Moje półroczne wzmagania z kontuzją prawej stopy trwają. W listopadzie było już dobrze, jednak znajdowałem się pod wpływam działania, podanego miejscowo, sterydu o którym pisałem we wrześniu. Diprofos działa oczywiście głównie leczniczo, ale też maskuje uraz – nie czujemy bólu, a problem czasem wciąż jest. Zazwyczaj lek załatwia sprawę, jednak zdarza się, że po upływie ok. 3 miesięcy kontuzja powraca. Tak mniej więcej było w moim przypadku.
W czwartek pojechałem na Śląsk do w kliniki Galen Dr Ficka, która słynie z pracy ze sportowcami. Wywiad i proste badanie RTG wykazały, że problemem jest Zespół Mortona, czyli ucisk na nerwy śródstopia pomiędzy pasmem kości II i III palca.
Podejrzewam, że w 2008 roku, kiedy pierwszy raz poczułem ból, kości otarły o siebie bardzo mocno. Wtedy, podczas lądowaniu w rowie z wodą, zadziałały bardzo duże siły i prawdopodobnie uszkodziły się i tak mocno eksploatowane powierzchnie stawowe. Generalnie w tym miejscu moje kości są zbyt blisko siebie, nad czym będzie trzeba pracować ze Szczepanem. Mięśnie w tym miejscu są zbyt napięte, co jest jednym z powodów stanu rzeczy.
Doktor bardzo szybko zadecydował, że aby zregenerować ubytki, podajemy w tym miejscu tzw. czynnik wzrostu, czyli odwirowaną własną krew. Nakłucie i iniekcja w 4 miejscach, stopa napuchnięta, ale w głowie nadzieja na lepsze dni. Nie da się porządnie trenować nawet z lekkim, powracającym i odchodzącym ciągle bólem.
Teraz oczywiście kolejna przerwa od biegania. Która to już w ciągu ostatnich 2 lat? – chyba nie zliczę. W tym czasie jednak nie ma mowy o przerwie w treningu, w końcu są formy zastępcze, które jak pokazuje mój przypadek wcale nie przynoszą wielkich strat. Oczywiście trening na rowerze, siłowni(obok na zdjęciu wymarzona drabinka w moim pokoju), czy w wodzie jest ułożony metodycznie jak sama „biegówka”. Są rozjeżdżenia, II zakresy, siła rowerowa i interwały – tak to sobie przynajmniej sam ponazywałem. W siłowni duża piłka, gumy i różnego rodzaju obciążenie. W wodzie ostatnio mniej, bo stopu tu pracuje zbyt mocno. Na rowerze badam sobie nie tylko częstość skurczów serca, ale również mleczany, a od przyszłego tygodnia, będę jeździł na wysokości 2000 m n.p.m. Szczegóły niebawem.
Tymczasem relaksuję się czytając regularnie nowy portal pzla.info Gratuluję autorom poczucia humoru i pomysłów! Takie podejście do sportu jest zdecydowanie wskazane, przecież to też w końcu dobra zabawa. Zawodnicy ciągle walczą o swoje i jak widać po ostatnich doniesieniach ze Szklarskiej Poręby, walka jest potrzebna, jednak towarzyszy temu niepotrzebny stres, który działa destrukcyjnie na cały proces treningowy – tu przecież najważniejszy jest spokój!
Takie ironiczne i lekkie podejście do trudnych nawet tematów może z pewnością rozładować napięcie – tak jest przynajmniej w moim wypadku.
6 Comments
Wygląda na to że ma to samo, zagłębiłem się dalej w temacie i kto wie czy nie lepiej jest wyciąć tego nerwiaka…Jestem ciekaw czy zabieg wykonany u Ciebie zlikwiduje problem
1,5 tygodnia temu dostałam(nie wiedząc o tym) Diprophos w kaletkę Achillesa. I nawet bólu nie zamaskował… Także każdy organizm jest inny,najwidoczniej. A co do rehabilitacji to polecam bieganie w pasem wypornościowym w basenie. Pełne zdumienia spojrzenia pływających bezcenne,ale za to chociaż lekka imitacja treningu biegowego 🙂
Zdrowia życzę!
jeszcze trochę takich urozmaiceń i będzie Iron Man? 😀
zdrówka życzę!
@wiadran
może nie będzie tak źle 😉
Mariusz masz fajnie że mieszkasz w Warszawie. Dzwoniłem do jednej z klinik w Toruniu która wykonuje taki zabieg (czynnik wzrostu), powiedziano że koszt 1900pln plus wizyta lekarska, w Warszawie za to samo 400pln gdzie jeżeli mnie skierują na zabieg-to już wizyty lekarskiej nie policzą…a podobno w stolicy jest drogo….:)
I jak tam Mariusz, wróciłeś już do normalnych treningów, czy kontuzja nie pozwala?
Pozdrawiam i zdrowia życzę!