Na wstępie dziękuję wszystkim biegaczom, którzy kibicowali mi od około 7 kilometra, kiedy zaczęliśmy się mijać (dla niebiegających w Warszawie – trasa polega na tym, że po 5 km nawraca się i biegnie do mety przeciwną stroną jezdni), Słyszałem swoje imie, nazwisko, a także „Giża” pewnie ze 100 razy!
Fantastyczny doping, fajna pogoda i oczywiście dzisiaejsze Święto, niosły do mety po zwycięstwo. Czas to 29:52.
Ostatni raz startowałem 3 tygodnie temu w biegu Soczewki. Opłacało się „schować” na pewien czas i potrenować. Rywale często startowali, więc to była moja przewaga.
Umówiłem się przed biegiem z Kubą Nowakiem – ostatecznie drugim na mecie, że tym razem Kuba będzie prowadził 6 km tempem w granicach 14:40 na 5 km. Przysłowiowy „Zając” próbował dzielnie wywiązać sie z zadania, jednak od początku jakoś nie pasowały poszczególne kilometry. Różnice między kilejnymi tabliczkami były spore. Pierwszy km w 3:05, później 2:41, później 3:32, następne już pasowały – 5 km w 15:13. To może mocno zdezorientować, dodatkowo było pod wiatr lub wiało mocno z boku. Po 5 km ruszyłem swoim tempem, zdecydowanie. 2km przebiegłem w 5:32. Po 6 km zaczął się mocny doping z drugiej strony ulicy. Flaga z biegaczy w białych i czerownych koszulkach widoczna była jeszcze przez blisko 2 km, szczególnie dobrze na zbiegu, a przed moim podbiegiem przy Dworcu Centralnym.
Ostatnie 2 kilometry były już trudniejsze, 3 mocne kilometry, podbieg i zbieg, dały o sobie znać, ale wypracowana przewaga gwarantowała już zwycięstwo.
Cieszę się z dobrej drugiej piątki, mimo że pomagał wiatr, 14:39 to dobre bieganie. Trochę te 2 kilometry od 2 do 4 km w 6:13 mnie zastanawiają, może bardziej zawiało, może podbieg wybił z rytmu. Mam nadziejuę, że trasa po robotach drogowych na rondzie ONZ jakoś sie nie wydłużyła, a może lepiej myśleć, że byłą dłuższa 😉
Czuję sie teraz świetnie, oby dalej szło zgodnie z planem. Uczucie między 5, a 7 km było doskonałe – biegnę bardzo szybko, słyszę swój oddech, czuję rytm, nikt ze mną nie wytrzymuje – wolność!
Oczywiście dzisiaj chodziło o coś więcej i myślę, że biegnąc w takim biegu każdy czuje dumę, że jest Polakiem, wdzięczny jest przodkom za ich wytrwałość w niewoli, za walkę o naszą teraźniejszość.
i jeszcze film, który ukazał się na portalu MaratonyPolskie.pl
7 Comments
Wielkie gratulacje Mariusz 🙂 Spora przewaga na mecie 🙂
Tak jak napisałem na swoim blogu dobrze, że bierzesz udział w takich zawodach.
Ja byłem jednym z tych krzyczących „dawaj, Mariusz dawaj !”:)
@Marcin
Dzięki za doping!
a jakie fajne zdjęcie medalu na Twoim blogu!
Dałeś czadu Giżofon! Fajny wpis btw
Ja też Ci kibicowałam biegnąc pierwszą połowę. Lubię kiedy na biegach z tak ułożoną trasą widzę biegnącego do mety zwycięzcę, kiedy ja jeszcze dobiegam do półmetka. Tak od 3 kilometra wypatrywałam potencjalnych zwycięzców, bo to niesamowity widok. Pędziłeś jak strzała 🙂
Wielkie gratulacje – fenomenalny wynik.
Kurcze, aż miło popatrzeć, ładnie żeś pomknął. I ta radocha. Brawo! gratulacje. Oglądam ten filmik już z 4 raz i jak na to patrzę to po prostu roznosi mnie, żeby wyjść pobiegać. Niestety muszę się przyhamować, bo po wczorajszym starcie (też leciałem) trochę nadwyrężyłem stopę. Wracając, koniecznie zostaw wąsy! 😉 najwyraźniej przynoszą Ci szczęście!
Dołączam się do gratulacji, choć nie znam Cię osobiście pozwoliłem sobie krzyknąć po imieniu na ostatnim kilometrze 🙂 Pozdrowienia i dzięki za inspirującego bloga.
Mariusz, oglądałem ten film już chyba z 10 razy, jesteś jak ikona biegacza, nie można się napatrzeć, zacząłem po BN roztrenowanie, a jak oglądam Twój bieg to najchętniej od razu wybiegłbym na długi, tempowy trening:)