Jutro zapowiada się ciekawy start w Tarnowie Podgórnym koło Poznania – Półmaraton Bieg Lwa. Sprawdzę jak wygląda dyspozycja półtorej miesiąca po Maratonie. Ostatnie biegi pokazują, że moc utrzymuje się zadziwiająco długo. Wcześniej bywało, że pary starczało na 2-3 biegi i trzeba było się chować i dalej mozolnie trenować do kolejnego okresu startowego. Widać, że staż treningowy robi swoje,a także i tu niestety wychodzi to, że zbyt lekko trenowałem zimą, ale cóż – na to akurat nie miałem większego wpływu.
Po Tarnowie jednak już definitywnie wakacje, dwa tygodnie kompletnego biegowego luzu, odnowa biologiczna, formy zastępcze i zbieranie sił na następne wyzwania, których będzie w tym roku jeszcze wiele. Ważny start do którego jestem zobligowany, to Mistrzostwach Europy wojskowych na 20 km 14 października. Wokół tej daty trzeba będzie budować drugą część sezonu, sezonu „na pocieszenie”. Mam do tego startu wreszcie dużo czasu, wreszcie będzie kiedy spokojnie popracować na większych prędkościach do krótszych dystansów. Wcześniej też miałem dłuższe okresy między Maratonami, tyle że ciągle albo to kontuzja, albo brak biegów na atestowanych trasach i nie było jak tych życiówek poprawiać. Ja nie mam problemu z tym żeby zaczynać Maraton prawie na rekord życiowy w Półmaratonie, tu liczy się przygotowanie do docelowego startu, jednak jeżeli jest świadomość, że już kilka razy biegało się te krótsze dystanse szybko, to jest większy spokój i pewność siebie. Z tych krótkich biegów ulicznych, to zadowolony jestem tylko z 5-tki gdzie wykręciłem 13:59, co jest całkiem niezłym rezultatem, jednak było zrobione chwilę przed maratońskim debiutem.
Z pewnością będę chciał przygotować się do Mistrzostwa Polski na 10 km na słynnym „Dominiku”. Wcześniej oczywiście 2-3 starty kontrolne. W Gdańsku trasa nie jest może najszybsza, ale da się tam uzyskiwać dobre rezultaty. 7 lipca planuję Jarosławiec na mojej ulubionej, trudnej trasie pół-przełajowej.
Ciągle myślę nad jesiennym Maratonem. Termin dwudziestki niezbyt współgra z planowaniem terminu, ponieważ najwięcej najlepszych dla mnie imprez jest albo pod koniec września, czyli króciutko przed 20-stką, albo zbyt krótko po. Zobaczymy, być może śladem Henia pobiegnę w Japonii. Zawsze o tym myślałem, bo tam dopiero bieganie jest popularne i oklaskiwane, a to poza szybkimi trasami i aspektami finansowymi lubię najbardziej. Idealnie byłoby połączyć wynik z możliwością walki o czołowe lokaty, bo wtedy o trzy wymienione składowe łatwiej, jednak żeby to osiągnąć trzeba się jeszcze sporo poprawić.
Jednym słowem cel na drugą część sezonu to polepszyć prędkości w biegach krótszych, a za tym powinien pójść również postęp w Maratonie, może nie od razu, ale za to jak już pójdzie to…
Mam też przygotowanych kilka nowych asów do sprawdzenia i wykorzystania. Wierzę, że zadziałają 😉
4 Comments
Hej Mariusz
Fajnie się czyta Twoje wpisy na blogu.
Od jakiegos czasu chodzilo mi po glowie pewne pytanie ktrore przy okazji tego wpisu jak najbardziej mozna zadac.
Otoz czy i dlaczego wykluczyles walke o min. na IO na krotszych dystansach tj. 5000 i 10 000m.?
Wiem jakie sa wskazniki na tych dystansach i konkurencja i ze to musialby byc atak na rekord Polski ale czy nie byloby to takze ciekawe od strony marketingowej i medialnej?
Np. czolowka Polskich dlugodystansowcow: Gizynski, Gardzielewski, Szost, Kozlowski, Chabowski…(kolejnosc przypadkowa) atakuja stare rekordy Polski !!!
Patrze na Swiat i tak zrobil Ritzenhein i Haile pierwsze i najbardziej medialne przyklady ok wiadomo o kim mowimy ale przeciez mi tuchodzi o podejscie nie udalo sie w maratonie dlaczego nie sprobowac na 5 i 10k?
