Piątek i sobota przetrenowane 🙂
Wprawdzie w piątek było gorąco, kiedy po przyjeździe do Płocka zobaczyłem, że noga spuchła. Zastanawiałem się, czy biegać, czy odpuścić. Postanowiłem spróbować – udało się. Przebiegłem z bratem Przemkiem naszą pętlę 23 km po 4:10! Przemek jest naprawdę mocny (w zeszłym tygodniu 1:11.16 w Warszawie). Do Wiednia jedziemy razem, wiec razem liczymy na dobre wyniki.
Dodatkowy problem, to przez uraz pomocniczych Achillesa inaczej stawiam stopę, przez co głęboko otarłem piętę. Całe szczęście z pomocą przyszedł mi Kuba Czaja – polecił plaster hydrożelowy, który załatwił sprawę. Polecam takie wynalazki, kiedy pęcherz pęknie i rana będzie trudno się goić, a biegać trzeba.
W sobotę rano przebiegłem 17 kilometrów. Chciałem bardzo spokojnie, bo jutro czeka mnie moja ulubiona trzydziestka. Trochę mi się nie udało, bo w drugiej części rozpędzałem się już poniżej 3:40. No cóż, biegło się dobrze. Do tego po drodze spotkałem żonę Anię, która robiła trening 6 x 1 km. Przebiegliśmy wspólnie jeden odcinek. Ania też mocna – w ostatnią niedzielę po 3 tygodniowym pobycie w Kenii poprawiła rekord życiowy w półmaratonie o prawie 4 minuty doprowadzając go do 1:24
Wszyscy biją rekordy życiowe, tylko nie ja – ja czekam na ten najważniejszy – w Maratonie 🙂
Po południu tylko rozciąganie i godzina biegu. Czekam z energią na niedzielę!
1 Comment
A my czekamy razem z Tobą na ten najważniejszy! 🙂
Każdemu w końcu musi się udać pobić rekord… 🙂