Nic co dobre, nie trwa wiecznie… Nie będzie Orlen Warsaw Marathon i trzeba przejść do porządku dziennego. Piszę to, bo jest mi zwyczajnie smutno.
Pochodzę z Płocka, tam się urodziłem. Mieszkałem do 19-stego roku życia. Szkoła 13-stka, od 3 klasy 18-stka, później III LO, studia w Warszawie, ale na każdy prawie weekend do domu.
Przez chwilkę trenowałem piłkę nożną w Petrochemii – tak nazywał się wtedy klub i dzisiejszy Orlen, ale dobrze, że trener wygonił na stadion lekkoatletyczny 🙂
W liceum naszywka ZKS na fleku, teraz bardziej szczypiorniak, ale na Canal+ nożnej Wisły nie odpuszczam. Od 2003 roku mam prawo jazdy, więc od razu założyłem kartę Vitaj i jakoś źle się czułem, kiedy zatankowałem u konkurencji…
Teraz spędzam w Płocku każde Święta, często odwiedzam Rodziców. Od 8 lat współtworzę Półmaraton II Mostów, pomagam przy Biegu Soczewki i Płockiej Szybkiej Trójce – ostatnią nawet wygrałem J. Mam tu wielu przyjaciół i kibiców.
Tam stały się piękne rzeczy. Poznałem żonę i wzięliśmy ślub. Tam blisko 25 lat temu znalazł mnie Marek Zarychta i nauczył trenować, dla MUKLi Płock zdobyłem pierwszy swój medal Mistrzostw Polski i kilka kolejnych.
Ulubione biegowe trasy? W czołówce trasa z Winiar do Cierszewa przez las Brwileński i z Winiar do Rokici nad Wisłą na uliczne bieganie. Kominy zawsze super pokazują kierunek wiatru 🙂
Jakieś 20 lat temu na imprezie urodzinowej, już bliżej rana, mój kumpel z płockiej grupy treningowej powiedział do dziewczyny: wiesz co… jesteś super, jesteś swoja dziewczyna, śmierdzisz Petrochemią 🙂 🙂 🙂 . Wszyscy w koło wybuchli śmiechem – to był dopiero komplement. Raczej tylko Płocczanie go w pełni zrozumieją 🙂
Bieganie w Płocku zawsze mi służyło, bo pokonywał tam rywali, z którymi nigdzie indziej nie dawałem rady :). Coś w tym jest!
Raz na obozie wędrownym – kajakowym z uczelni prowadzący zajęcia, niegdyś bardzo dobry biegacz, powiedział z niedowierzaniem: jak ty z tego Płocka wyrosłeś na biegacza?!?
W 2012 roku bardzo się ucieszyłem na pierwszy Orlen Warsaw Marathon. Wszystkich namawiałem do startu w Maratonie lub na 10 km. Wtedy w 2013 r. Marcin Rosłoń z „O co biega” pobiegł na moim treningu 2:52. Sam miałem startować, Manager zawodników mnie chciał – „bo Giża jest z Warszawy i z Płocka”…jakże mnie to cieszyło! Moje ukochane bieganie gości na ulicach miasta, gdzie mieszkam i organizuje go firma z mojego rodzinnego miasta, a ja mam ofertę przedstartową większą, niż kiedykolwiek udało mi się dostać, nawet przy zsumowaniu ostatnich 10-ciu moich Maratonów. Przegrałem wtedy z kontuzją, z bólem serca musiałem zrezygnować. Byłem na trasie w 3 miejscach. Kibicowałem szczególnie Heniowi Szostowi, który został twarzą imprezy, Marcinowi i kolegom, z którymi trenowałem: Błażejowi Brzezińskiemu i Arkowi Gardzielewskiemu, biegło mnóstwo znajomych.
