W sobotę na pierwszym treningu zrobiłem III zakres, tradycyjne dla obozów w górach 5 x 2 km w tempie do maratonu. Mimo, że biegałem na wysokości ok. 1550 m n.p.m. było jak zwykle, czyli bardzo ciężko. Czasem tak się zastanawiam – najpierw tęsknię za bieganiem, kiedy nie mogę tego robić, a później biegam taki trening, na którym już pierwszy odcinek to walka, a tu w perspektywie jeszcze 4. No cóż, na zawodach będzie jeszcze ciężej, a ja po prostu to lubię! Może to nawet za słabe słowo…
Był to najmocniejszy bodziec obozu, inne to biegi ciągłe w granicach 3:25/3:30 na km, swoją drogą w Font Romeu nie jest to wcale lekki trening. Inne szybsze treningi to 400 setki w dużych ilościach, ale dosyć spokojnym tempie, krótkie podbiegi i rozbiegania w urozmaiconym terenie.
Po południu korzystając z pięknej pogody pobiegałem boso po trawie stadionu. To świetna forma wzmocnienia stóp i naturalnej amortyzacji układu ruchu, którą tracimy biegając w obudowanych butach i po twardej nawierzchni. Przy okazji może się wreszcie trochę opalę J
Od kilku dni, jeszcze do piątku trenuję sam, Ania niestety musiała wrócić do pracy. Mam sporo czasu na obejrzenie filmów, które jakiś rok temu dostałem jako nowości. Oglądałem też po raz kolejny jeden ze starszych z mojej kolekcji , a mianowicie „Prefontaine”. Jest to opowieść o znakomitym amerykańskim biegaczu Stevie Prefonteinie i jego zmaganiach na lekkoatletycznej bieżni i poza nią. O pamiętnych Igrzyskach Olimpijskich 72 roku, podczas których miał miejsce zamach na Izraelską reprezentację. Obejrzeć można kawałek historii biegów długich, w tym znakomite występy Fina Virena. To film o sukcesach i porażkach, o pragnieniu zwycięstwa i o porażkach. Opowieść o tym, jak wyglądała sytuacja sportu amatorskiego, kiedy zawodnicy nie mieli prawa otrzymywać wynagrodzenia za swoje występy, a także o tym, jak rodziła się firma Nike, założona przez nikogo innego jak trenera Lekkiej Atletyki, opiekuna IV biegacza na IO w Monachium – Steva Prefontaina, Mowa nie o nikim innym tylko Trenerze Bilu Bowermannie – jego gówkę spotkać można na butach z serii wyczynowej Nike. W końcu film mówi o tym, jak zakończyła się przygoda Steva, niestety podobnie jak naszego wielkiego biegacza Bronisława Malinowskiego. Naprawdę warto zobaczyć!
W niedzielę znowu byłem na Matemale, a to ze względu na basen, który znajduje się w jego okolicy. Moja kontuzja, która niestety jeszcze czasem się odzywa, wymaga dużej ilości pływania, wzmacniania i rozciągania, w tym na drążku – podciągam się już spokojnie 15 razy i robię 10 wymyków z rzędu J
Basen na Matemale jest obiektem odkrytym z podgrzewaną wodą, można fajnie popływać, a przy okazji wypocząć na świeżym powietrzu – świetna sprawa, jednak przebija go pętla biegowej, którą odkryłem w niedzielę – jestem w lekkim szoku,! Otóż ma on dokładnie kilometr, stworzona jest sztucznie, kształtu prostokąta, jest ogrodzona i zasiana jest na niej trawa. Przeznaczenie specjalnie dla biegaczy – jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Rewelacja!
W poniedziałek rano cross w pierwszym zakresie, po południu większa ilość stabilizacja, bo 20-30 minut robię przed każdym treningiem, rozbieganie + kilka podbiegów pod górkę. Jutro bieg z przyspieszaniem w drugim zakresie intensywności, w środę 400 setki, czwartek rozbieganie na 2100 i w piątek do domu J