Pierwszy okres po półmaratonie był trudny – zmiana czasu, zmęczenie po starcie, jeszcze wezwanie do Poznania na wojskowe szkolenie. Wszystko to okazało się zbyt wiele, byłem zmęczony, przez co lekko osłabiony i niestety dopadła mnie infekcja. Zaczęły się nerwy, bo wisiało ryzyko najgorszego dla każdego biegacza – antybiotyki. To w oczywisty sposób poskutkowałoby rezygnacją ze startu w Maratonie i pół roku przygotowań na marne… Całe szczęście obyło się bez tego.
Straciłem 3 dni z treningu, później 2 luźne dni wejścia. Siłą rzeczy odpadły 2 akcenty. Najważniejsze jednak, że udało się zrobić 30-stkę w dobrym tempie – skończyłem z samopoczuciem jak po zwykłym wybieganiu, po całym treningu czułem się bardzo dobrze, więc wiedziałem, że choroba nie pozostawiła śladu. Za 2 dni – w czwartek biegałem 400-setki, tu było gorzej, bo i prędkości w granicach 2:55 nie są dla mnie ostatnio łatwe, jednak po górach czasem samopoczucie jest średnie, ale czasy się zgadzały, nogi pracowały jak należy.
W niedzielę jeszcze ostatnie tempo – niezbyt trudne, bo tysiące. Trzeba je „zaliczyć” i zaczynać dietę. Ostatni tydzień jak zwykle nie będzie łatwy. Organizm już wyczekuje wielkiego wysiłku, stroi czasem różne „fochy”, samopoczucie jest zmienne, dieta trudna. Całe szczęście czas ten spędzam z rodziną, zawsze uwaga się rozprasza, czas leci szybciej…
Nie lubię tego ostatniego tygodnia, wolałbym mieć już piątek i wyjazd do Wiednia…
2 Comments
Wielkiego Powodzenia wraz z Życzeniami Radosnej Wielkiej Nocy dla Ciebie i Całej Rodziny!!!
Życzę dobrego wyniku i odbudowania się głównie psychicznie STAĆ Cię Na Bardzo Wiele Mariusz. Trzymamy kciuki.
Tomek
Życiówki życzę! Powodzenia.