Bardzo chcialbym poznac Twoje zdanie w tej sprawie i z gory dziekuje za odpowiedz.
PS.
Wiem ze kalkulator to tylko kalkulator ale wg. McMillana 2.10-11 w maratonie prognozuje rezulataty na 5/10k w okolicach wskaznikow.
@Gregory
Witaj,
miło, że dobrze się czyta 🙂
Sprawa jest złożona, sam się nad tym długo zastanawiałem, ale w konsekwencji zrezygnowałem z tej drogi. Powodów jest kilka:
1. minima na IO są bardzo trudne (kombinowałem nawet pod kątem Mistrzostw Europy, gdzie normy są łagodniejsze, mimo to nie pojąłem walki)
2. druga rzecz, to fakt, że bieżnia nie była nigdy moją mocną stroną. Na 10 km, czy 5 km mam lepsze życiówki na ulicy niż na bieżni, bo ulicę biega się inaczej – najprostsze wytłumaczenie, to nie ta technika, żeby wracać na stadion. Zawsze znacznie lepiej spisywałem się w crossach, jedynie przeszkody szły jako tako, może dlatego, że mają wiele wspólnego z crossami i tym nadrabiałem, odbicie przed każdą belką następuje lekko z pięty, a ja tak biegałem na całym dystansie nawet między barierami. Trening do tych konkurencji jest dosyć zbliżony do przygotowań Maratońskich – zawsze mi leżał.
3. Nie odpocząłem od razu po Maratonie, byłem w beznadziejnej kondycji psychicznej, a wtedy organizm się nie regeneruje. Później „papierową formą” zaliczyłem kilka startów zarobkowych, a teraz muszę chwilę odpocząć i brać się dalej do pracy, więc nie ma już mowy o jakichkolwiek próbach, zresztą tego czasu było malutko, inaczej niż w przypadku np. Ritzenheina (biegał Maraton w styczniu)
4. Kolejny ważny aspekt to ryzyko kontuzji. Dwóch fizjoterapeutów, których bardzo cenię. Chodzi o Szczepana Figata i Jeroema Deema – Holendra współpracującego m.in. z takimi gwiazdami jak Rudisha, Mary Keitany (rś w półmaratonie), czy Wilson Kipsang (2:03.42). Obaj Panowie twierdzą, że jeżeli Maratończyk wchodzi na bieżnię to ryzykuje bardzo wiele
Jeżeli chodzi o podejście, to owszem ładnie byłoby walczyć do końca, nawet jak szanse są minimalne, jednak czasem trzeba spasować, żeby wygrać całą rozgrywkę – tak sądzę.
Pozdrawiam!
Hej Mariusz
Serdecznie dziekuje za szybka i obszerna odpowiedz.
Haile sie nie udalo dzis juz wiemy Ritz tez klapa bo nie zrobil min. A.
Moglbys prosze rozwinac na czym polega ryzyko wg. w/w w wejsciu maratonczyka w bieznie?
Absolutnie nie kwestionuje tylko chcialbym wiedziec gdzie jest to ryzko jest:
– wyzsze predkosci, wieksze ryzyko kontuzji?
– kolce, technika biegu?
Widzialem ze Ritz biegl ostatnio 5000 m w startowkach a nie kolcach i nabiegal min. A.
Zgadza sie Mariusz mial Trail w styczniu wiec czas na odpoczynek.
Pozdrawiam i sukcesow zycze
Grzesiek
@Gregory
Problem jest przy bieganiu w kolcach oraz regularnym w nich treningu. Jest inna technika, inna praca mięśniowa, inne rozkłady sił.
Fizjoterapeuci mówią też, że jak przebudowujesz cały swój organizm pod konkretnym kątem, to lepiej być konsekwentnym.
Oczywiście też bez przesady – bieg w crossie to świetny trening siły, natomiast na bieżni prędkości i to również dla Maratończyka.
Nie mówimy jednak o specjalizacji w tych powiedzmy wspomagających formach biegania, to powinno być uzupełnienie, traktowane jako trening, a nie cel sam w sobie.
Jak sam napisałeś takie powroty do krótkich biegów nie są łatwe, biega się w startówkach, a to na bieżni nie jest tak efektywne jak kolce, więc na optymalny wynik szansa mała.
Również życzę sukcesów!