Super impreza, drugie miejsce, ale łatwo skóry nie sprzedałem.
1. Jared Schegumo 29.37
2. Mariusz Giżyński 29:43
3. Emil Dobrowolski 31.12 (na zdjęciu obok mnie)
Od początku byłem skazany na prowadzenie, cóż takie życie maratończyka. Pierwszy kilometr trochę mnie poniosło, bo miałem ok. 2:44 i niewielką przewagę nad Jaredem Shegumo, który doszedł mnie dopiero po drugim kilometrze. Na podbiegu przy Belwederze, zaatakowałem nieznacznie po raz pierwszy, bez powodzenia. Kolejne próby miały miejsce na 5 i 7 kilometrze, jednak Jared utrzymywał. Po ósemce musiałem już odpocząć i schowałem się, choć na chwilę, żeby złapać tchu przed finiszem. Ten kilometr był bardzo wolny, co zdecydowało, że końcówka będzie bardzo szybka. Na ostatnim kilometrze złapałem 2:38, mimo, że tak naprawdę ostro było na ostatnich 450 metrach. Ostatecznie przegrałem wyraźnie, ale jak już napisałem mój konkurent łatwo nie miał 🙂
W zeszłym roku byłem trzeci, w tym drugi, więc za rok nie ma wyjścia…
Poniżej zrzut ekranu z mojego Nike SportWatcha.
Wielką niespodziankę zrobiła moja Ania, która również była druga z nowym rekordem życiowym 36.26! Przegrała tylko z Mistrzynią Polski na 10km Iwoną Lewandowską. Dzisiaj już nie marudziła, że w sierpniu byliśmy na wakacjach w górach 🙂
24 Comments
Graty Mariusz graty!!!
Gratulacje 🙂 I OGROMNE gratulacje dla Ani!
dobranoc
Brawo!!!! 🙂
Brawo Mariusz, super poleciałeś!
http://www.biegnijwarszawo.pl/pl/aktualnosci/171-warszawa-pobiegla
@kuba wisniewski
już wstałem 🙂
Mariusz, i po kontuzji ani śladu 🙂 pewnie tej jesieni jeszcze niejeden rekord padnie 😀
Gratulacje i oby tak dalej 🙂
p.s.
dla Ani także:) niesamowity czas:)
Gratuluję Mariusz! Fajnie że wracasz do formy po kontuzji, i Tak tak nie mylisz się za rok musisz być PIERWSZY! Gratulacje również dla małżonki no i Brata bo jak widać po zdjęciach nie biegł Sam 😉 Do zobaczenie w Soczewce!
@ZefiR
Soczewka już zaplanowana.
Zapraszam do zapisów i zwiedzania mojego rodzinnego Płocka http://tkkf-plock.pl
Ogromne gratulacje dla Ciebie i Ani 🙂 Mnie położyła choroba…
Gratulacje dla was obojga, super.:)
wielkie gratulacje!!! pięknie!
Gratulacje! Jak to więc jest z tymi kontuzjami: po kilkumiesięcznej przerwie w treningu u Pana, poprzedzonej chyba jednak przetrenowaniem na obozie w Afryce, wraca Pan do pełnego treningu i po kilku tygodniach zbliża się na 9 sekund do swojego rekordu życiowego na 10K. Takich przykładów jest mnóstwo. A z drugiej strony na przykład Bal Higdon autor ksiązki 'Run Fast’ cytuje wyniki badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Texasie, według których wyczynowi biegacze tracą połowę wytrenowanej formy w pierwszych 12-21 dniach bez treningu, następnie tracą kolejne 50% tego co zostało w kolejnym okresie 12-21 dni i tak dalej (str. 212). Myśle nad tą zasada od lat i obserwuję biegaczy po kontuzjach i nijak nie mogę znaleść potwierdzenia tej tezy. Czego i Pan jest doskonalym przykładem co i Pana i Pana kibiców (czyli i mnie) bardzo cieszy! Dalszych sukcesów!
