Jestem już po biegu. Dobiegłem 10-ty, wynik bardzo słaby, bo w granicach 2:18. Na Wojskowych Mistrzostwach Świata zająłem jednak 3 miejsce. Drużynowo wygraliśmy! Marcin Chabowski zdobył złoto z wynikiem ok 2:15, Heniu Szost był drugi z 2:16.
Fantastycznie pobiegły dziewczyny. Iwona Lewandowska wygrała cały Maraton w wynikiem ok. 2:28:30, trzecia była Olga Kalendarova-Ochal z 2:32 z mały, a po wielu latach przerwy Monika Stefanowicz (Drybulska) 2:32.2? – to pokazuje, że po latach przerwy i różnych problemów można wrócić na wysoki poziom – wszyscy szczególnie się z tego cieszą!
Za wcześnie jeszcze na wnioski, ale zawiodło przygotowanie mięśniowe. Znowu oszukiwałem się, że mimo przerw, małego objętościowo treningu dam radę się przygotować. Starczyło do 25 kilometra, później odcięło łydki i było po biegu. Z każdym kilometrem biegłem coraz wolniej. Biegłem jak na szczudłach, trochę jak podczas debiutu maratońskiego w Dębnie w 2009 roku.
Początek trasy prowadziłem w żołnierzach, biegłem swoim równym tempem w granicy 3:10, po 17 km dogonili mnie Heniu z Marcinem. Do 28 trzymałem chłopaków, dalej walczyłem sam. Tempo spadło do 3:25-3:30. Na nic więcej nie było mnie stać. Na 2 kilometry do mety trenerzy krzyczeli, że mam przewagę. Za licznymi zakrętami nie było widać goniących. Przez cały Maraton biegłem albo pierwszy albo trzeci i nikogo za sobą nie widziałem, jakie było moje zdziwienie, kiedy na 400 metrów do mety dogonił mnie Francuz, klasyfikowany również w kategorii wojskowych. Jakby poraził mnie prąd. Zaczął się ostry finisz. Nie wiem jak szybko biegłem, ale to było dosłownie w trupa.
Nigdy nie byłem mocny na finiszu, tym razem walczyłem na maksa, nie było nawet chwili zawahania – walka jakby o wszystko. Ruszyłem nie na 100%, bo byłby to samobój, ale na przynajmniej 98. Na ostatnich 100 metrach był już absolutny maks. Wygrałem 3-4 metry.
Ten cały rok jest dla mnie fatalny, biegam dużo wolniej niż niegdyś. Czuję bezsilność, ciągle trapią mnie kontuzje. Przebłyski formy pojawiają się od czasu, nic z tego jednak nie wynika…
Mam 33 lata, jeszcze powinienem biegać na wyższym poziomie. Nie poddaję się, będę jeszcze próbował, choć przychodzi mi to coraz ciężej.
8 Comments
Ja wierzę, że jeszcze nabiegasz wartościowy wynik! Gratulację dla Ciebie i drużyny.
Nie odpuszczaj, jeszcze się odbudujesz i w przeciągu roku,dwóch lat zrobisz kolejny progres wynikowy w maratonie. Podziwiam , obserwuje, dopinguje twoje poczynania. Pozdrawiam
Dla mnie jesteś bohaterem. Wzoruję się na Tobie i cieszę się, że tacy ludzie są…
O ile sam wynik nie powala w Twoim wypadku na kolana, to czy w kontekście pozostałych wyników (konkuretów), nie jest to dobry rezultat? Trzymam kciuki za pełen powrót do formy jak zwykle, a sam zmagam się dalej ze swoimi kontuzjami. Pozdro!
Porażka jest dopiero wówczas gdy nie próbujesz po raz kolejny. Nie poddawaj się. Trzymam kciuki
A ja i tak uważam, że jesteś GOŚĆ! Można się na Tobie wzorować!
Panie drogi biegasz maratony w takim tempie co ja rowerem tak nie potrafię 🙂 Pozdrawiam i trzymam kciuki bo pana skromność i uśmiech mnie dopinguje do moich 10km truchcików 🙂
Tak jak piszesz mariuszu, jeszcze kilka dobrych, szybszych lat przed tobą, powodzenia
marsz
Ps. Trenujesz sam? Może uznasz, że warto spróbować jeden sezon z trenerem, choćby po to żeby coś zmienić?