Los mnie ostatnio nie oszczedza. Zawsze mówilem, że w treningu szczęście ma minimalne znaczenie, wiec pewnie to po części wynik moich błędów. Tak, czy inaczej po wcześniejszym poradzeniu sobie z bólem nad kostką, ostatnio musiałem pauzować przez kaszel. Zatkane drogi oddechowe to dla biegacza trudna sprawa. Całe szczęście nie było gorączki, więc nie powinno się to wiązać z dużym osłabieniem. Po wspomnianych 2 dniach przerwy i leżeniu w łóżku, poniedziałek i wtorek tylko truchtałem, kaszląc i smarkając. Dziaj udało mi się zrobić dziesięć 400-setek, więc tredycyjny trening przed półmaratonem. Tempo było ok, mleczan i tętno oczywiście trochę podwyższone, bo i oddychało się jeszcze niezbyt naturalnie.
Nie miałem szczęścia do pogody – 2 pierwsze trudne i długie treningi wypadły w wietrzne dni. Choć było dosyć ciepło, to czynnink chłodzenia wiatrem był spory, a niska wilgotność powietrza i unoszący sie w powietrzu pył z pewnością nie są dobre dla naszych płuc i oskrzeli. Cieszę się jednak, że jest coraz lepiej i mimo, że nie przepracowałem obozu tak jak bym sobie wymarzył.
Jutro już wracamy do domu, żeby w niedzielę przetrzeć się ekstremalnie w Półmaratonie Warszawskim. Frekwencja ma być duża, a takie własnie biegi lubię najbardziej. Szkoda tylko, że meta jest przy stadionie, a nie na stadionie, bo ktoś zapomniał zaplanować bieżnię. W Amsterdamie 15 tysięcy osób zaczyna i kończy Maraton na Stadionie Olimpijskim, u nas nigdy się tak nie stanie, co uważam, za niezłą pomyłkę.
Tak sobie myślę – kiedy wreszcie moje całe przgotowania przebiegną bez żadnych utrudnień? Wierzę, że kiedyś jeszcze tak będzie!
Mimo wszystko wracam pełen nadziei, że ten sezon będzie dla mnie dobry, że uda się urawać kolejne minuty. Jest taka biegowa prawda, że lepiej być niedotrenowanym niż przetrenować – i tego będę sie teraz trzymał 🙂
Ośrodek „The in at Paradise” Pana Antoniego Niemczaka zapamietam bardzo dobrze, bo panuje tu miła, rodzinna atmosfera – dla biegaczy idealna.
6 Comments
Hej Mariusz. Ja też biegnę połówkę w Warszawie i podobnie jak Ty miałem trochę problemów ze zdrowiem (dwa treningi musiałem odpuścić), jednak dzięki temu jest więcej świeżości i do Niedzieli powinno być ok. Podobnie jak Ty wychodzę z założenia, że lepiej się lekko niedotrenować niż przesadzić.
Co do Niedzieli to trzymam za Ciebie kciuki, myślę że doskonałym prognostykiem przed maratonem byłby wynik < 1:04:00, czyli nowa życiówka i szczerze Ci tego życzę. Ja postaram się pobiec dokładnie 20 minut wolniej niż Ty, więc będę mierzył w 1:24:00 :-))).
Dobrze będzie Mariusz, teraz krok do tyłu, a w Warszawie dwa do przodu. Życzę udanego biegu i dobrego wyniku. Ja przybiegnę wolnej o ponad godzinę, bo biegnę jako Spartanin – a wiadomo że Spartanie nie biegają jak najszybciej do celu, ale w celu – celu charytatywnym. Pozdrawiam
W ciężkim treningu niestety tak jest 🙁 ale nie pękaj, co nas nie zabije to nas wzmocni 🙂 Połówka, połówką ale najważniejszy jest maraton! 3maj się!
Witaj Mariusz
Witam w klubie:)Ja też jestem w trakcie przygotowań na 4 h w Dębnie i borykam się z zapaleniem gardła i krtani… Na szczęście bez gorączki ale leków cała siata:)pozostało truchtanie i wiara, że przetrenowana jesień i zima zaprocentuje. Życzę szybkich nóg w W-wie i solidnego kopyta w Rotterdamie.
Niech moc będzie z Tobą. Czy jest wersja półmaratońska minimum olimpijskiego? Wydaje mi się, że ktoś coś takiego gdzieś pisał…
A co do mety NA stadionie to ponoć tak ma być na Maratonie Warszawskim w tym roku! 🙂
Dziękuję Wam i również życzę powodzenia!!!
Janek, ale bez bieżni, to ja się tak nie bawię 🙂
Zobacz jak wyglądał finisz na stadionie w Atenach – to jest dopiero coś!
http://www.youtube.com/watch?v=NZKcBX-LxUQ&feature=fvst