Dziękuję bardzo za gratulacje. Jak już porównujemy moje wyniki na 10km, to podczas Biegnij Warszawo, wynik był uzyskany na trudnej trasie, w 85% prowadziłem bieg, a kiedy nie prowadziłem, to poza finiszem przechodziliśmy do truchtu. Bieg był szarpany.
Być może odpowiedź jest prostsza niż się wydaje, dlaczego po kontuzjach i 2-3 miesiącach lekkiego treningu szybko zbliżamy się do rekordów życiowych – moim zdaniem zazwyczaj trenujemy zbyt ciężko i zawsze ponad stan.
…ale co tu zrobić jak zewsząd presja. Polskie minimum na Igrzyska Olimpijskie do Londynu to 2:10.30. Jeżeli wszystkie związki w Europie wymyśliłyby taki absurd jak u nas, na Igrzyska pojechałoby 5-6 maratończyków. Czy to normalne – 5-6 Europejczyków biegnie na igrzyskach w Maratonie!!!(przypominam minimum A to 2:15, a minimum B to 2:18).
W tej chwili 4 zawodników w europie ma rezultat poniżej 2:10.30 (Ukrainiec i 3 Rosjan).
Dlatego wszyscy trenują ponad swoje aktualne możliwości i efekt mamy odwrotny – słabe wyniki, przetrenowania, kontuzje i zejścia z tras. Tak przynajmniej zawsze było w moim przypadku.
Oczywiście, trzeba biegać szybko, bo czołówka Kenijsko-Etiopska ucieka, ale z drugiej strony samo podniesienie minimów nic nie pomoże, a to tak naprawdę jedyne co władze w Polsce robią dla Maratonu.
Przepraszam, ale jestem tym wszystkim rozgoryczony.
Mariusz nie tylko Ty jesteś rozgoryczymy tym co wyprawia się u nas z tym minimum. Absurd to mało powiedziane! W niczym to nie pomoże polskiemu bieganiu, ktoś powinien coś z tym zrobić bo brniemy w ślepą uliczkę.
Raz jeszcze gratuluję Warszawy!
@Mariusz Giżyński
Cóż, tym większy szacunek dla Pana za nieustajacą walkę! Nawet biegacz-amator taki jak ja, lecz nastawiony na gonitwe za wynikiem, nie bardzo sobie radzi z trauma kontuzji. Stres u zawodowca jest zwielokrotniony i, szczerze powiedziawszy, dla mnie niewyobrażalny: swiadomość jak wiele potencjalnie się traci. Choć z drugiej strony wcześniej doszedłem do tego samego wniosku: czesto jest tak, ze taka przerwa to jest dokładnie to czego nasz organizm potrzebował. Jak to ktoś kiedyś powiedział: padło mnóstwo rekordów u sportowców, którzy uważali sie za niedotrenowanych lecz niewiele u tych, którzy przeszarżowali. Rozmyślając nad Pana przypadkiem, pomyślałem sobie (przepraszam za śmiałość w formułowaniu takich tez), że naprawdę prawdopodobne jest, że bez kontucji, będąc w ciągłym treningu osiągnąłby Pan podobny lub gorszy rezultat. Nie wiem czy jest to pocieszające, a może ta kontuzja i mądrośc, którą Pan z niej wyciągnął w dłuższej perspektywie, uchroniła Pana przed znacznie cięższym urazem? Warto się chyba trzymać takiej teorii. Nie ma tego złego mawiaja….
No ale korzystając, ze Pan i czyta i odpowiada 🙂 gdzieś na forum niedawno postawiłem takie pytanie, prosze o poradę jak Pan sobie z nim radzi.
BIEG MARSZAŁKA, SULEJÓWEK 2011:
Trzeci kilometr biegu: ‘Chyba nie dam rady utrzymać tego tempa. Rezygnuję. Jest możliwość zejścia i klasyfikacji w biegu towarzyszącym na 3 km.’
Biegnę dalej…
Szósty kilometr: ‘Nie dam rady. Nie wiem czy warto dalej biec. Nie muszę przecież kończyć każdego biegu, nigdy jeszcze nie zszedłem z trasy.’
Biegnę dalej…
Dziewiąty kilometr: ‘OK, jakoś dobiegnę, nieważne jakie jest tempo, postaram się po prostu dobiec do końca.’
