Nie ma co zapeszać, ale wczoraj zrobiłem 8 km drugiego zakresu i noga przyjęła to bardzo dobrze. Tak dobrze nie było od 3 miesięcy!
Bieganie oczywiście nie jest „całym światem”, ale jak robi się to 18 lat, bo właśnie teraz mój trening stał się dorosły, to piekielnie trudno bez tego.
Wreszcie wskoczyłem na poziom, kiedy to mogę powoli zacząć przysłowiowo „spijać śmietankę”. Oczywiście aktualny poziom nie zadowala mnie, jest jeszcze sporo do poprawienia i chyba ta myśl motywuje najbardziej.
Po tak długiej przerwie i z uczuciem, że znowu mogę robić to co lubię, każdy krok biegu niesamowicie cieszy, jakbym unosił się nad ziemią. Pewnie wyrzut feromonów, o których się tak często pisze, osiąga jakieś kosmiczne wartości. Ciężko to wszystko określić…
Też tak macie, czy ze mną coś nie tak?
6 Comments
Gratuluje i szczerze zazdroszczę.
Niestety też ostatnio zmagam się z kontuzją mianowicie Medial Shin Splints. Mam nadzieje, że po odpowiedniej przerwie i rekonwalescencji pierwsze kilometry sprawią mi równie wiele radości.
Pozdrawiam serdecznie i 3-mam kciuki
Mam wrażenie, że spora część z nas, którzy biegają, tak właśnie ma. Zupełnie niezależnie od biegowego poziomu. Inaczej ciężko byłoby się czasami zebrać i wyjść.
Powodzenia w powrocie do formy 🙂
Mariusz!!!! Niech Cieszy Cię to co robisz
Wejdziesz spokojnie na wysoki poziom i będziesz wygrywał.
do zobaczenia na Biegach i na Bemowie!!!
Tomek.
Gratulacje Mariusz. Trzymalem kciuki za Twoj powrot
Damian, życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia. Nie spiesz się i nie trać wiary!
ja to tam słabiak jestem, bez osiągnięć i bez szans na osiągnięcia (może gdybym zaczął biegać nie 4lata temu, a minimum 10, jak miałem 18 lat to było by mnie stać na jakieś wyniki, a nie te moje 2:42)… ale tydzień niebiegania robi mi już sieczkę z głowy. biorąc pod uwagę fakt dużej aktywności zawodowej – poddaję się obciążeniom niemniejszym niż zawodowcy (7 dni w tyg. trening, czasem i po 2 treningi dziennie). to uzależnia. a najgorsze są przerwy spowodowane chorobami / kontuzjami, te planowane znoszę lepiej.
dlatego też miło czytać, że u Ciebie, Mariuszu, lepiej. oby do przodu 🙂