ale jestem zadowolony…
Dzisiejszego ranka przebiegłem 32 kilometry. To najwięcej na jednym treningu od pół roku, zdrowie dobrze, więc jest to kolejna solidna cegiełka do mojej budowli.
Dzisiaj liczył się czas pracy, a nie tempo. Praca tlenowa na niskim tętnie, w sumie ponad 2 h 20 min. Większość trasy przebiegłem z Anią, która przygotowuje się do maratonu w Amsterdamie 16 października. Biegliśmy razem w granicach 4:30/km. Końcówkę przyspieszyłem, co zawsze powoduje u mnie, że monotonia długiego jednostajnego biegu zostaje przełamana. Po mocniejszej końcówce uczucie zmęczenia jest paradoksalnie mniejsze niż gdybyśmy całość przebiegli w jednostajnym tempie – polecam spróbować.