Za rok udało się wystartować, jeszcze nie do końca zdrowy. Trenowałem bardzo mocno, bo chciałem dobrze pobiec, niestety wyszedł z tego mój najtrudniejszy Maraton, który skończyłem z czasem o 7 minut słabszym od niedawnej życiówki. To był koszmar…Gdyby nie to, że Warszawa i liczni kibice zgromadzeni na trasie, nawet z transparentami: Giża, dawaj Giża, to pewnie bym zszedł z trasy, pewnie nawet wtedy powinienem tak zrobić.
Nie miałem zamiaru tak tego zostawić, jednak „nie układało się”, żeby poprosić Orlen o rewanż. W 2015 roku tylko dyszka, też zresztą nieudana. Dopiero w 2018 podczas kwalifikacji do Mistrzostw Europy pobiegłem nieźle, mimo wcześniejszych problemów, mimo ciepła i silnego wiatru. Zdobyłem srebrny medal Mistrzostw Polski. Wynik daleki od oczekiwań – 2:15:17, ale cel osiągnięty!
Już schodząc z podium postanowiłem, że za rok wracam, żeby sięgnąć po tytuł mistrzowski. Miałem już wtedy 2 srebra i 4-te miejsce na królewskim dystansie.
W 2019 przygotowania poszły dużo lepiej, podczas tych kilku miesięcy bardzo nakręcała mnie myśl o Maratonie w Warszawie i walce o wygraną w krajowym czempionacie. Po wyrównanej rywalizacji do ostatnich metrów powtórzyłem osiągnięcie z ubiegłego roku, ale z wynikiem blisko 2 minuty lepszym, niewiele przegrywając złoto… Byłem szczęśliwy. Potwornie wycieńczony, ale szczęśliwy. Gdybym wtedy dogonił Mistrza Polski Marcina Chabowskiego, śmiało uznałbym ten bieg, za najlepszy w karierze i myślę, że byłbym w sporcie spełniony. Naprawdę przyzwoicie zarobiłem, jak na nasze realia. Jakie to sumy? Żadna tajemnica – 18 tys. złotych – 10% podatku, rok wcześniej podobnie. To pokrywało koszty przygotowań. Co jednak najważniejsze, zdobyłem dużo punktów do Światowego Rankingu Maratończyków, co istotne w kontekście wymarzonych Igrzysk Olimpijskich.
W zeszłym roku zmieniły się zasady kwalifikacji. Są bardzo złożone, ale pokrótce: wiosenny Orlen i Mistrzostwa Polski były dla nas Polaków wielką szansą na uzyskanie biletu do Tokio. Dlaczego? Biegamy w tej chwili na poziomie powyżej 2:11:30, a jeśli się tej bariery nie przełamuje, to jest szansa na awans ze wspomnianego Rankingu – jesteś w nim w 80-tce na Świecie – dostajesz przepustkę. Żeby się w tej elitarnej grupie znaleźć, trzeba zdobywać punkty, a te przyznawane są za dwie rzeczy: czas przeliczany na punkty i miejsce w danej klasy Maratonie. Jak to działa? Otóż mam za Orlen tyle samo oczek, co Jared Shegumo za grudniową Walencję, gdzie pobiegł 2:11.39 (1135 punktów), ja na Orlenie 2:13:25 (1101 za czas i 35 za srebro Mistrzostw Polski). Do kwalifikacji na Igrzyska liczą się dwa najlepsze wyniki z okresu półtora roku. Teraz jestem na miejscu 105, bo liczy mi się wynik z właśnie Orlenu 2019 r. i niestety dużo słabiej punktowany z Mistrzostw Europy 2018 (2:16.02 bez dodatkowych punktów, bo te przyznawane były do miejsca 12-stego, a byłem 13-sty). Do niedawna liczył mi się wynik z Orlenu 2018 r. i byłem wtedy na pozycji nawet 75, ale ten się przeterminował. Wszystko rozegra się zatem wiosną!