Dobiegam…
To są moje myśli na większości biegów na 10km i krótszych. W ½ oraz pełnych maratonach, z racji specyfiki wysiłku, jest lepiej. Źle kalkuluję prędkość? Nic z tych rzeczy – w opisywanym biegu jednak spektakularnie pobiłem życiówkę – 38 min. Udaje mi się kontrolować tempo precyzyjnie (Garmin), zazwyczaj udaje mi się zrobić negative splits (druga połówka jest szybsza). W czym zatem problem? W całkowitym otwarciu się na ból towarzyszący maksymalnemu wysiłkowi i wytrzymania go do końca.
Tu są rezerwy u każdego z nas. Naturalnie, każdy ma swój własny poziom bólu, który jest w stanie znieść. Mój dylemat i pytanie: jak radzicie sobie z bólem na trasie? Czy udaje się Wam przesunąć te granicę i pokonać ból? Czy macie jakieś sprawdzone mentalne strategie? O ilu biegach możecie powiedzieć – dałem/dałam z siebie naprawdę wszystko – bak jest pusty?
Ciągle gnębi mnie myśl po trudnych treningach oraz startach, że mogłem pobiec ZNACZNIE lepiej, lecz nie poradziłem sobie mentalnie, organizm był przygotowany fizycznie na znacznie lepszy wynik, lecz nie dałem rady po niego sięgnąć wolicjonalnie. Tu kłania się właśnie brain training… Trudne treningi realizowane na wysokich prędkościach, BNP itp. są znakomitym sposobem uczenia organizmu tego specyficznego bólu lecz co jeszcze? Jak radzą sobie z tym zagadnieniem Ci z dwójka w rekordzie z maratonu?
Poniżej ciekawe cytaty.
1. Matt Fitzgerald wyłuszcza ciekawą teorię, jakoby rzeczywistą maksymalną prędkością biegu zawiadywał MÓZG a nie czysto fizyczny poziom wytrenowania. Autor nazywa tę teorię brain-centered model of running performance
‘Fatigue is caused by energy depletion? Not so. Numerous studies have shown that there is still fuel available to the muscles when fatigue occurs.
‘Running pace, however, is truly controlled by a type of subconscious brain calculation called teleoancipation. When you start a race or other maximum-effort run, your brain calculates the maximum pace you can sustain over the planned running distance based on certain measures of your fitness level, past experience, the air temperature, and other factors, and helps guide toward the appropriate pace by producing feelings of comfort and discomfort.’ (p.4) MATT FITZGERALD BRAIN TRAINING FOR RUNNERS: A REVOLUTIONARY NEW TRAINING SYSTEM TO IMPROVE ENDURANCE, SPEED, HEALTH, AND RESULTS .
2. HAL HIGDON w książce RUN FAST. HOW TO BEAT YOUR TIME EVERY TIME przyznaje, że wyciśnięcie z organizmu wszystkiego co może nam zaoferować jest rzadkością:
‘The goal, it seems, is to finish each race totally spent, knowing that you could not possibly have obtained one more stride from your depleted muscles. That may be a noteworthy goal for those seeking Olympic medals, but most of us finish races having not quite squeezed the last drop from the lemon. Even the best of us operate somewhere around the 98th or 99th percentile when it comes to extracting energy. During a career that has spanned a half-dozen decades, I figure I’ve had maybe three or four perfect races, when I couldn’t possibly have run a tenth of a second faster. Usually, some reserve remains, both psychological and physical’. (pp. 136-137)
3. PAULA RADCLIFFE w MY STORY SO FAR dzieli się jednym z jej sposobów na walkę z cierpieniem biegacza:
‘At the toughest moments in a marathon, you have to concentrate on staying in the present. Literally, to think about putting one foot in front of the other and to go from one mile to the next. To block other thoughts from my mind, I count from one to 100 and when I have done that slowly three times, I will have got through another mile. This helps to ward off negative thoughts, to keep me in the moment, and to be as in control as I can be when tiredness attacks.’ (p. 256)
@Mariusz Giżyński
Nie rozumiem czemu PZLA miałoby dać łatwiejsze minimum właśnie w maratonie? Trochę sprawiedliwości. Minimum jest wyśrubowane mniej więcej tak samo we wszystkich dyscyplinach. Może dlatego, że nie mamy np. skoczkiń wzwyż na światowym poziomie, to PZLA powinno im obniżyć minimum, żeby któraś pojechała? Prawda jest brutalna – wynik 2:10 jest w tym momencie granicą przyzwoitości jeżeli chodzi o męską czołówkę maratonu. Trzymam oczywiście kciuki, żeby jak najwięcej naszych reprezentowało kraj na IO, a najlepiej wróciło z medalami.
