Po nieudanym starcie w Maratonie i późniejszych 2 próbach sił na krótszych dystansach postanowiłem zweryfikować plany przygotowań. Decydujący wpływ na tą decyzję miały wyniki badań krwi – okazały się fatalne. Już przed Maratonem poziom Hematokrytu był niski, a jeszcze obniżył się miesiąc po zawodach, mimo odpoczynku i lekkiego treningu. Pierwszy raz w moim prawie 20-letnim bieganiu spotkałem się z sytuacją, że przy dobrym poziomie żelaza i ferrytyny, elementy morfotyczne były na tak niskim poziomie. Powrót do wartości przy których wysiłek fizyczny na wysokim poziomie jest możliwy, a przy tym mocny trening ma sens zajmie sporo czasu, tym bardziej, że start docelowy dopiero 12 października.
Jestem teraz na etapie eksperymentów kulinarnych i optymalizacji diety w kierunku dostarczania budulców krwi, a przede wszystkim naturalnych składników, które wspomagają procesy krwiotwórcze. Z pomocą pospieszył mi Kuba Czaja, który zdradził kilka swoich sekretnych sposobów. Nie wiele wypada mi zdradzać, ale tak naprawdę nie ma w tym nic wielkiego – zdrowo, naturalnie, swojej roboty produkty jak pasztet
Koktajle z pietruszką, sok z buraka i tym podobne. Z mięs oczywiście wątróbka i wołowina.
Wszystko wymaga dużo pracy i staranności – soki i koktajle muszą być świeże, te z witaminą C najlepiej wyciskać bez kontaktu z metalem.
Z nowości najbardziej smakuje mi chleb na zakwasie z dodatkiem ziaren, które także świetnie wspomagają odbudowę organizmu.
Kiełki, świeże warzywa i owoce to w zasadzie „litania”, nic odkrywczego, jednak ich ilość może czasem przerażać 🙂
a treningowo – robię trening zimowy, czyli ten najprostszy, ładujący, z dużą ilością spokojnego biegania, siły biegowej, siły ogólnej. Trenuję tak już blisko 3 tygodnie i widzę światełko w tunelu, czuję się coraz lepiej, czuję, że się odbudowuję. Już w poniedziałek ruszam na 3 tygodnie do Szklarskiej Poręby. Po to, żeby lepiej się trenowało, w sobotę startuję na 5 km na mojej trasie treningowej w Palmirach. Wczoraj byłem tam zrobić „pobudzenie tempowe” przebiegłem 2 x 1 km, odpowiednio w 2:46 i 2:49, z czego jestem bardzo zadowolony, bo tak szybko nie biegałem już od 2 lat. Poszło nadspodziewanie łatwo z „luzowaniem” na końcu każdego odcinka. W Szklarskiej nie planuję nic specjalnego – spokojny, objętościowy trening. Będzie bardzo dużo pracy czasowo, ale o niskiej intensywności (biegi w II zakresie intensywności, długie podbiegi, 2-3 wycieczki 25-30 km, krótkie lub średniej długości zabawy biegowe w tempie ok. maratońskim) z pobudzeniami interwałowymi na krótkich 200-400 metrowych odcinkach. Mam plan przede wszystkim spać regularnie, co przez ostatnie miesiące nie zawsze się udawało, a bez dwóch zdań ma wpływ na optymalną regenerację.
Tu nasuwa się oczywisty wniosek – nie ma się co oszukiwać, czy tłumaczyć, że rodzicielstwo, o ile bierze się w nim udział, nie pomaga w osiąganiu wyników w sporcie. Sport jest okrutny i nie wybacza błędów, czy jakichkolwiek zaniedbań. Oczywiście, żeby mnie dobrze zrozumieć – rodzina jest najważniejsza i nic bym nie zmienił, może jedynie starał się jeszcze lepiej zorganizować i czasem trochę więcej myślał o sobie.
Na obozie przez 3 tygodnie będę tylko ja i mój trening 🙂
i wiem, że będę tęsknił 🙁
sport…
1 Comment
Powodzenia i do zobaczenia w Palmirach.