3 tygodnie treningu upłynęły szybko. Czas pakować torbę i wracać…
Jak to było?
Dzień jak co dzień:
21 x (wczesna pobudka, mały rozruch, śniadanie, trening, drzemka, obiad, drugi trening lub regeneracja, kolacja, regeneracja, sen)
Czasem, jak przedostatnie dnia, żeby nie zwariować, krótki wyjazd do Giraffe Park nieopodal Iten. Nawet tam kiedyś przebiegałem, nie miałem wtedy pojęcia, że jestem blisko tak pięknego miejsca.
Fajnie się wszystko ułożyło. Zrobiłem sporo dobrych treningów, już niebawem będzie można zaczynać specjalne przygotowanie. Fundamenty można śmiało powiedzieć są zrobione solidnie, a to punkt wyjścia, którego w zeszłym roku bardzo mi brakowało.
Przygotowanie ogólne było długie jak szyja tego dostojnego zwierzęcia J.
Cieszę się, że już wracam do domu, ale brakować będzie słoneczka i kuchni kenijskiej w tym mojego faworyta „ciapati”.
Na stadionie Kamarini biegałem prawie wszystkie biegi ciągłe. Pierwszy tor jest jak mini koryto rzeki, tak eksploatowana jest bieżnia każdego prawie dnia. Całościowo trening nie był ciężki, mogę nawet powiedzieć, że poszło lekko. W górach jednak lepiej oszczędzać siły.
Reszta treningów w terenie, tu jest z czego wybierać, ale i tak wszędzie góra-dół
Kenia to też intensywne kolory, mam nadzieję, że w następnym sezonie też je zobaczę…
1 Comment
W takim razie powodzenia Panie Mariuszu i mam nadzieję, że szybko wróci Pan na „palmirską” trasę.