@Sprawiedliwy
To prawda, że aby walczyć o medal trzeba będzie biegać poniżej 2:10. Jestem jednak pewien, że w Londynie 2:12 da pierwszą 10-tkę, a może nawet wyższe miejsce. To jak finał na 100 m – czy to słabo?
PZLA zmieniło tylko minimum w Maratonie, wszystkie pozostałe są skopiowane z minimów IAAF – dlaczego związek zrobił tak absurdalną normę?
Minimum IAAF A to 2:15, a B 2:18
Jeżeli to co piszę uważasz za nieprawdziwe, zobacz jak w historii wyglądała czołówka
dla przykładu Pekin http://www.abc.net.au/olympics/2008/results/at/mens-athletics-marathon.htm?result=s27003
@Mariusz Giżyński
No właśnie twierdzę (i jak sądzę ludzie z PZLA się z tym zgadzają), że norma nie jest „absurdalna”, lecz w miarę sprawiedliwa (nie będę się kłócił o minutę czy pół w te czy we wte).
Jakie masz argumenty na tę absurdalność? Jeżeli wyniki na igrzyskach są dla Ciebie argumentem na tę wielką niesprawiedliwość, to co mają powiedzieć kobiety na 5000m (dla przykładu Pekin http://www.abc.net.au/olympics/2008/results/at/womens-athletics-5000m.htm?result=s26991) – minimum A PZLA 15:14 (a nawet B) dawałoby tam złoty medal. Dlatego argumentacja jest co najmniej naciągana.
Dodatkowo nie jest prawdą. że WSZYSTKIE pozostałe minima na Daegu zostały skopiowane. Wyższe minimum jest w chodzie i sztafetach.
Wielu spośród moich znajomych twierdzi (i według mnie słusznie), że minimum w maratonie na IO jest zrobić najłatwiej. Po prostu głupio wyglądałoby w telewizji gdyby 30 osób biegło przez ponad 2 godziny na pustej trasie. W maratonach komercyjnych startuje wiele tysięcy i jest co oglądać, a tak to musieliby chyba ten maraton na stadionie rozegrać. Dlatego IAAF określił takie minima, a nie inne. PZLA natomiast transmisja w TV nie interesuje i zrobiło minima sprawiedliwsze.
Na potwierdzenie amatorzy biegów długich może niech spróbują sobie odpowiedzieć na pytanie w jakiej konkurencji męskiej minimum IAAF A jest na poziomie rekordu świata kobiet? Niestety tylko w maratonie 🙁
Na pocieszenie dla lekkoatletów, ich system kwalifikacji na IO jest i tak o niebo łatwiejszy niż w innych dyscyplinach.
@Sprawiedliwy
Z całym szacunkiem, ale zgodzę się z Panem.
Przykład tej 5-tki jest nie na miejscu. Był to bieg taktyczny. Maratony na wszystkich ostatnich Igrzyskach nie były biegami taktycznymi. Jeżeli Pan oglądał, to nie powinien przytaczać tego przykładu. To nie jest jednak najważniejsze.
Nie wiem jakie są zasady kwalifikacji w innych dyscyplinach, czy konkurencjach do Igrzysk Olimpijskich. Zajmuję się moją konkurencją.
