Dzisiaj niestety nie obroniłem pierwszego miejsca z zeszłego roku w Biegu Niepodległości, ale za to ustanowiłem nowy rekord życiowy! Wygrał mój kolega z grupy treningowej – Arek Gardzielewski. Uciekł mi na ostatnich 600-700 metrach.
Bieg od początku był rwany, Arek wielokrotnie sprawdzał formę moją i Adama Draczyńskiego (trzeci na mecie), próbując uciekać. Na nawrocie przy SGH-u mieliśmy ok. 14:58. Później z kilometra na kilometr przyspieszaliśmy, żeby ostatni przebiec poniżej 2:50, ja w 2:47, Arek 2:40 – gratuluję świetnej formy!
Najfajniejsze jest uczucie, że zrobiłem postęp nie tylko w maratonie, ale również na 10 km, co zawsze było moją słabą stroną. Zazwyczaj po maratonie, biegało mi się bardzo ciężko, tym razem jest naprawdę dobrze – być może już trochę okrzepłem.
Kolejny mój start, to Ekiden w Japonii – forma jest, zaatakuję więc kolejną życiówkę.
6 Comments
Gratulacje! 🙂
Oj coś lubisz to drugie miejsce w warszawskich biegach na 10 km 🙂 Gratulacje. Zrobiłeś co się dało. Życiówka to życiówka. Przeciwnik był lepszy. Ale spoko – w maratonie nie ma z Tobą szans. Pochwalę się – ja też zrobiłem życiówkę – 49.40 czyli w zasadzie życióweczka 🙂 Pozdrawiam i powodzenia w Japonii!
Gratulacje 🙂 To się nazywa timing 😉
Wielkie gratulacje Mariusz, mijaliśmy się gdy Ty byłeś gdzieś na 6 km a ja na 4 🙂
Powodzenia w Japonii 🙂
Wielkie dzięki za gratulacje i doping. Kiedy mijaliśmy się na trasie, ciągle słyszałem słowa wsparcia. To niesamowicie mobilizuje!
Arek mówił nawet po biegu, że czuł się jak jakiś intruz, ciągle tylko dawaj Mariusz, Giża, wygrasz Mariusz itd. 🙂
Gratuluję życiówki! u mnie też życióweczka, pomimo przeziębienia (40.51):) 3mam mocno kciuki za kolejne starty i kolejne rekordy!:)