Ostatni raz na dłużej w Sant Moritz byłem w 2010 roku, przed udanym startem w Mistrzostwach Europy w Barcelonie. Jest to miejsce świetne do treningu, jednak drogie. „Po sezonie” jest znacznie lepiej, więc jestem 🙂
Zostało mi już niespełna 6 tygodni do startu w Maratonie we Frankfurcie. Teraz 3 tygodnie treningu w górach, start po zjeździe na 10 km i 3 tygodnie szlifu w domu.
Cieszę się, że tu wróciłem – jest pięknie, choć pogoda nie jest idealna – mży i jest stosunkowo chłodno. Dzisiaj miałem długi spacer po górach. Biegając często zauważa się mniej szczegółów, ale czy ja wiem, czy nie mniej bym się zmęczył gdybym ten sam odcinek przebiegł 🙂
Biega mi się ostatnio genialnie. Zeszły tydzień zaraz po Półmaratonie w Pile to 3 dni po długi bieg, na drugi dzień 400-setki poniżej 68 każda na krótkiej przerwie i na dużym luzie. W niedzielę miałem długi bieg z szybką 5-tką w trakcie. Nie mogło być lepiej – wystartowałem w Półmaratonie 2 Mostów w rodzinnym Płocku. Impreza genialnie się rozwija. 4 edycja była najbardziej udana. Mnóstwo kibiców na trasie i masa pozytywnej energii. Prezydent Miasta dał świetny przykład i pobiegł ze wszystkimi bijąc życiówkę czasem poniżej 2h.
Trasa jest trudna, ale za to malownicza. Trochę przeszkadzał wiatr, ale lepsze to niż upał.
Od początku uformowały się w przedzie 3 grupy. Kenijczyk, Białorusin i liczna grupa Płocczan + Kuba Wiśniewski.
Ja prowadziłem tę że grupę. Starałem się biec równo po 3:30, ale wiatr, profil trasy i mocni Rywale nie ułatwiali zadania.
Przed startem zrobiłem 8 km w tempie ok 3:30 / km, później miało być podobnie, wyszło lekko szybciej. Tak biegliśmy do 15 kilometra. Za znakiem 15 przyspieszyłem według założeń treningowych.
Biegłem szybko, jednak na 18 km podbieg na Norbertańskiej skutecznie mnie spowolnił – całe szczęście takich we Frankfurcie nie będzie.
Przy Zoo i przed mostem Legionów kibice dopingowali bardzo żywiołowo. Widać, że z przyjemnością to robili. W większości przyszli oklaskiwać swoich znajomych lub rodzinę, ale atmosfera tak im się udzieliła, że bili brawo bez przerwy – tak jest co roku. Wcześniej obserwowałem to z boku, tym razem z pozycji biegacza.
Dla kibiców w okolicy mety zorganizowana była nie lada atrakcja – na wielkim telebimie obserwowano całą rywalizację z kilku kamer rozmieszczonych po trasie i drona, który krążył nad biegaczami. W Polsce to rzadkość. Imprezę prowadził w roli komentatora Płocczanin Sebastian Dymek i świetnie mu to wyszło!
Troszkę mi żal, że nie mogłem pokazać wszystkiego na co mnie stać. Przybiegłem daleko za dwójką obcokrajowców, a myślę, że mógłbym z nimi powalczyć. Jednak cel jest jasny.
Mam nadzieję, że nadarzy się jeszcze okazja, że pobiegnę na 100% i jako pierwszy urodzony w Płocku wygram ten bieg!
3 Comments
Ale dlaczego w takiej bluzie?
żeby nie przewiało…
Mariusz, dzięki za miłe słowa. U siebie na „spikerce” zawsze daję 200% maxa. To zaszczyt dopingować kolegów i koleżanki, z którymi na co dzień się trenuje. Powodzenia na obozie!