Nie pisałem też o wielkiej niesprawiedliwości. Nie skarżę się na mój ciężki los :), tylko jestem rozgoryczony tym, że władze, które wymyśliły to minimum w Maratonie nie mają na myśli rozwoju Maratonu, a raczej chyba zniszczenie konkurencji. W Polsce jest takie minimum, a w krajach, gdzie nakłady na szkolenie zdecydowanie większe, mima są łatwiejsze. Jest to najtrudniejsze minimum od lat (Pekin – 2:12, Ateny – pojechali 2 zawodnicy z wynikami powyżej 2:12).
Nasze minimum nie jest światowym wynikiem, ale wysokiego formatu Europejskiego (tylko 4 Europejczyków w tym roku pobiegło poniżej 2:10.30, to o czymś świadczy).
Poza tym zupełnie nie rozumiem dlaczego nie dawać szansy naszym zawodnikom, jeżeli jest taka okazja, bo minimum IAAF rzeczywiście, jak nie trudno zauważyć, jest łatwe. Czemu władze w ogóle ingerują w minima ustalone przez międzynarodową federację? Powinny raczej wnioskować jeżeli normy są gdzieś zbyt wymagające, niż ograniczać rozwój naszych zawodników. Tak moim zdaniem powinno być w każdym związku – powinny one robić wszystko, aby dyscypliny się rozwijały, a nie odwrotnie.
Dla mnie sport to coś więcej niż tylko wojna na medale… Różne są szanse zawodników w walce o medale na Igrzyskach, jednak prawa do możliwości walki o nie, powinny być równe we wszystkich krajach – członkach MKOL.
@Mariusz Giżyński
Aha, czyli wszystkie inne kraje europejskie przyjęły minima w maratonie na poziomie wskaźników MKOL? To bardzo ciekawe. Jakoś wydaje mi się (i to słusznie), że praktycznie każdy szanujący się kraj europejski podkręcił te minima. Proponuje sprawdzić jakie są minima w Niemczech, wielkiej Brytanii, Rosji, itd. a dopiero potem atakować PZLA.
No i ewidentnie widać, że jak skończyły się występy naszych maratończyków na IO jak były minima po 2:12 🙁
Proszę również odnieść się np. do komentarza a propos maratończyków trenera i zawodnika M. Nagórka (patrz http://800m.blox.pl/2011/09/Ciekawe-biegowe-wydarzenia-ostatnich-miesiecy.html#ListaKomentarzy). Chyba niestety takie zdanie ma wielu zawodników 🙁
Niestety, wydaje mi się, że Pana wiedza oparta jest głównie na forumowych wymianach i tym co piszą dziennikarze – proszę mi uwierzyć, że to nie zawsze jest w 100% prawda.
Ja piszę o jednym, a Pan o drugim…
Nie chodzi o to, że mamy trudniej, czy łatwiej niż inne kraje, Europy. Mnie interesuje to, że Polska ma takie absurdalne minimum. Niemcy swoimi działaniami doprowadzili do tego, że nie mają teraz dobrych maratończyków, czy chcesz, żeby tak było też u nas?
Mam mnóstwo znajomych i zdecydowana większość ma podobne zdanie do mojego. Są to w głównie biegacze na długich dystansach. Pan jak sam się podpisuje jest sprinterem – jest to zupełnie inna specyfikacja zarówno treningu jak i całej otoczki. Pewnie dlatego ciężko się nam dogadać.
Za 2,5 tygodnia mam maraton i średnio czasu i siły na taką dodatkową walkę jaką mi Pan funduje. Na następne posty odpowiem Panu po Frankfurcie.
Tylko co jest dalej w wynikach po tym rekordzie Pauli Radcliffe ?
Pomijając już fakt, że od roku 2012 ten wynik nie będzie oficjalnie uznawany za RŚ…
Co do decyzji PZLA… Wniosek można wyciągnąć taki, iż biegi długodystansowe /w szcz. maraton/ działacze mają w d…. Lub maraton jest wrzodem na tejże… dlatego nikomu nie zależy na rozwoju tegoż…
Takie można sobie wysnuć wnioski /zupełnie subiektywne/, patrząc z boku – zupełnie nie będąc stroną sporu lecz zwykłym kibicem.
Pzdr
P.S.
Powodzenia we Frankfurcie!!!