Są 2 wyjścia – biegać w szybkim Maratonie i celować w poniżej 2:11:30 i sprawa załatwiona lub czekać na termin Mistrzostw Polski(o ile odbędą się wiosną) i na trudniejszej prawdopodobnie trasie, w biegu bez tylu rywali, czy pacemakerów próbować walczyć o jak najlepszy wynik. Prawda jest jednak taka, że w Polsce trudniej o wynik. Można być przygotowanym na np.: 2:12:30, a pobiec 2:15, tylko z uwagi na trudniejszą trasę, kapryśną pogodę,czy brak równorzędnych rywali. Również trasa Orlenu nie była optymalna, ale lepsza niż u krajowej konkurencji. Ja moje 3 pierwsze wyniki nabiegałem za granicą – to jest ciągle inne bieganie. Elita liczy 50 zawodników, z czego 15 podobnych do Ciebie. Każdy zakręt wyprofilowany, żeby nie nadrabiać, omijane podbiegi, czy otwarte przestrzenie, kibice liczeni w serkach tysięcy, lub nawet w milionach. Czujesz, że uczestniczysz w czymś naprawdę wielkim. Nikt nie wyzwie Cię w czasie biegu, bo zgaduję, spóźni się do teściowej na obiad, a gorąco dopinguje.
Gdyby wiosną był Orlen WarsawMarathon, nawet bym się nie zastanawiał, bo trasa miała być łatwiejsza niż ostatnio. Mam też w Warszawie wiele bratnich dusz, kibiców, którzy zawsze są na trasie i wspierają – to się liczy! Niestety to mi już raczej nie grozi…choć po cichu ciągle mam nadzieję, że Koncern z Płocka jeszcze nie powiedział ostatecznego słowa, jednocześnie szukając dla siebie planu B.
Orlen, jak to potocznie mówiliśmy o Orlen Warsaw Marathon był Maratonem zorganizowanym z dużym rozmachem. Posiadającym odpowiedni budżet, żeby pretendować do miana topowego europejskiego Maratonu. Bez tego nie da się zrobić czegoś dużego. Naprawdę było im już blisko do wiodących Maratonów w Europie Zachodniej. Owszem były błędy, a głównie ten, że nie potrafiono wcześnie otwierać zapisów do kolejnej edycji, co oczywiście wpływało na komunikację i frekwencję. Trasa nie była optymalna, a wszyscy zawodnicy – wyczynowcy, czy ambitni amatorzy, szukają takiej, gdzie choć ciut się poprawią. Czasem nie było szczęścia do pogody, która pod koniec kwietnia bywała kapryśna, w zeszłym roku bieg był wcześniej – wszyscy wiemy, że początek kwietnia jest znacznie lepszy i nawet kilka dni ma tu olbrzymie znaczenie. To wszystko było do poprawienia – było, ale już nie jest. Pozostała głowa pełna znaków zapytania. Biegacze amatorzy rozjadą się „po Polsce”, czy Europie, ja też muszę tak zrobić, a miałem wszystko na wyciągnięcie ręki, dokładnie pod domem.Mistrzostwa Polski to te dodatkowe punkty, których pewnie w tym roku nie dodam do swojego wyniku. Trzeba celować raczej jedynie w jak najlepszy czas.
Nie mam zamiaru obwiniać włodarzy koncernu z Płocka. Robią bardzo dużo dobrego dla biegania!!! Sam nigdy nie miałem szczęścia, żeby załapać się na ich regularne wsparcie, co mogłoby zmienić losy mojego biegania, ale pomogli wielu naszym lekkoatletom, nawet biegaczom, co jest niestety w naszym kraju bardzo mocno zaniedbywane.
Szkoda, że zostaliśmy bez Mistrzostw Polski, w tak ważnym dla nas momencie. Moim skromnym zdaniem firmy, które zanieczyszczają nasze powietrze powinny angażować się przede wszystkim w akcje promujące zdrowy tryb życia, niejako równoważąc szkody. Orlen Warszaw Marathon pasował tu idealnie.
Nie wiem jak proponowane zmiany, czyli prawdopodobne przeniesienie imprezy na jesień, mają wspomóc polski rynek biegowy, ale mam nadzieję, że będę mile zaskoczony, czego wszystkim nam życzę! Nie zamierzam też zmieniać floty paliwowej!