnych 5-tek w granicach 15:10 było nie odwagą, a brawurą.
Szkoda mi Henia Szosta, który po licznych problemach w przygotowaniach niestety nie ukończył biegu. Mimo, że legitymuje się doskonałym wynikiem, nie może przekuć tego na medal mistrzowskiej imprezy, co dodatkowo pokazuje trudność konkurencji jaką jest Maraton. Nie był jedynym przegranym liderem w stawce.
Duże słowa uznania należą się Błażejowi Brzezińskiemu, który mimo złego samopoczucia już na 2 tygodnie przed imprezą, walczył w Zurichu do końca. Z pewnością Błażej wyciągnie wnioski i jeszcze pokaże na co go stać w przyszłości!
Mam nadzieję, że medal Yareda przekona Polski Związek Lekkiej Atletyki do uwierzenia w Maratończyków i generalnie biegaczy na długich dystansach. Komentatorzy w TVP mówią, że lepiej skupiać się na konkurencjach, gdzie Polacy mają szansę na medale, gdzie nie ma dominacji Afryki, czy Karaibów. Wolałbym, żeby mówili – popatrzmy na Stany Zjednoczone, znajdźmy środki i sposoby na poprawę wyników biegaczy. Nie pozostawiajmy ich samym sobie, wyznaczając jedynie coraz to trudniejsze minima.. Ostatnie 2 lata były pozytywnym gestem PZLA – szkolenie długookresowe było dużym plusem! Być może dzisiaj generalnie oczekiwania były większe, jednak trzeba też oddać, że naszej reprezentacji brakowało doświadczenia w dużych imprezach, co pokazał jak na dłoni bieg debiutującego Marcina.
Mam nadzieję, że w Rio Polacy pobiegną na wysokim poziomie, kibice będą mieli jeszcze więcej emocji, radości i dumy, a najlepiej jak będzie to również moim udziałem 🙂
5 Comments
swietnie to ująłes….szkoda ze inni to inaczej widzą….
Zdecydowanie zgadzam się z Panem co do szkolenia powinny być stworzone takie ośrodki jak OREGON PROJECT gdzie najlepszych zawodników z Polski ściągałoby się tam aby trenowali, bezsensowne są te minima, dziś w maratonie w Zurychu biegli zawodnicy z życiówkami 2:15 i ich związki dopuściły do Mistrzostw. PZLA powinno zacząć stawiać na naszych maratończyków bo mają papiery na super wyniki.
Pozdrawiam i do zobaczenia na trasach:D
Hej Mariusz, generalnie zgadzam się z Twoja opinią. Duzo osób robi z Marcina bohatera, tymczasem moim zdaniem pobiegł zupełnie nieodpowiedzialnie, katastrofalnie taktycznie, a nikomu na tej stronie nie trzeba pisać co składa się na końcowy wynik w maratonie.
Moim zdaniem, nie masz jednak racji z większą liczba zawodników których należałoby wysłać do Zurychu – bo niby kogo? i tak realnie po co? Oczywiście z punktu widzenia związku. Arek Gardzielewski kontuzjowany, Ty – wiadoma sprawa. Ewentualnie Artur Kozłowski, ale on nawet nie ukończył Orlenu, wiec na jakiej podstawie? Wyniku z wiosny 2012 roku?
Uważam, że stworzone były wam dobre warunki, mistrzostwa Polski np.rozgrywane są przy okazji dużego maratonu z ciekawymi nagrodami.
Mam jeszcze pytanie odnośnie waszego startu w Eindhoven – zostało 7 tygodni, czy w takim razie wystartują zawodnicy z Zurichu? Nie ma co ukrywać – od tego m.in.zależny Wasze szkolenie, generalnie miejsce na podium w drużynie załatwia sprawę, a o to na podstawie lat ubiegłych nie jest trudno, nie ma tam nie wiadomo jak mocnej obsady.
Dla Yareda Wielkie Gratulacje. Błażej zrobił co mógł. Marcin przeszarżował jak nasza kawaleria tylko kto mu tak doradził i poprowadził by wypalił się za szybko, ale dal z siebie maxa. A nasz rekordzista Henryk on jak nie widzi celu walki o dobry czas czy miejsce schodzi z trasy by oszczędzić siły i było to do przewidzenia.
Uważam że trzeba wysyłać sprawdzonych i perspektywicznych zawodników jak było w innych dyscyplinach. Muszą się wspierać nabierać doświadczenia, uczyć się od starszych doświadczonych, by gdy będą w optymalnej predyspozycji mieli mniejsze problemy z tremą, organizacją na dużej imprezie.Pozdrowienia dla Ciebie Mariusz zdrowia Tobie i rodzinie.
Ja i Twoi kibice wierzymy że Rio może być Twoje. Ważny jest walka i jak czas wyjdzie na 2.20 to trudno ale trzeba dać z siebie maxa a nie uciekać w kąt jak niektórzy.
@Rozpyl
Cześć,
Ja jestem zdania, że w Maratonie doświadczenie jest obok dobrego poziomu sportowego najważniejsze.
Na imprezach Mistrzowskich biega się zupełnie inaczej niż w Maratonach typu Orlen, gdzie przed biegiem zazwyczaj wszystko jest ustalone, są „Zające”, czasem kilka biegnących grup na różne wyniki.
Co do Zawodników którzy mogli jechać, to oczywiście był Artur Kozłowski, który świetnie biegał wiosną zarówno 5 km jak 10 km zdobywając na tym drugim złoty medal Mistrzostw Polski pokonując Viktora Rothlina (5 msc w Zurichu). Świetną formę prezentuje też Emil Dobrowolski (3 medale Mistrzostw Polski w jeden rok 21,1 Piła 2013, Maraton Orlen, Mistrzostwa Polski 10 km, zaraz za Arturem) – wynik wprawdzie tylko 2:14, ale przecież w Zurichu takich zawodników było przynajmniej 30%. Emil za 4 lata może biegać dużo szybciej, wypełni normy PZLA, ale pojedzie pierwszy raz na imprezę Mistrzowską, wcześniej na wiosnę będzie musiał zostawić dużo zdrowia, żeby załapać się do reprezentacji w biegu „na czas”, a później z braku doświadczenia może popełnić błąd i nie pobiec na ile go stać – DOŚWIADCZENIE!
Ja analizuję sobie mój jedyny bieg na dużej imprezie z Barcelony 2010 – gdybym mógł ten bieg powtórzyć, być może dobiegłbym na 7 miejscu, a nie 12-stym. Niby to nic nie zmienia, ale wtedy byłem zawodnikiem z życiówką zaledwie 2:13:30!
Pozdrawiam!