Minęło już 5 lat odkąd piszę bloga. Taka okrągła rocznica aż prosi się o małe podsumowanie.
Należałoby zacząć od tego, dlaczego właściwie powstał:
Po pierwsze chciałem, aby trening był jeszcze bardziej profesjonalny, modne było wtedy w Europie zachodniej i Stanach, że wyczynowi zawodnicy prowadzą swoje strony internetowe, czasem blogi. Zrobiłem research i wyszło na to, że najfajniej wygląda forma nie tylko strony czysto informacyjnej (ta wydawała mi się wtedy trochę „zadufana w sobie”), ale też bloga, gdzie zawodnicy krótko opisywali swoje przygotowania i starty. Służyć miało to podniesieniu wartości PR, a dalej zwiększenia szansy na pozyskanie wsparcia finansowego – marzenia każdego biegacza o znalezieniu Sponsora. To się udało tylko w małym stopniu – obliczając wkład czasu i pracy, było to niestety nieopłacalne…
Od początku mojego biegania (dużo wcześniej nim zacząłem pisać bloga) irytowało mnie, że biegacze tak mało wiedzą, piszą na forach rzeczy wyssane z palca. Tu chciałem choć trochę prostować – to się udało najlepiej, choć wiadomo, że każdego i tak się nie przekona, używając nawet niezbitych argumentów – internet to przecież bezkarne pole nie tylko wyrażania swojego zdania, ale też hejtu, bardzo modnego ostatnimi czasy. Blog nauczył mnie radzenia sobie nie tylko z fajnymi opiniami i gratulacjami, ale także ze stawianiem czoła piszący mało przychylnie, dyskusja z nimi często była bezcelowa, często zwyczajnie lądowali w spamnie 🙂
Blog z czasem chciałem, aby stał się swojego rodzaju kompedium wiedzy o bieganiu, jest to jednak trudny temat, bo wymaga dużo pewności o tym co się pisze, a dodatkowo potwierdzeń naukowych, a nie tylko tego co „się wydaje”. Tu udało się umieścić na stronie kilka fajnych artykułów jak trening interwałowy, czy hipoksja wysokościowa – myślę, że są to artykuły wartościowe. Pojawiły się też sugerowane ćwiczenia – te cieszą się największą popularnością, co bardzo cieszy! Pisałem też o aspektach życia codziennego biegacza, trochę o psychologii, o błędach jakie robiłem. Kurcze… gdyby były takie blogi kilka lat temu, ilu błędów mógłbym się ustrzec…
To, co udało się zdecydowanie najlepiej, to znalezienie Kibiców – osób, które czytają, później komentują zarówno w sieci, jak później podczas spotkań „w realu”, osób które rzeczywiście trzymają kciuki i wspierają. Najbardziej widać to podczas Biegu Niepodległości w Warszawie. Zawsze lubię tam biegać, bo kiedy jestem po nawrocie wahadła trasy, to od 6 do praktycznie 9 kilometra słyszę swoje imię, czy pseudo minimum 100 razy. Dla każdego sportowca jest to najlepsza nagroda, a z pewnością dla mnie – Dziękuję!
Pisanie bloga przypada na czas największego przyrostu frekwencji w biegach ulicznych, to bardzo cieszy, ponieważ społeczeństwo wraz ze wzrostem świadomości założyło buty i ruszyło na trasy. Szkoda, że „w dyszlu” nie poszedł rozwój jakości biegania wyczynowego. Owszem pojawiło się na rynku wielu mocnych Sponsorów, wiele profesjonalnie zorganizowanych biegów, jednak zatraca się tu misję jaką niosło bieganie od jego powołania, czyli podnoszenie poziomu sportowego. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że im bardziej rozwija się bieganie rekreacyjne, tym bardziej słabnie bieganie wyczynowe. Biegacze rekreacyjni to źródło dobrego dochodu dla organizatorów imprez, dla wielu liczy się głównie zysk. Być może niebawem organizatorzy ochłoną i w naszym kraju pojawią się imprezy na wzór najlepszych biegów na Świecie, gdzie dwie wspomniane składowe są równie ważne (NYC Marathon, Berlin Marathon, Tokyo Marathon itp. bez wyjątku wszystkie najlepsze).
Co do statystyk kolejnych lat odwiedzin bloga, to wszystko rosło wraz ze wzrostem mojego poziomu sportowego i spadkiem, kiedy ten był coraz słabszy – nie mam co do tego wątpliwości, że jest to naturalna kolej rzeczy. Zbiegło się to w czasie ze wzrostem popularności Facebooka, chyba również z przyspieszeniem tempa życia, gdzie ludzie zwyczajnie nie mają czasu czytać czegoś dłuższego niż 3 linijki tekstu, ewentualnie zobaczą zdjęcie, rzadziej nawet krótki filmik. Z informacji rynkowych wynika, że czas blogerów jeszcze wróci, mam nadzieję, że zbiegnie się to ze wzrostem mojego poziomu sportowego, a co również za tym szło wcześniej, popularnością bloga mariuszgizynski.pl.
Życzę w Nowym Roku samych sukcesów zarówno tych biegowych, jak na innych polach. Niech bieganie się rozwija, a my razem z nim!
4 Comments
Dobra robota. Moim zdaniem nie trzeba się patrzeć na innych – trzeba konsekwentnie robić swoje 🙂 Pozdrawiam
Dzięki za kolejny rok blogowania ;). Wpisy czyta się super i z zainteresowaniem śledzę Twoje wyniki, trzymając kciuki za wzwyżkę formy. Pozdrawiam i szczęśliwego Nowego Roku bez kontuzji, a z samymi zwycięstwami!
i najlepszego w nowym roku od Grupy Biegowej MORT!
Bardzo mądry wpis. Ciekawe słodko-gorzkie refleksje. Jeszcze raz powtórzę: najbardziej cenię Twoje wpisy za ich szczerość – zarówno we spisach euforycznych jak i, w szczególności, tych pisanych na gorąco po niepowodzeniach. Dla amatorów ten wgląd w trening biegacza elity jest bezcenny! Zyczę sukcesów i zaparcia zarówno w karierze sportowej jak i blogowej. Chciałoby się moc czytać Twoje wpisy trochę częściej ale rozumiem, że gdy kontuzja nie odpuszcza to nie bardzo jest o czym. Pozostaję wiernym kibicem…