i zaczęło się…
Do planowanego Maratonu we Frankfurcie zostało 12 tygodni, a więc z początkiem sierpnia ruszyłem w objętość. Pierwszy tydzień zamknął się kubaturą na poziomie 185 km. Głównie spokojne rozbiegania, ale też siła biegowa, którą w Szklarskiej Porębie robi się mimowolnie. Porządne ciągłe w II zakresie treningowym i 400 setki. Tu najlepiej widać było ostatni okres szybszego biegania. Tak szybko w treningu Maratońskim 400-setek jeszcze nie biegałem. Mleczan poniżej 4 mmol/l, a więc o to chodziło.
Wróciłem też do treningu na małej ilości węglowodanów. Wypłukanie przedpołudniowym średnio-intensywnym treningiem i doprawienie podobnym popołudniowym (obiad białkowy). Takie zabiegi mają ćwiczyć to, co w Maratonie najważniejsze, czyli pracę na „pustych bakach” – bez glikogenu. Na popołudniowym treningu czuć nagły odpływ energii – to jest sygnał, że idzie jak należy.
Pracuje też tradycyjnie nad stabilizacją, apelując przy okazji do czytelników, żeby nie zapominali to tej – ok przyznam: nudnej części treningu, ale bardzo skutecznej i niezwykle potrzebnej.
Im więcej się biega, tym więcej trzeba dbać o odnowę. Była sauna, były masaże suche, wodne, jakuzi, kąpiele w zimnym strumyku, a nawet bańki na plecach i nogach. Bieganie ok. 200 km tygodniowo bez odnowy, to prosta droga do wypalenia lub kontuzji. Wszystko jest to niezwykle czasochłonne, ale nie ma innej drogi.
Już 17 sierpnia wracam do domu, mam nadzieję, że upały już lekko zelżą. W Szklarskiej również temperatura jest wysoka, ale zdecydowanie mniej dokuczliwa niż na nizinach. Pamiętać trzeba w takich warunkach o stałym nawadnianiu, większej ilości czasu na odpoczynek i co najważniejsze, nie bieganiu w pełnym słońcu i w porach o najwyższych temperaturach. Zawsze na temperaturę powyżej 25 stopni bierze się poprawkę założeń treningowych. Biega się wolniej i wydłuża przerwy między odcinkami. Przegrzanie w połączeniu z odwodnieniem to dla wysiłku fizycznego czynniki decydujące o skuteczności treningu. Jeśli ktoś to ignoruje, nie ma szans na poprawę kondycji fizycznej.
Ja jak widać trenuję w porach późniejszych. Kiedy zachodzi słońce czuć powiew chłodu, a skuteczność treningowa rośnie zdecydowanie.
Przez połowę obozu była ze mną rodzina. Nie ma nic lepszego, kiedy bliscy są obok – a tu pierwsze testowanie tartanu w Szklarskiej 🙂
2 Comments
Masz jakieś plany startowe przed maratonem? Coś wspominałeś o Pile
Powodzenia!
Czterysetki szybko jak nigdy a biegi ciągłe?