To były 3 ciężkie dni, ale generalnie dosyć udane – najważniejsze, że biegam i małymi krokami zbliżam do celu. + filmik z tempa.
W niedzielę miałem mój ulubiony trening, czyli kultową 30-stkę – trening, który robi się najczęściej na 2 tygodnie przed maratonem. Trening był ogólnie w spokojnym tempie z trochę szybszą końcówką. Biegałem na wahadle 15 km i z powrotem. W pierwszym kierunku luz, bo wiatr wiał w plecy, natomiast druga część nie była już tak łatwa – trzeba było już popracować, a tętno natychmiast podskoczyło o 10 uderzeń na minutę. Widoki i słoneczna pogoda wynagrodziły zmęczenie. Serwis jak zwykle spisał się perfekcyjnie (WIELKIE DZIĘKI!) – rozumiemy się już bez słów. Tata w samochodzie jadącym za mną podjechał 2 razy, żeby podać picie i żele i czuwał nad bezpieczeństwem. Bieg po asfaltowej drodze nie jest do końca bezpieczny, wiadomo jak jeżdżą niektórzy kierowcy.
30 km 03.04.2011 r. from Mariusz Gizynski on Vimeo.
Po południu solanka i zasłużony odpoczynek.
W poniedziałek miał być odpoczynek, jednak wcale tak lekko nie było. Rano musiałem stawić się w Grudziądzu po mundur. Mimo tego zrobiłem 2 treningi. Pierwszy po drodze do Warszawy w malowniczym Szczutowie u kolegi z grupy treningowej Kamila Poczwardowskiego, który później prowadził samochód do Warszawy. Rano biegało się strasznie ciężko, bo nogi zmęczone po niedzielnym asfalcie, nie chciały współpracować. Po południu było już znacznie lepiej. Dzień znowu ponad 30 km.
We wtorek ostatnie bardzo trudne zadanie w przygotowaniach do maratonu – specjalistyczne tempo na mieszanych odcinkach. Tego dnia pogoda była piękna, choć dość mocno wiało. Miałem świetną pomoc Kamila na rowerze – DZIĘKUJĘ! Kamil ma świetne wyczucie tempa i bardzo równo prowadził. Mimo tego jeszcze super się nie biegało. 10 dzień po górach mógł być już dobry, niestety jeszcze nie był. Muszę jeszcze czekać na formę, mam nadzieję, że przyjdzie – od dzisiaj nie zamykam domowych drzwi 🙂
Wieczorem sauna i masaż wodny, bo odnowa jest bardzo ważnym elementem w przygotowaniach.
tempo na Wilanowie5.04.2011r. from Mariusz Gizynski on Vimeo.
Tempo było w granicach 3:02/km
14 Comments
Formę widziałam niedaleko Ciebie…:) lada chwila i będzie z Tobą..:))))
Trzymam kciuki Maestro!
Widzę, że plasterki w gustownym kolorze nadal masz na nodze. Pomogły?
Ale ładnie się trzyma trasa do zadań specjalnych!
Podobno forma ma być dziś w Twoim budynku w godzinach 18-22!!! Łap ją i nie wypuszczaj 🙂
Biegam, więc spełniają swoje zadanie. Bez nich ból przeszkadzał bardzo. Kolor jest trochę niewyjściowy, ale zależy co kto lubi 🙂
a na formę będę czekał jak na kolędę, to już nawet w domu posprzątam…
jak się napatrzyłem wczoraj na Twój trening to sam grzałem rozbieganie wieczorem <4 ;p
A ja Mariuszu pozdrawiam z gór Sierra Nevada i również potwierdzam, że forma pędzi do Ciebie 😉
Mam pytanie dotyczące tych plastrów, w których biegasz. Czy one pomagają na bolące ścięgna achillesa? Mam z tym spore problemy, dokuczają praktycznie cały czas, raz mocniej, raz słabiej.
Przy okazji życzę powodzenia w Wiedniu. Śledzę z wypiekami na twarzy Twoje wpisy i marzę o bieganiu na takim poziomie.
Tejpy zdecydowanie mogą pomóc na ból ścięgna Achillesa. Ich działanie polega na odciążeniu kontuzjowanego miejsca, przez co gojenie następuje szybciej. Taka druga rada – bardzo uważaj na Achillesa, to poważna sprawa.
@Kamil Kędzierski
o super!
Nie byłem tam jeszcze. Czy są tam teraz dobre warunki do biegania?
Giża, będziesz biegł w Płocku na Solidarności 28.V? W zeszłym roku zdublowałeś mnie 2 razy na 5 km, może w tym roku uda mi się pobiec tak żebyś zapodał mi w maksie jednego dubla 🙂
@ruli
Przemyślę to – być może pobiegnę. Teraz po roku treningu pewnie nie dasz się tak łatwo…
http://www.samotnoscdlugodystansowca.bloog.pl Tutaj dwie krótkie videorelacje z Sierra Nevady, a także na bieżąco dużo informacji odnośnie treningu. No i zdjęcia 🙂