Niby zwykły dzień treningowy. Rano trzeci zakres po południu krótkie rozbieganie. Razem prawie 33km. Wszystko byłoby proste i przyjemne, gdyby nie ulubiona pora roku biegacza – zima (brrr). Dzisiaj biegałem 4-kilometrówki w tempie szybszego rozbiegania, a zmęczyłem się jak na ciężkim tempowym treningu. Śnieg do pół piszczeli albo śliski i rozbity. Nawet kolce w butach krosowych nie pomogły.
Jednak już tylko 50 dni podobnych warunków przede mną. Pod koniec lutego zawody w cieplejszej Irlandii, a w marcu o ile plany wypalą obóz w Kenii – tam to białe leży tylko na Mount Kenia powyżej 3000m n.p.m. Już nie mogę się doczekać!!!
Dzisiejsze trudne warunki mają jednak również swoje plusy, a mianowicie super trening siły biegowej i charakteru – tak trzeba sobie tłumaczyć!