Trening w Kenii nabiera z wolna tempa. Pierwszy tydzień bazował na wybieganiach i przebieżkach. Na terenach wokół Iten warunki do biegania są wymagające. Na 23 kilometrowej trasie łączne przewyższenie 300 metrów w górę i 300 m w dół mówi samo za siebie, a jak dodamy do tego 2400 m n.p.m., to wiadomo, że jest co robić.
Przyjechałem tu z myślą o spokojnym, „ładującym” treningu. Przygotowaniu do zasadniczej części cyklu treningowego, która ma mieć miejsce dopiero w marcu.
Kurcze nie mogę się skupić, bo latają mi przed nosem…
przy okazji pozdrawiam paralotniarzy z Polski 🙂
Przebiegłem w bieżącym, drugim tygodniu obozu już dwa II zakresy, w wolnym jak dla mnie tempie, jednak góry rządzą się swoimi prawami i kto bierze wszystkie czynniki pod uwagę, zazwyczaj czerpie z kenijskiego biegania korzyści. U mnie forma po obozach była 50/50. Lepsza, kiedy trenowałem znacznie lżej, więc wniosek jest jasny. Mówią, że w górach kilometraż liczy się x 1,25, a wiadomo, że najbardziej bodźcujące są intensywniejsze treningi takie jak moje dotychczasowe dwa w strefie przemian mieszanych i w strefie przemian beztlenowych na co przyjdzie jeszcze czas.
W środę byłem z kumplami z Estonii na stadionie w Tombach. Położony jest poniżej Iten – jest tam przede wszystkim mniejsza wysokość nad poziomem morza – 1950 m., co można odczuć oddechowo, a do tego bieżnia jest trochę lepsza i luźniejsza, co nie jest bez znaczenia ze względu na wszechobecny kurz. Tylko wyobraźcie sobie 300 osób, z czego 200 w kolcach na suchej na wiór bieżni podobnego typu jak mączka na kotach tenisowych.
Widok na zbocze Great Rift Valley robi niesamowite wrażenie. Od lewej Kulpo i Nikolai, najczęściej razem biegamy spokojne wybiegania. Chłopaki są w Kenii od Świąt dlatego tak blado przy nich wyglądam 🙂
Na 6-tym kilometrze „ciągłego” dołączyła się do mnie grupka studentów z miejscowego Colleg’u – przyszli nauczyciele bez problemu biegają w granicach 3:40-3:45 dowolne dystanse, mimo, że nie trenują.
Ten najwyższy biegł w sandałach 🙂
Temperatura powietrza w Iten waha się w granicach 25 stopni Celsjusza. Tombach jest niżej, dlatego jest tam cieplej, jednak trenuje się komfortowo. W Polsce przy 25 stopniach odczuwalnie jest gorąco – w górach nie.
Na koniec trochę szybkości. Kolce lekkoatletyczne pozwalają na poprawę techniki. Moja po przebytych problemach jest słaba. Nigdy nie byłem wirtuozem biegania, od pierwszego mojego biegu byłem poprawiany, a czasem karcony. 20 lat pracuję ciągle nad swoją sylwetką, jest to czasem męczące, ale konieczne. Muszę przyznać, a może nawet się pochwalić, że w 2012 biegałem już bardzo dobrze. Uraz stopy spowodował, że zacząłem oszczędzać kontuzjowaną część ciała, poprzez odciążanie jej. Po pierwsze zacząłem przenosić ciężar ciała na nogę zdrową, co powoduje dużo szybciej przychodzące zmęczenie ogólne. Po drugie skróciłem znacznie tylne wahadło – „usterka techniczna” jeszcze bardziej wyczerpująca – nie da się efektywnie biegać bez silnego odbicia, a tym samym rozluźnienia w dłuższym kroku. W Eindhoven pracowałem jakby tylko z przodu ciała – nic dziwnego, że opadłem z sił tak wcześnie… Do tego wszystkiego doszła praca ramion, które dla ustabilizowania, opuściły się i usztywniły, co pociąga za sobą kolejne marne konsekwencje w postaci tego, że gdy mechanizm napędzający całe ciało biegacza, czyli ramiona są „usztywnione” i „bez luzu” cała reszta dział tak samo.
