Na obozie w Szklarskiej Porębie jutro minie tydzień. Trenuję już praktycznie jak za dawnych dobrych lat. Różnicą są prędkości. Bieg ciągły 15 km po 3:33, to jak na mnie niezbyt szybko, a nie prędkość tu oczywiście najważniejsza, tylko ogólne samopoczucie i parametry zmęczeniowe, które właśnie prędkość blokują, bo akurat warunki do biegania są idealne. To samo był0 dzisiaj na klasycznym tempie 10 x 1 km, prędkość niska, bo śr. ok 3:09, a odczucie jak przy 2:58-3:02, jak zazwyczaj biegam i to we większych ilościach.
Cóż, trzeba swoje przecierpieć, przełknąć gorzką pigułkę chwilowej niemocy. Największym problemem są nogi i ich koordynacja z resztą – wszystkie „podzespoły” jak od innych modeli, technika przez to nieskładna. Powodem tego stanu rzeczy są nie tylko ogólnie słabsza dyspozycja, ale też 7-miesięczne formy zastępcze, każdą siłownię w normalnym cyklu treningowym trzeba „przerobić na bieg”, a co mowa ponad pół roku siłowni, rowerów, pływania etc.. bez nich jednak kondycja byłaby na dużo niższym poziomie, a powrót do dobrej dyspozycji z pewnością jeszcze dłuższy. Wszystko z czasem się ułoży, trzeba tylko cierpliwości i staranności, to co ciało zapamięta po tak długiej przerwie, taką techniką będę biegał w późniejszym czasie i trudno będzie to zmienić.
Oczywiście nie ma tragedii, od lipca biegam systematycznie, na wybieganiach jest bardzo dobrze, prędkości szlifuje się dużo łatwiej, mniej zdecydowanie czasu to zajmuje, kiedy jest zbudowana ogólna wytrzymałość, miesiąc na taki proces to sporo czasu.
Cieszę się, że zdrowie dopisuje i nie martwię się o nie, a jak tu wyrobić się z dobrą formą na 23 listopada. Taka sytuacja jest zawsze przełomem w rekonwalescencji. Trzymam się dobrych myśli, nie wpuszczam wątpliwości – to trudne, ale konieczne!
Niedziela będzie bardzo ciekawa. Jutro spokojne 30 km na Chojnik. We Frankfurcie biega Przemek i Kuba, którym bardzo kibicuję, a w Wenecji Andrea Lali, będzie się działo!
1 Comment
Dobrze, że już na poważnie wracasz na trasy biegowe, powodzenia!