Pocieszające, że dzisiejsze zdjęcia, a przede wszystkim nagrania video pokazały, że jestem krok do przodu, jednak sporo jeszcze brakuje do tego luzu z 2012 roku.
Z pewnością pomagają przebieżki, szczególnie te w kolcach (dzisiaj tylko w kolcach biegałem tak, jak chciałbym, żeby to wyglądało, jednak wiadomo, że nie mogę jeszcze robić tego zbyt często) pomagają ćwiczenia dynamiki ze sztangą, rozciąganie rozcięgna podeszwowego. Wcześniej, przez ponad 2 lata musiałem, z wiadomego powodu, unikać tych podstawowych dla biegacza ćwiczeń.
Szczęście z nałożenia kolcy widać na zdjęciu :). Minęło dobrych kilka godzin, a endorfiny jeszcze nie zeszły. Już za 10 dni startuję w moim ulubionym crossie w Diekich, buty z pewnością będą moją mocną stroną.
I tak na koniec jedna refleksja. Mam na obozie więcej czasu, zabrałem ze sobą kilka książek, w tym jedną małą, można powiedzieć, broszurkę o Olimpizmie. Autorem jest Pan Dr Krzysztof Zuchora, z którym miałem przyjemność mieć zajęcia na studiach. W książeczce tej opisana jest sylwetka twórcy nowożytnych Igrzysk barona Pierre de Coubertina, taki też tytuł ma owa pozycja. Znajdziemy tam między innymi „Odę do Sportu”, a w niej zasady jakimi ma rządzić się sport, taki mały sportowy dekalog. Jeśli popatrzymy na to, co dzieje się w sporcie od wielu lat: wszystkie afery dopingowe, wszechobecna komercja, gdzie właściwie liczy się jedynie wynik sportowy (niestety również dla władz sportu od najwyższego, do najniższego szczebla). Podczas takich zgrupowań i takich wspólnych treningów jak w Kenii, sport nabiera dla mnie zupełnie innego wymiaru. Wydaje się, że właśnie tego właściwego. Sport jako staranie się o maksymalny rozwój, ale też zabawa wraz z innymi zawodnikami, tu również z innych krajów.
Wspólne ćwiczenia, długie rozmowy przy posiłkach, dzielenie się doświadczeniami, pomaganie sobie nawzajem, a być może niedługo spotkamy się na trasie biegu i będziemy rywalizować. Młodsi, mniej doświadczeni zawodnicy zadają trudne, pytania, słuchają uważnie, analizują i stosują przekazaną wiedzę. Wszyscy starają się wykorzystywać swój czas w możliwie najbardziej zoptymalizowany sposób, żeby po prostu się doskonalić, a przy tym codziennym trudzie, czerpać satysfakcję z dobrze wykonanej pracy.
Jutro już kolejny II zakres, tym razem 12-stka. A zaraz drugi dzisiaj bieg regeneracyjny + solidna porcja rozciągania i ćwiczeń stabilizujących. Do roboty!
5 Comments
Mariusz a w jakich kolcach biegasz?
@k
To są Nike Zoom Victory XC, jak to Victory są ultra lekkie. Jest to odmiana Cross Country, bardziej stabilna i z grubszą podeszwą. Jestem pewien, że sprawdzą się nawet w ciężkich przełajach.
więcej na http://www.run4fun.pl/zoom-victory-xc-3-p-5361
Mariusz fajny tekst..:) trzymam kciuki za zawody Crosowe..oraz by szybko powróciła lekkość z 2012 roku..:) ściskam serdecznie!
Mariusz, dużo zdrowia życzę. Reszta w Twoich nogach, rękach i głowie. Czy zapadła decyzja gdzie maraton wiosną??
pozdrawiam
@dymek
witam i dzięki!
Właśnie dzisiaj zapadła decyzja – Wiedeń Maraton. Ma być grupa na lekko powyżej 65′ połówka.
uff wreszcie wiadomo po co się haruje 🙂
pozdrawiam